sobota, 7 września 2013

16 : Cisza jest najpotężniejszym krzykiem

Czy mogłabym was prosić o jakikolwiek komentarz? Chodzi mi o to, by każdy odwiedzający pozostawił po sobie chociaż jakiś znak, emotikon - na prawdę wystarczy buźka, czy sama kropka. Chcę zobaczyć jak dużo jest tutaj was, bym dostała ogromnego pałera nie tylko na kolejny dział ale i przetrwanie w trudnym czasie, który na mnie czeka. Z góry dziękuję !








" Stoję na drodze, której nie planowałam
  Zastanawiając się, jak dostałam się tu gdzie teraz jestem
  Próbuję usłyszeć ten spokojny, mały głos
  Próbuję usłyszeć ponad hałasem

  Jak wiele razy słyszałeś jak wołałam
  "Boże proszę weź to"?
  Jak wiele razy dawałeś mi siłę abym tylko oddychała?
  Och, potrzebuję Cię
  Boże, potrzebuję Cię teraz

  Och idę, och idę pośród cieni.
  O ja, ja jestem tak bardzo przestraszona
  Proszę zostań, proszę zostań tu obok mnie
  Z każdym jednym krokiem, który zrobię "



      

Z perspektywy Patrycji :


    Dłużej tak nie potrafię. Nie będę już wyczekiwać Twojego przyjścia, tego czy mnie zauważysz, czy znów olejesz. Nie będę się łudzić, że może dziś napiszesz. Nie mam zamiaru patrzeć na Ciebie wiedząc, że nie mogę Cię mieć. Nie chcę być obok Ciebie i nie móc nic z tym zrobić. Nie chcę mieć nadziei, że może jutro będzie lepiej. Nie chcę tęsknić za czymś, czego nigdy nie miałam. Nie chcę już myśleć o Tobie, o tym co robisz i z kim teraz jesteś. Nie umiem już dłużej uśmiechać się do Ciebie, bo wiem, że jeszcze kiedyś zatęsknię za człowiekiem, który potrafił rozbawić mnie do łez. Nie chcę być z Tobą przez chwilę na przypadkowym spotkaniu. Nie chcę Cię już widywać, bo wiem, że za jakiś czas ukłucie w sercu przypomni mi, że istniał człowiek, który znaczył dla mnie wiele. Pamiętasz nasz wspólny spędzony czas? Wszystkie zabawy, które wymyślałaś, bowiem tylko to wiedziałaś na co tak na prawdę miałam ochotę. Powiedz mi gdzie są tamte chwile? Gdzie podział się tamten czas, dlaczego ktoś nam go skradł? Być może nie zrozumiesz czemu to zrobiłam, ale nie miałam wyjścia.
Tak ja.. Dziewczyna, która nawet uciekłaby z więzienia po prostu wyciągnęła białą flagę. Nie potrafię żyć z twoim lodowatym spojrzeniem, kierowanym w moją stronę. Przecież przyjaciół się nie zapomina, a ty? Tak po prostu przeszłaś obojętnie obok mnie nawet nie zważając, że jestem na pół przytomna. To nic, że ćpam, piję i palę - to jest nic w porównaniu do pustki, której już nigdy nie wypełnię. Bo ciebie już nie ma, ty nigdy nie wrócisz. Masz nowe życie z kimś, kogo kochasz, po co ci taka menda jak ja? No właśnie.. Jestem tylko przeżytkiem, bez ciebie szczerze mówiąc jestem nikim.
Bez ciebie nie potrafię postawić kroku, spowodowane jest to tym, że jako moja najlepsza przyjaciółka, a zarazem siostra byłaś ze mną od przedszkolaka.. Gówniarza, który ma dopiero kilka zębów - ty już ukazywałaś mi, że wspólnie zdobędziemy ten świat. Jednak dzisiaj on umiera, a ja obumieram razem z nim. Bowiem dla mnie najgorsze są noce, kiedy to wspomnienia wracają, babrząc moje ciało..  Dobrze wiem, że wszystkiemu winna jestem tylko i wyłącznie ja.. Głupia, naiwna dziewczyna, która postawiła przyjaźń ponad zachłanną, zakłamaną, toksyczną miłość. Zaryzykowałam i kurwa nie udało mi się to.. Straciłam jeszcze więcej niż miałam, szczególnie osobę, dla której żyć umiałam. Podobno tam gdzieś mam innych rodziców, brata - moja dotychczasowa rodzina okazała się nie prawdziwą. Została adoptowana, ale dziękuję Bogu za nich. Pragnę dla ciebie jak najlepiej, żyj szczęśliwie, z tym kimś kogo masz. Niech cię nie zrani, niech będzie twoją pomocą, gdy będziesz musiała stanąć na moim grobie. Ucałuj ode mnie rodziców - ja już tego nie zrobię. Ty i Dan byłyście dla mnie wszystkim, ale nie chcę wam uprzykrzać życia sobą. A teraz spójrz ten ostatni raz na mnie, wyczytaj z moich oczu, że codziennie płyną z nich łzy. Z mojej bladej twarzy wyczytaj, że nie śpię bo tęsknota niszczy we mnie resztki człowieczeństwa. Z moich krwawych ust wyczytaj ból każdego samotnie spędzonego dnia. Czytaj tak długo, aż zrozumiesz jak bez Ciebie cierpię, jak trudno jest mi otwierać ciężkie i zmęczone powieki. Moje serce już nie wie co to znaczy bić, jest tylko martwym i marnym mięśniem, zupełnie nie potrzebnym, przyjęło zbyt wiele ran i umarło. Umarło jak ja umieram każdego dnia, wykrwawiło się i wylało z siebie cały ból. Siadam na parapecie okna, podnoszę głowę do góry by łzy nie miały prawa spłynąć, gonię palcem po szybie kroplę spływającą po drugiej stronie szarej rzeczywistości. To ten moment kiedy znowu wyciągam białą flagę sygnalizując, że się poddałam. Nie gram w tej grze zwanej samotność, bo wciąż stoję na polu tęsknoty i nie potrafię ruszyć na przód. I żyję tym co pozostało, niekoniecznie z nas, ale tym co mam jeszcze w sobie. Bynajmniej powinnam żyć, ale ja już nie chcę - bo bez ciebie zupełnie nie mam po co. Pamiętaj, że ja zawsze cię kochałam i przepraszam jeszcze raz za to co zrobiłam. Pozwól mi odejść, bym po drugiej stronie zaznała ukojenia. Nie płacz, masz dla kogo się uśmiechać. 



