"Nigdy nie zrobiłam tego jak mądry człowiek
Nie mogłam tego ograniczyć jak biedak kradzieży
Zmęczona życiem jakbym była niewidoma
Mam dość patrzenia bez zdolności odczuwania
To jest sposób w jaki mi przypominasz
To jest sposób w jaki mi przypominasz
Kim naprawdę jestem
To nie w Twoim stylu mówić przepraszam
Czekałam na inną historyjkę
Tym razem popełniłam błąd
Wręczając Ci serce warte złamania
Myliłam się, byłam przygnębiona
Byłam na dnie każdej butelki
Te pięć słów m mojej głowie
Krzyczy: "Czy my się jeszcze dobrze bawimy?"
Czy my się jeszcze dobrze bawimy?"
Z perspektywy Josha :
Mija druga już z rzędu doba, a Patrycja nadal nie została wybudzona ze śpiączki farmakologicznej. Dziewczyna popadała w ciężki stan depresyjny, to wszystko ją przerosło. Jak widać wybrała jakąś drogę, błędną. Chciała się od tego uwolnić, niestety nie w taki sposób, którym wymierzyła sobie karę za czyjeś błędy. Bladego pojęcia nie mam co mogę w tej sytuacji zrobić.. Całymi dniami przebywam z nią, również jej, jak i nasi rodzice przesiadują godzinami w szpitalu. Przyjaciele nie odchodzą od niej na krok, zwłaszcza Maja i ciemnoskóry brunet, który pociesza i dba o brunetkę. Nie raz słyszałem jak zapewnia ją, że będzie dobrze, że się obudzi. Póki co nie możemy tego zrobić, bo ona nie tylko targnęła się na swoje życie ale również jest bardzo wychudzona, odwodniona. Mało brakowało a popadła by w zaawansowany stan anoreksji, w jej przypadku prowadziłaby do śmierci. Wszyscy przejęliśmy się tym, że gdyby nie szybka reakcja jednej z przyjaciółek po prostu by jej tutaj nie było. Ona musi żyć, ma tyle do zrobienia, kocham ją.. Nie mogę kolejny raz stracić własną siostrę, z którą tak wiele mnie łączy. Rodzice obiecali mi, że jeżeli zechce aby zniknęli z jej życia jak dawniej zrobią to, ale będą chcieli tylko do czasu do czasu usłyszeć jej głos. Oni tak na prawdę ją kochają, przecież własnego dziecka nie oddaje się bez powodu, zawsze jakiś jest. Jej fotografie widnieją na beżowej ścianie w naszym salonie. Są w każdym pomieszczeniu, dobrze wiedziałem kim jest osoba ze zdjęcia, nigdy jednak nie przypuszczałem, że dojdzie do naszego spotkania. Jesteśmy, znamy się, tylko że ta tragiczna sytuacja przekreśliła wszystko. Ciężką pracą można wszystkiego dokonać, będzie szczęśliwa, obiecuję jej to. Dotarłem na miejsce, do którego zmierzałem, mianowicie gabinetu lekarza. Chciałem wypytać się dokładnie o jej stan, czy można ją już przywrócić do normalnego funkcjonowania, chociaż wiem, że przeżyje nie mały szok. Zapukałem w białe, drewniane drzwi, słysząc oczekiwane słowo lekko pociągnąłem za klamkę i ruszyłem w głąb pomieszczenia.
- Dzień dobry, ja w sprawie siostry - usiadłem na wskazane przez czterdziestolatka miejsce.
- Właśnie miałem cię zawołać. Mam bardzo dobrą nowinę, Patrycja Nowak właśnie zostaje wybudzana, dziwne, że pielęgniarka nie powiedziała ci - od razu na mojej twarzy zagościł uśmiech.
- Na pewno mówiła, tylko że dużo rozmyślałem i mogłem zignorować jej gadanie - pokiwałem twierdząco głową.