Do zobaczenia w lepszym świecie.
Kocham was. 
Pati 






 "Na końcu będziemy pamiętać nie słowa naszych wrogów ale milczenie naszych przyjaciół"




- Och wszyscy cię olali tak? Nikt nie odpisuje, nie odbiera telefonów a sami się nie odezwą? Posiedź sobie tak jeszcze przez chwilę, niewiele ci już zostało. - moja podświadomość dziwnie wariowała. Strasznie rozbolała mnie głowa, przez zamglone oczy nic nie widziałam, strasznie szczypały mnie od płaczu. Na prawdę nie chcę tego robić, ale przecież nic innego nie pozostaje mi do wyboru. Żyć ze świadomością zniszczenia całego dotychczasowego dobra? Zraniłam najważniejszą osobę, zadałam jej parszywy cios.. Byłam taka głupia, może i nadal jestem? Cholera mam dosyć tych nieprzespanych nocy, kiedy moje myśli wracają do niego jak i do niej. Do rodziców, którzy tak na prawdę nimi nie są..
Zbliżał się wieczór, na zewnątrz zapadał mrok, który okrywał wszystkie rośliny, o które tak bardzo dbała Daniele. To była jej kolejna pasja - ogród. Uwielbiała całymi dniami przesiadywać na podwórku i ulepszać prawie perfekcyjny ogród. Równie przycięty żywopłot, kwiaty, które kwitnęły i ukazywały piękno, tym samym dając właścicielce do zrozumienia, że jej starania nie szły na marne. Skoszony trawnik, huśtawka, którą ozdabiały kwiaty w doniczkach. Drewniany taras a wokół niego pełno roślin - począwszy od różnego rodzaju kwiatów po krzewy i drzewa, które uginały się pod ciężarem owoców. Jabłka, gruszki, winogrona - ozdabiały salonowy stół i pachniały świeżością. Dziewczyna również dbała o siebie i nie mogła sobie pozwolić na genetycznie modyfikowane owoce, nawet ich nie lubiła. Wolała sama sobie posadzić drzewko, przynajmniej wie co zje. W jednej chwili wszystkie rzeczy stworzone przez Boga opatuliła ciemność. Jedynie księżyc ciągle przebijał się przez lekko zachmurzane niebo. Wpatrując się w nie można było uchwycić kilka świecących gwiazd. Siadając na parapecie kontynuowałam przyglądanie się widokowi. Niebo - jest tak perfekcyjne. Nietchnięte przez ludzkie, egoistyczne szpony. Nie posiada żadnej rysy, tam nie znają uczuć takich jak ból, cierpienie, niemoc, samotność, bezradność.. To jest po prostu idealne miejsce, gdy nadal zagłębisz się w jego piękność uświadomisz sobie jak bardzo potrzebujesz takiego miejsca. Jak bardzo chcesz by ktoś chociaż próbował tutaj w połowie ci je upodobnić. Brakuje ci ludzi, którzy mogliby to uczynić, ich jest tylko garstka... Bynajmniej była, dopóki wszystkiego nie spieprzyłam. Teraz pozostają mi tylko wspomnienia i kolejny wieczór spędzony z nowo poznanymi demonami. Wracają kiedy nie ma nikogo.. Gdy nie masz osoby, która poda ci dłoń, wyciągnie z dołka. Tak na prawdę popadasz w depresję, a może już popadłaś tylko o tym nie wiesz? Ręce opadają z sił, nogi podobnie jak ręce drżą, stopy robią się coraz bardziej chłodniejsze - odczuwasz ziąb. Nie zerkasz już w lustro, bo boisz się własnego odbicia. Krztusisz się powietrzem, łzy wieszają się na twoich rzęsach, one już dawno wybrały najgorszą drogę. Sine usta, przekrwione oczy, które tak bardzo cię szczypią, że masz ochotę je sobie wydłubać, byle by tylko przestały tak bardzo boleć, by opuściła cię chociaż jedna męka. Wargi, z których sączy się krew, gdy ty tak mocno je przygryzasz. Każesz samą siebie za coś, co powinno się nie wydarzyć.. Bo do tego nie mogło dojść, to nigdy nie mogło się zdarzyć. A co się stało nigdy się nie odstanie. I pozostaje ci kolejny samotny wieczór, spędzony ze starymi znajomymi, którzy przypominają ci o tym co jest według nich najlepszym wyjściem. Tak bardzo się tego boisz, ale również tak bardzo tego pragniesz. To staje się twoim nałogiem, twoją codziennością, siedzi w głębi twojej obumierającej duszy. Nie chce cię pozostawić, chociaż z całych sił wypierasz go. 

      Błąkasz się opustoszonymi uliczkami, poprzez ruiny bloków, w których przesiadują niebezpieczne osoby, lecz tak bardzo pragniesz śmierci, że nie zważasz na ich wzrok, który jest pierwszym stopniem ich zamiarów. Czujesz w powietrzu zapach alkoholu, tytoniu, pomału odczuwasz również obrzydzenie. Tak bardzo nienawidzisz piwa, wódki ale jednak zatrzymujesz się na moment aby wciągnąć w płuca ten cały syf. Odruch wymiotny jest nieunikniony, ale po raz kolejny czynisz to samo.. Czujesz na sobie wstręty wzrok zboczeńców, pijaków co daje ci do myślenia aby przyśpieszyć tempo kroku. Rozbierają cię samym spojrzeniem widzisz ich twarze i dobrze wiesz co chodzi im po głowie. Skrzywdzą cię, zgwałcą a w najgorszym wypadku zamordują. Słyszysz dźwięk tłuczonego się szkła, szelest spodni - idą po ciebie, po tobie.. W myślach modlisz się aby dali sobie spokój, ale przecież wiesz, że tak nie będzie. Prawie przewracasz się o plątające się nogi. Tak bardzo się boisz, prawda? Biegniesz jednak słyszysz głośny tupot - biegną za tobą..
   - Zabijcie mnie, zabijcie mnie, proszę.. - nieświadomie w kółko powtarzasz sobie tylko te słowa. Nie słyszysz ciężkiego sapania, który dochodzi za twoich uszu. Czujesz jak dotykają twojego ciała, zachłannie całując po karku. Podniecające aczkolwiek jesteś na tyle mądra by otrząsnąć się z osłupienia, w jakie wprawiło cię to zdarzenie. Odpychasz ich i z zamieram odejścia odwracasz głowę. Po chwili czynności powracają, oni są bardziej brutalniejsi, ściągają z ciebie sweter, ale ty uderzasz ich w policzek. Gdy jeden z trzech mężczyzn trzyma twoje dłonie, drugi zadaje ci cios. Upadasz na kolana, czujesz zapach krwi - dokładnie pamiętasz jak smakuje ból, ale ten jest inny. Nie twój, tylko ktoś z premedytacją stawia cię w najgorszych męczarniach. Z nosa kapie ci krew, policzka coraz bardziej cię szczypią. Kątem oka zauważasz jak mięśniach ubrany w potargane dresy i starą, szarą koszule znika w pomieszczeniu ruiny. Wykorzystujesz sytuację i z całych sił kopiesz mężczyznę stojącego naprzeciwko ciebie w krocze. Blondyn o niebieskich oczach jest zdezorientowany, uciekasz - leci w twoją stronę. Na twoje szczęście jest tak bardzo pijany, że nie potrafi porządnie zrobić kroku by się zwyczajnie nie wywalić o przydługie, sztruksowe spodnie.