- Przez te dni widziałem jaki jesteś nieobecny. Rodzinna tragedia musiała być dla ciebie nie małym przeżyciem, wiem, że blondynka jest tą dziewczyną, o której mi tyle opowiadałeś. Nadszedł moment, w którym to się zobaczyliście. Nie zmarnuj tego i bądź przy niej chodź by nie wiem co. Niech spędza z tobą jak najwięcej czasu, tego teraz będzie potrzebowała najbardziej - pożegnałem się z doktorem i niemal pobiegłem do pokoju, gdzie znajduje się Pati. Po drodze trącałem ludzi, przepraszając podążałem dalej. Grupka znajomych wraz z Mają siedzieli na krzesłach w korytarzu. Spoglądali na mnie z wymalowanym zdziwieniem, ale również smutkiem. Podszedłem do szyby, oparłem o nie dłonie i przyglądałem się poczynaniom lekarzy. Po policzku zaczęła spływać mi łza, widząc moją bezbronną młodszą siostrzyczkę. Nawet wrogowi nie życzylibyśmy śmierci, co dopiero komuś bliskiemu. Na znak jednej z pielęgniarek bez wahania wszedłem.
- Pacjentka za kilka minut powinna się obudzić. Bardzo proszę nie zadawać jej dużo pytań i zająć tylko chwilę. Musi dojść do siebie, odpocząć - po ramieniu poklepał mnie dr. Kwiatkowski.
- Dobrze - kątem oka widziałem jak wszyscy wychodzą. Usadowiłem się na łóżku obok dziewczyny, która wyglądała niczym wrak człowieka. Blada twarz, sine powieki, wyodrębnione kości policzkowe. Jej dłonie lekko drgnęły, zaczęła ruszać palcami - chciałbym po odpinać wszystkie podłączone do jej kruchej dłoni
kable, lecz nie mogę. Przyglądałem się z uwagą młodej, czekając na uniesienie się powiek. Zacisnąłem jej dłoń w mojej pocierając opuszkami palców po nadgarstku. Uniosłem ją do góry i ucałowałem, rozpierała mnie euforia. Kolejne łzy wypłynęły z moich oczu, spuściłem głowę spoglądając na jej poranione nadgarstki. Niby blizny ukryte są pod plastrami, lecz dobrze wiem jak wyglądają. Najgorsze jest to, że są to niezapomniane wspomnienia, bowiem takie cięcia nie szpecą aż tak ciała ale psychikę. Rozpłakałem się jak małe dziecko, nie mogłem powstrzymać nadchodzącej fali płaczu. Poczułem zamykający się ucisk na dłoni, którą trzyma w objęciu Pat. Zacisnąłem ją jeszcze mocniej, przecierając oczy.
- Nie płacz - usłyszałem drżący, cichy głos. Uniosłem wzrok, który spotkał się ze spojrzeniem dziewczyny. Do jej oczu również napływała woda. Lekko przymknęła oczka z których wypłynęły łezki. Powieki miała przekrwione, na wargach widniały strupy po zaciskających się na nich zębach. Każdy jej dech wydawał się ostatnim. Z jej ust wydobywał się lekki sap, mocno nabierała powietrza, jakby obawiała się uduszenia.
- Oddychaj , wdech i wydech - otarłem wilgotne policzka i wtuliłem głowę w blond włosy. Gładziła mnie po głowie, czochrała włosy.
- Przepraszam, na prawdę nie chciałam tego zrobić.. Przepraszam - usłyszałem łkanie, oderwałem się od niej, na nowo obejmując dłońmi.
- Nie masz za co, nic nie zrobiłaś - ucałowałem ją w czoło. Delikatnie się uśmiechnęła, co sprawiło jej lekki ból, ponieważ kąciki ust miała ze strupiałe. Zauważyłem jak spogląda w kierunku ogromnej szyby, odwróciłem głowę i ujrzałem te same osoby, które siedziały na korytarzu, tylko że teraz patrzyli na nas zapłakani.
- Zawołasz ich ? - zadała pytanie cieniutkim głosem.
- Musisz odpocząć, jutro do ciebie wpadną.. Zdrzemnij się.