    Kolejne wspomnienie wraca. Jest ono niekoniecznie wspaniałe jak te pozostałe. Stać cię na więcej, myśl kobieto, by tylko przestać patrzeć na żyletkę, która jest w zasięgu twojego wzroku. Woła mnie.. Pragnie, tak bardzo chce bym jej użyła.. Niesamowita rzecz z tą przeszłością tak dziwnie czeka w ciszy, przyzwyczajona, niewidoczna, niemal jakby jej w ogóle nie było. Człowiek poddaje się pokusie myślenie, że znikła, że już nie istnieje. A później niczym bażant wypłoszony z ukrycia krzyczy przejmująco - eksplozja dźwięku, koloru i ruchu jest przerażająco żywa.  Poddajesz się tej wstrętnej pokusie i jednym ruchem nacinasz kolejną, paskudną ozdobę na twej dłoni. Wmawiasz sobie, że jest piękna, bowiem opowiada o kolejnej nieszczęśliwej historii.
- Do cholery masz ich tyle, że wydałby książkę.. Przestań !! - krzyczy zdrowy rozum.
- Nie czujesz tej samotności? Powiedz sobie szczerze, że jesteś nikim. Nie masz nikogo, jest tępa bo utraciłaś przyjaciółkę przez swoją głupotę. Daj ulżyć sobie jak i innym. Nie dzwonią, nie piszą, nie odzywają się - zapomnieli o tobie, a może mają cię w dupie? - wrzeszczy obolałe serce.
- Jesteś statkiem, który nieustannie się chwieje, teraz niestety musisz podjąć decyzję. Nieuniknione było to zdarzenie, dobrze o tym wiesz.. - słowa nadal huczały w mojej głowie. Czuję szczypanie, zerkam na miejsce, w którym dokonałam zbrodnię dla swojego ciała. Widzę jak spływa jedna kropelka krwi, a po niej kolejna, kolejna i kolejna. Biorę do ręki dowód zbrodni i znowuż to nacinam kolejną linię, tym razem nacisnęłam ją za mocno. Czerwona maź sączy się coraz bardziej, w coraz to większych ilościach. Odczuwam, że tracę przytomność, oczy stają się niezwykle ciężkie, brakuje mi tchu by cokolwiek wypowiedzieć. Upadam na podłogę, obok listu, który napisałam, pozostawiając na nim czerwone znamię. Ten ostatni raz zerkam na kawałek kartki aczkolwiek widzę tylko gromadzącą się wokół mnie krew.
Tonę w kałuży krwi, osoby, które niegdyś przy mnie były teraz nie pamiętają o moim istnieniu.


               " Piekło jest wtedy, kiedy ludzie, których kochasz najbardziej na świecie sięgają po twoją  duszę i wyrywają ci ją.  Robią to tylko dlatego, że mogą.. "




Z perspektywy Mai :


- Przepraszam cię bardzo ale wraz z zespołem musimy jechać do jakiegoś studia oddalonego o 8 godzin jazdy. Dopiero po jutrze wrócę, więc niestety chyba będziemy musieli  o naszym związku poinformować twojego wujka dopiero jak wrócę - mulat spojrzał na dziewczynę smutnym wzorkiem.
- Przecież mogę powiedzieć mu sama, oczywiście jeżeli z wami nie jedzie - uśmiechnęła się w kierunku chłopaka, całując przy tym w policzek.
- Nie no kobieto, ty to dopiero masz myśli, akurat on zostaje i to będzie najlepszy moment by mu na spokojnie wszystko powiedzieć. Nie będzie miał mu kto ciśnienie podnosić bo banda debili jedzie - zaśmiał się do dziewczyny, po czym ucałował ją i odszedł.

                                                          ***    


Zayna nie ma już od trzech godzin, wiem, że bardzo chciał abyśmy razem powiedzieli wujowi o nas, no ale niestety nie chcę już przed nim ukrywać wszystkiego. Nasz plan był prosty - ja załatwiam sprawę z Paulem, a on z chłopakami. Oczywiście miało to wyglądać zupełnie inaczej, no ale nie zawsze otrzymujemy to co chcemy, przeważnie coś musi się zepsuć, z czasem wychodzi na prostą. Bywa  również i tak, gdzie coś popsutego, nigdy nie koi się. Pozostają wspomnienia w postaci ran. Owszem one się goją, ale blizny, znamiona, które po nich zostaną nigdy nie pozwolą na zapomnienie czegoś, co nam nie wyszło, czego żałujemy dnia dzisiejszego. Mam parę takich historii na swoim ciele, niby ich nie widać, ale gdy spojrzysz dokładnie ujrzysz różowawą prostą linię, która ukazuje ślad samookaleczenia. Nikt tak na prawdę nie zdaje sobie sprawy jak bardzo pragniemy zaprzestać cięć. Ale to nie jest takie łatwe jak się niektórym wydaje. Gdy raz zaczniesz, to stanie się twoją codziennością. Zachłannie będzie wołać o kolejne nacięcie.. Niczym nałóg niszczy nas na zewnątrz jak i w wewnątrz. Sam sobie z nim nie poradzisz, potrzebujesz kogoś, ten ktoś jest twoją wygraną, pomocom po prostu ratunkiem. Powolnym krokiem ruszyłam w stronę biura wuja, wahając się zapukałam a słysząc zachrypnięty głos wyrażenia zgody na wejście ruszyłam naprzód, stając na środku granatowego pokoiku. Mieścił on kilka regałów z książkami, dokumentami, ogromne okno, które wskazywało przepiękny, kwitnący ogród. Dźwięk szumu liści, wywołany przez lekki powiew wiatru roznosił się po całym pomieszczeniu. Mężczyzna w podeszłym wieku spojrzał na mnie ukazując rząd białych zębów. Mimo wieku bardzo dbał o zdrowie jak i o wygląd. Ubrany w czarną koszulę, jeansowe spodnie i eleganckie buty stanął naprzeciw mnie, wskazując abym usiadła. Uczyniłam jak mi rozkazano, on poprawił jeszcze czerwony dywanik, który przesunął się podczas otwierania drzwi, bowiem był bardzo blisko nich. Odsunął go, przymknął okno i powrócił na miejsce. Spojrzałam na stos papierów, listów jakie leżały na biurku. Nie wiem jak on może tak pracować.. Całymi dniami siedzi tutaj, uzupełnia dokumenty, podpisuje umowy do rzadkości zdarzy mu się wyjście z chłopakami. Po prostu miewa bardzo napięty grafik, ale dla mnie chwilę zawsze znajdzie, dla jego podopiecznych również. Praca jest ważna lecz rodzina ważniejsza.
- To o czym chciałaś porozmawiać? - uśmiechnął się widząc moją zabawę palcami bowiem bardzo się stresowałam. Odczuwałam zalewający mnie pot, ciepło, które powodowało rumieńce na moich policzkach.
- No bo, em.. - kompletnie nie wiedziałam od czego zacząć. Nerwowo błądziłam oczami po ścianie szukając jakiegoś punktu, na którym zawiesiłabym wzrok.
- Jeżeli chodzi ci o ciebie i Zayna to wszystko wiem, przede mną niczego nie ukryjecie - złapał mnie za zaciśnięte dłonie. Normalnie szczęka mi opadła, nie przypuszczałam, że on może wiedzieć, spuściłam głowę, gdyż pewnie zawiódł się na mnie, że dopiero teraz mu zamierzałam powiedzieć.