- Spałam długo, chciałabym chociaż porozmawiać z Mają. Proszę .. - spojrzała na mnie błagalnym wzrokiem.
- No dobrze, ale nie długo - jeszcze raz ucałowałem ją w czółko i wyszedłem.
- Maju, Patrycja chciałaby z tobą porozmawiać. Pozostałe osoby mogą to zrobić dopiero jutro, ponieważ jej organizm jest osłabiony, potrzebuje regeneracji. Przepraszam was bardzo, ale niestety musimy do tego się dostosować. Proszę cię, nie zadawaj jej dużo pytań, nie opowiadaj jeszcze nic z tego, co się wydarzało. Musi się oswoić z tym wszystkim, a tego jest dużo - posłałem im uśmiech i poszedłem.
"Czasem człowiek musi przejść przez piekło by zamienić się w anioła"
Z perspektywy Patrycji:
Spoglądam no swoje dłonie, delikatnie nimi ruszając. Czułam ich odrętwienie jakbym dopiero co poznawała do czego są potrzebne. Najmniejszy ruch sprawiał mi ogromny ból. Dlaczego ja to zrobiłam? Jestem głupia .. Zraniłam ich .. Wpatrywałam się w urządzenia, do których byłam podłączona. Po chwili do pokoju weszła brunetka, która rzuciła mi się w ramiona.
- Przepraszam - powiedziałam lekko ją odpychając..- Jestem egoistką, zraniłam was, nie chciałam .. Przepraszam .. - po raz kolejny się rozkleiłam. Spuściłam wzrok wbijając w dłoń przyjaciółki.
- To my powinniśmy cię przepraszać a nie ty. Przez nas jesteś tutaj, zrobiłaś to tylko i wyłącznie z naszej winy. Poświęciłam ci mało czasu, ale obiecuję to wszystko się zmieni. Będzie jak dawniej - ucałowała mnie w policzka, ocierając dolną powiekę, na której powiesiły się łzy.
- to wszystko moja wina ..
- NIE ! ! Nie możesz w to wierzyć, pamiętaj - dziewczyna uniosła się.
- Ale to prawda, nie powinnam żyć. Skrzywdziłam wielu ludzi, w tym własnych przyjaciół.
- Dobrze wiesz że nie jest tak, że to kłamstwo.. Wiesz o tym. Gdybyś nie powinna żyć to byś się nie narodziła
- Żyje przez przypadek - zacisnęłam pięści.
- Przypadek nie istnieje. Nic nie dzieje się przez przypadek.. Nic nawet to, że się poznałyśmy nie było przypadkiem tym bardziej to, że się urodziłaś też nim nie było - ciemnowłosa lekko się uśmiechnęła.
- Jestem zbędna .. - przerwałam krótką ciszę.
- Chciałaś żyć, gdyby nie to nie żyłabyś już. Jesteś potrzebna, szczególnie mi.. Przecież wiesz o tym .
- Próbowałam się zabić ..
- I nie wyszło! To też nie jest przypadek rozumiesz ? Wszystko jest zaplanowane, masz wybór. Wybierzesz to, stanie się to, wybierzesz coś innego stanie się coś innego. Nie próbuj więcej rozumiesz? Nie możesz znów próbować, zabraniam, kategorycznie ci tego zabraniam. Bo jeśli piekło istnieje, nie chcę byś się w nim smażyła wieczność
-spróbuję ten ostatni raz. Tym razem mi wyjdzie, mam plan - oderwę się od wszystkiego. Nie mogę spojrzeć im w oczy, przecież przeze mnie spędzają wolny czas w szpitalu. Mimo, że mnie nie znają.. Oni mnie nienawidzą, jestem zbędną rzeczą, niczym więcej.
-NIE!! Nie możesz, słyszysz? Nie możesz, błagam Cię.. Jeżeli to zrobisz znienawidzę cię. Znienawidzę rozumiesz ? - Homles wybuchnęła płaczem.
- Będę już martwa ..