- Kochanie, ja się cieszę z twoje szczęścia, życzę wam jak najlepiej, by wasz związek trwał wiecznie. Widziałem jak zerka na twoją osobę gdy ty wykonujesz to samo. Kiedy wasz wzrok się spotyka właśnie tak jak ty teraz, opuszczacie wzrok, po chwili go unosząc i uśmiechając się radośnie do siebie - w radosnym geście uniosłam kąciki ust, kochałam wuja za to, że potrafił zrozumieć czym tak na prawdę jest miłość. Widzę, że martwi się jednak o mnie. Przecież to mój pierwszy chłopak, ponieważ poprzedni okazał się totalnym draniem. Pewnie nie chce bym cierpiała jak kiedyś, ale tak nie będzie.. Wiem to, czuję w głębi serca, że Malik to jedyny, na zawsze..
- Przepraszam cię, że nie powiedziałam ci o tym wcześniej - łza szczęścia spłynęła mi po policzku. Czuję to jak bardzo mu zależy na moim dobru. Troszczy się o mnie jak o malutką, rodzoną córeczkę. W połowie wypełnia pustkę po utracie ojca, kocham ich obojga, tak jak mamę, brata czy Pawła.
- Nie masz za co, na prawdę - ucałował mnie w czoło. - Przepraszam cię bardzo, ale muszę wracać do pracy, ponieważ zostało mi jeszcze parę wpisów do uzupełnienia - obejmując mnie rękoma powrócił do poprzedniej czynności. Wstałam i gdy już miałam wychodzić zapytał
- Czy mama już wie? - zmarszczył czoło.
- Tak, również jak ty cieszy się bardzo - posłałam mu całusa i opuściłam gabinet. Mama wiedziała jako pierwsza, zadzwoniłam do niej zaraz po naszym oficjalnym pocałunku, w głębi duszy odczuwałam, że robię dobrze i nie pomyliłam się. Ona również mi gratulowała, życzyła szczęścia. Wiem, że jak i wujek martwi się trochę, ale będzie dobrze, przecież musi być. Jeszcze tylko rozwiążę sprawę z Patrycją, sprowadzę ją do tego mieszkania i przywrócę stare czasy bynajmniej postaram się. Pomimo tego, że miałam na sobie bluzkę z długim rękawkiem, ciemne jeansy i adidasy to nadal mi było zimno. Stwierdziłam, że przed wyjściem do Pati muszę założyć coś na siebie. Ruszyłam do pokoju, otworzyłam szafę i rozglądnęłam się za bluzami. Wybrałam czarną z białym napisem : "MALBORO", szybko założyłam ją i w ułamku sekundy zrobiło mi się ciepło. Nagle usłyszałam dźwięk komórki, włożyłam dłoń do ciasnej kieszeni rurek i wyciągnęłam fona. Ujrzałam na wyświetlaczu zdjęcie Dan, odebrałam.
- No cześć, co tam? - poprawiając kucyka spytałam.
- Majka!! Patrycja!!! - krzyczała do słuchawki, dławiąc się płaczem.
- Co z nią?!! Co się dzieje?!! - również uniosłam się. Strasznie się martwiłam o nią, miała wypadek?
- Właśnie odjeżdża karetką do szpitala.. Ona próbowała popełnić samobójstwo słyszysz?! Dobrze, że jednak odwołali mi konkurs, bo nie wiem czy przeżyłaby.. Ten widok, który zastałam, Boże.. Dlaczego? .. - coraz głośniej płakała, również i ja zalewałam się łzami... Jestem temu winna, przecież to przeze mnie, ona wykonywała dziesięć połączeń dziennie. Ja nie odbierałam, bo czasami nie dobiegałam, a czasem po prostu bałam się.. Sama nie wiem czego.. Teraz żałuję, kurwa tak bardzo chciałabym wszystko odmienić.
- To jest moja wina ! - wrzasnęłam zapłakana.