- Będziesz cierpiała gorzej niż teraz. Z nienawiści i samobójstwa, bo nikt kto świadomie przerywa koleje losu nie będzie czuł się szczęśliwy. Masz tego nie robić, rozumiesz? - dziewczyna starała się nie płakać. Niestety jej to nie wychodziło. A ja ? Wpatrywałam się w nią, ciesząc się, że walczy o mnie. - Dlaczego? Po co mam żyć? Po co ... ?
-BO ZABRANIAM CI SIĘ ZABIJAĆ, ZABRANIAM PO PROSTU I MASZ ŻYĆ ŻEBY UMRZEĆ JAK CZŁOWIEK, ŻEBY NIE UMIERAĆ W SAMOTNOŚCI, MASZ ŻYĆ ŻEBY ZDOBYĆ TO, CZEGO PRAGNIESZ, MASZ ŻYĆ ŻEBY STAŁO SIĘ TO, CO MA SIĘ STAĆ ŻEBY NIE ZACHWIAĆ PORZĄDKU I HARMONII. MASZ ŻYĆ ŻEBY NIKT NIE LAŁ ŁEZ Z TWOJEGO POWODU, ŻEBY NIKOMU NIE SPRAWIAĆ BÓLU WIEDZĄC JAK BARDZO ON ROZRYWA.PO PROSTU CI KAŻĘ, KAŻĘ CI ŻYĆ.. ZABRANIAM ZABIJAĆ SIĘ. JEŻELI TEGO NIE ZROBISZ WEZWĘ LUCYFERA I POWIEM MU ŻEBY TAK CIĘ WYCHŁOSTAŁ ŻE BĘDZIESZ KRZYCZAŁA MOJE IMIĘ TAK ŻE JE USŁYSZĘ. PO PROSTU ŻYJ. DAJ SOBIE SZANSE - niemal krzyczała na cały szpital. - Dobrze, będę żyła .. Jak na razie - ostatnie słowa wypowiedziałam szeptem, dziwiąc się, że usłyszała.
- Nie jak na razie !! Będziesz żyła dopóki nie umrzesz na cukrzycę, na raka, na niewydolność nerek czy na zawał serca. Dopóki nie posiwiejesz, dopóki nie wyłysiejesz, nie zobaczysz wszystkiego wartego zobaczenia. Będziesz żyła, dopóki nie powiesz z czystym sercem: " zrobiłam wszystko, co mogłam zrobić i jestem szczęśliwa." Dopiero wtedy pozwolę ci ze spokojem zamknąć oczy - otrząsnęłam się z amoku. Co ja w ogóle wygaduje, przecież pragnę żyć. Poznawać wszystko w samych superlatywach, zmienić to, czego nie zdołałam.
- Straciłam wszystko, przez swoją głupotę - twierdząco kiwałam głową, wstrzymując łzy, przygryzając drżąca wargę. Zaczęła się z niej sączyć krew, odczułam lekkie ukłucie, ale udawałam, że nie sprawiło mi to większego bólu. Chociaż sakramencko piekło..
- Ty nie możesz myśleć, że przegrałaś !! - poddenerwowana dziewczyna wstała, chwytając mnie mocno za dłoń, gładząc ją opuszkami palców dawała do zrozumienia, że kocha mnie i będzie ze mną jak dawniej.
- Patrz na mnie - dodała po chwili ciszy. - Nie przegrałaś... Nigdy! Te ślady na twojej skórze to nie jest porażka - to bitwa. Walczysz dziecino. Każdy dzień, godzina czy minuta. Każda przeklęta noc. Nie płacz -
starła wypływającą z oczu łzę. Spuściłam głowę, wbijając wzrok w trzęsącą się dłoń. - Spójrz na mnie - uniosła mój podbródek ku górze. Jej spojrzenie zderzyło się z moim. Zacisnęłam dłoń w pięść, a ona nadal głaskała ją. - Już nigdy się nie skrzywdzisz, dobrze? Możesz przestać, potrafisz. Potrzebujesz czasu.. Wiem, że jesteś w stanie zmienić ten okrutny świat na lepsze. Zacznij od uśmiechu. Uśmiechnij się dla mnie, teraz.
- A co jeśli demony powrócą ? - zaskoczyłam ją tym pytaniem. Zaczęła uważnie mi się przyglądać.
- Gdzie jest twoja silna wola? Co się z nią stało? Czy już na prawdę jesteś taka słaba, zmęczona życiem, że nie umiesz walczyć? Co się stało z osobą, która wybuchała śmiechem wtedy, kiedy trzeba było zachować ciszę, która była szalona i każdego dnia robiła coś głupiego? Która kochała otaczający ją świat, ludzi.. Która umiała stoczyć walkę z każdą przeciwnością i się nigdy nie poddawała?
- Odeszła - westchnęłam.
- Ona jest tutaj, przede mną. Siedzi w śmiesznej piżamie i w głębi serca cieszy się, że jednak żyje. Powtórz, gdzie ona jest ?! - objęła moje ramiona dłońmi.
- Tutaj .. - mruknęłam.
- Nie słyszę ! - huknęła, aż mną wstrząsnęło a na moim ciele pojawiły się dreszcze.
- TUTAJ !! - krzyknęłam najgłośniej jak potrafię.
- No właśnie - zaśmiała się. - A teraz śpij - powiedziała układając mnie do łóżka, przykrywając kołderką po same uszy.
- Nie chce mi się - zapierałam się niczym małe dziecko.
- Zrób to dla nas .. Dla mnie - ucałowała mnie w czoło na pożegnanie i odeszła.
- Przyjdziemy jutro całą chmarą ! - krzyknęła stojąc w drzwiach. Po chwili zostałam sama, zdając sobie sprawę z tego, co tak na prawdę próbowałam zrobić. Łączyłam fakty, to, że tak na prawdę mam innych rodziców, którzy mnie oddali. Ale dlaczego? Przecież .. Nie kochali mnie ? Zaczęłam rozmawiać sama ze sobą, kiwając głową, przytakując. Poczułam jak skroń przeszywa mocne ukłucie, chyba za bardzo się rozgadałam - zaśmiałam się w myślach. Ułożyłam się na boku, wiedząc, że i tak nie usnę. A jednak, oddaliłam się w krainę Morfeusza.
" Nagle wybucha w tobie wszystko, każde skrywane i nie skrywane uczucie. Każda emocja, każda łza, każdy krzyk i każdy ból. Nie wiesz co się z tobą dzieje, świrujesz.. To gorzej niż piekło, niż jego ostatni stopień. Gorzej i głębiej i mocniej i ciężej i dłużej "
------------------------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam - wiem, że mnie to nie usprawiedliwia ale jednak muszę to zrobić. Sądziłam, że pogodzę wszystkie problemy.. Nie udało się a bloga nie mogę pozostawić, jest częścią mnie. Przelewam całe uczucia, emocje. Dziękuję czytelnikom, że byli i są. Dziękuję..
Codziennie przeglądałam statystki i stale ktoś na blogu przebywał. Pojawiali się nowi z czego ogromnie się cieszę. Mam nadzieję, że cieszycie się z mojego powrotu i zrobicie mi taki mały prezent w postaci komentarzu jaki ja uczyniłam wam :)
Dziękuję za tyle wyświetleń, komentarzy - jesteście wielcy.
Dziękuję Rose, Kindze i Sarze - które nadal są ze mną. Wspierają w trudnych sytuacjach i pocieszają. To dzięki nim jeszcze pośród was przebywam.
Przepraszam was również za krótki dział ale napisałam go w jeden dzień, dzięki miłym słowom stałych czytelniczek. Zachęcam was do pisania, żalenia się ( że tak to ujmę ) na gg. Chętnie wysłucham, poznam nowe osoby, które borykają się z podobnymi wydarzeniami. Łączy nas więź i dobrze o tym wiemy.
( Wyróżniony dialog w wypowiedzi Patrycji jest przeróbką słów z portalu fb : " Umiem być ciszą " - polecam z całego serca profil, ponieważ jest cudowny ) .
Pozdrawiam i oczekuję na parę słów :)
Do następnego.