- Teraz nie ma czasu na takie gadanie, musisz jechać do szpitala. Straciła przytomność, ale jej stan jest stabilny. W porę przyjechało pogotowie, wszystko będzie dobrze, zobaczysz. Ona ciebie teraz potrzebuje, w tym czasie musisz być przy niej. Również i ja jestem w drodze - nabierając powietrza odparła dziewczyna.
- Wiem, już zawsze będę przy niej - dziewczyna podała mi adres, gdzie zawieziono Patrycję. Nie mówiąc nic wujaszkowi pobiegłam pędem na miejsce, ponieważ nie było daleko od mojego domu. Po półgodzinnej gonitwie dotarłam pod wskazany budynek. Nigdy nie lubiłam szpitali, ale teraz muszę tutaj być. Ujrzałam Danielle, pobiegłam do niej i wtuliłam się.
- Przepraszam bardzo ale gdzie leży Patrycja Nowak? - Dan skierowała pytanie do pielęgniarki, która przechodziła korytarzem. Byłam na tyle zdenerwowana i roztrzęsiona, że nie mogłam wykrztusić ani jednego słowa. Bałam się, tak cholernie się o nią bałam..
- Jesteście z rodziny? - spojrzała na nas pytająco.
- Nie, ale najlepsze przyjaciółki mają prawo do widzenia ? My jesteśmy jak siostry, ona wiele dla nas znaczy, proszę nam wskazać gdzie leży - błagalnym głosem stwierdziła krętowłosa.
- Ach, pokój 23 - bąknęła i poszła. Weszłyśmy w głąb ogromnego korytarza, który mieścił kilkanaście pokoi. Zerkałyśmy na plakiety wiszące na drzwiach, by odnaleźć wskazane pomieszczenie. Stanęłam na środku korytarza widząc uchylone, drewniane drzwi a na nich wyryte te cyfry. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to, że widniał na nich duży napis : " Oddział intensywnej terapii". Serce podeszło mi do gardła, czułam dreszcze..
- Przecież mówiłaś, że jej stan jest stabilny! To dlaczego leży w sali, która informuje o zagrożeniu życia, o ciężkim stanie .. - ze łzami popatrzyłam na mulatkę.
- Uspokój się, może nie mieli gdzieś indziej miejsca.. Tam jej pomogą, zobaczysz, będzie dobrze - złapała
mnie za dłoń i ruszyła w kierunku beżowego pomieszczenia. Zawsze potrafiła zachować zimną krew, jako jedyna skrywała prawdziwe emocje, by nas nie dołować. Gdy drzwi się uchyliły ujrzałyśmy ją.. Podłączona do kilkunastu różnych kabli, wokół niej pełno lekarzy. Widzę jak klatka piersiowa blondynki delikatnie się unosi i opada. Jest taka słaba, widzę jej bladą cerę, sine usta.. Boże i co ja narobiłam? Oparłam obie dłonie na szklanej szybie, która dzieliła nas od ciała mojej przyjaciółki, mojej Pati.. Zaczęłam jeszcze głośniej płakać, w myślach błagałam Boga by pozwolił jej wrócić do nas, przecież nie może zabrać duszy bezbronnej kobietki właśnie teraz. Potrzebuję jej, przysięgam, że jeśli ona odejdzie i ja nie będę miała po co zostawać. Ważniejsza przyjaźń od miłości, a postąpiłam inaczej.. Danielle wtuliła moją głowę do siebie, czułam, że również płacze, bo łzy spływające po jej policzkach kapały na moje czoło, które oblał pot. Pati była silną osobą, więc dlaczego to zrobiła? Przecież zawsze się uśmiechała, była radosną duszą - a jednak potrafiła doskonale ukrywać swoje uczucia. Za radosnym uniesieniem kącików ust chowało się prawdziwe cierpienie.







Z perspektywy Josha: 
  

   Człowiek w spokoju nie może zjeść sobie kolacji, gdyż wzywają go do pracy. No cóż nie każdy ma luksusowe życie. Wsiadłem do samochodu i ruszyłem do szpitala, bo właśnie tam odbywam staż, jednak ordynator dopuścił mnie do pomocy w wypadkach okaleczeń, stłuczeń, złamań czy chorób. Dostałem informację, że 18- letnia dziewczyna próbowała popełnić samobójstwo - to smutne, że w tak młodym wieku, ktoś nie chce już żyć. Przecież ma wiele do zrobienia, no ale on uważa, że już nic. Zaparkowałem samochód i pędem ruszyłem na salę, w której leżała pacjentka. Po drodze mijałem się z dwiema dziewczętami, którym ktoś udzielał pomocy, gdyż były w ciężkim stanie psychicznym. Zwłaszcza brunetka z błękitnymi oczami, twarz jej zalewały litry łez. Musiały być bardzo przywiązane do poszkodowanej, no cóż trudno jest być bezsilnym, gdy bliska nam osoba umiera..
Otworzyłem szklane drzwi i moim oczom ukazała się Patrycja - to ona próbowała się zabić? Po moich policzkach spłynęła łza, przecież to jest moja siostra i.. Nie mogę jej stracić, nie w takiej sytuacji, jest taka młoda. Jako starszy brat muszę się nią opiekować, zrobię wszystko by z tego wszyła.
Podszedłem bliżej niej, wydawała się jakby oddawała ostanie swoje tchnienie. Schyliłem się i ucałowałem w czoło. Jest dla mnie najważniejszą osobą, musi żyć..
- Pati, wiem, że mnie słyszysz to ja, Josh. Wracaj do nas, wszyscy czekamy, twoi znajomi również tutaj są. Przyjaciółki cały czas oczekują aż otworzysz śliczne oczka i spojrzysz na nie. Kocham cię - uściskałem dłoń i wyszedłem do lekarza dyżurnego by czegoś się dowiedzieć. Zauważyłem doktora Kwiatkowskiego, który przeglądał kartę zdrowia, może to była jej?
- Panie Andrzeju, wiesz może jaki jest stan Patrycji Nowak? Jakieś dwie godziny temu ją tutaj przywieziono, chciała popełnić samobójstwo przecinając sobie żyły.
-Właśnie mam wykaz jej badań. Czy to twoja dziewczyna? - uśmiechnięty spytał.
- Nie, siostra.
- Przykro mi . . Stan jest stabilny chociaż nie najlepszy. Dziewczyna wyjdzie z tego, ale musi mieć ogromne oparcie w tobie. Wiem, że to twoja siostra, musisz ją wspierać, przeszła załamanie psychiczne. Teraz czeka nas ważna noc, kto wie czy nie wpadnie w śpiączkę, gdyż upadając uderzyła bardzo mocno głową w kant komody - poklepał mnie po ramieniu i odszedł. Wróciłem do sali, gdzie na krzesłach spały dziewczyny, które spotkałem wcześniej. Usiadłem obok wysokiej, ciemnoskórej dziewczyny i po chwili również usnąłem.



" Doskonale wiedziała, że po jej samobójstwie wszyscy nagle zdadzą sobie sprawę, że tak na prawdę nic o niej nie wiedzieli "





------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


Na początek pragnę podziękować za tyle nominacji ! - wszystko uzupełnię jak i zaległości na blogach. Radośnie jest czytać kilka komentarzy pod rząd o informacji z nominacją - dziękuję! 




Przepraszam za błędy, które na pewno są. Tak bardzo chciałam dodać dzisiaj dział, że brakło mi czasu na przeanalizowanie tekstu. Oczywiście zrobię to, także wszystkie błędy poprawię. Co do rozdziału - hm, do końca nie wiem sama jaki jest. Zwyczajny czy może jednak coś się w nim dzieje - w sumie chyba dużo. 
Dziękuję z całego serca za wspaniałe komentarze, tyle odwiedzin - nie przypuszczałam, że was tylu jest. Cieszę się ogromnie. 


Informacja - ach kolejna : c

Bardzo was przepraszam, ale rozdział 17 ujawni się nie wcześniej niż 2 tygodnie. Mam wyjazd - 5 godzin jazdy od mojego domu i wracam dopiero w weekend ale właśnie za 2 tygodnie. Smutno mi, gdyż bardzo się do was przywiązałam. Pisząc każdy post przelewam swoje uczucia, więc będzie mi bardzo trudno spędzić tyle czasu samej, walcząc ze sobą .. Oczywiście będą tam inni ludzie, ale nie lubię się śmiać, gdy jest mi smutno, a udawać nie chcę - kto wie czy nie będę musiała? Jest rok szkolny, widuję osoby, z którymi mam dosyć stabilny kontakt - nie wystarczający na zaufanie. Niestety boję się kolejny raz zaufać, by ktoś nie zranił mnie jak kiedyś pewna osoba. Czasami się śmieję ze swojej głupoty, która jest na prawdę nieobliczalna.. Mam bardzo fajnego nauczyciela od angielskiego, który doprowadza mnie do śmiechu, może dlatego, że nie jest aż tak stary? No ma dwadzieścia parę lat. Jak coś opowie i ja dołożę  coś od siebie, to po prostu potrafimy się oboje śmiać całą lekcję - wspaniale, że są nauczyciele, którzy z szacunkiem traktują uczniów. Jeszcze raz was bardo przepraszam i do zobaczenia. 






Pozdrawiam
Do następnego.                                                          
Szablon wykonany przez Lady Spark