" Będę rozmawiał spokojnie o problemach mego życia Mówili: nie będzie dobrze już weź się przyzwyczaj To moje smutne dni znowu siedzę i pisze teksty Choć mam tysiące fanów jestem sam i nie lepszy "
ODCHODZĘ
Z trudem wam to ogłaszam, ale niestety podjęłam już decyzję, że odchodzę. Nie jest to mój nagły wymysł, o zawieszeniu bloga myślałam od dłuższego czasu. Zawsze jednak wmawiałam sobie by zostać i poczekać może w końcu ktoś zostawi chociaż ten jeden błagalny komentarz. Niestety coraz mniej osób pozostawia nawet pusty komentarz, o który tak bardzo was prosiłam. Pewnie pomyślicie sobie, że jestem egoistką bo myślę tylko o opinii lecz nie zdajecie sobie sprawy jak to jest wchodzić na blog i widzieć, że jest ponad 1000 wyświetleń a komentarz pozostawiło tylko 10 osób w tym jeden spam zapraszający na swój blog ale niestety nie raczyła ta osoba zostawić opinii na temat bloga, na którym właśnie spamuje. To przykre błagać was o komentarze i widać, że nic się nie poprawia. Wy jesteście źli na mnie tak jak i ja na was, w sumie to ja jestem wściekła. Ogarnia mnie niespotykane wcześniej uczucie złości, wkurwienia... Nie zdajecie sobie sprawy jak długo przesiadywałam na komputerze pisząc rozdziały - co najmniej 6 godzin dziennie by odnaleźć odpowiednią piosenkę, napisać odpowiednie wiersze czy poszukać ich, dopasować cytaty do działu, znaleźć fotografie, które skomponują się idealnie ze wszystkim i co najważniejsze powrócić do tragicznych wspomnień. Nikt z was pewnie nie zdaje sobie sprawy, że rozpamiętywanie zabija - chociaż często wszyscy rozdrapujemy niedawno ze strupiałe rany. Całymi dniami siedziałam i pisałam albo w zeszycie albo na bloggerze. Traciłam godziny, dni i miesiące, które mogły być wspaniałe a teraz nie wiadomo czy nie były moimi ostatnimi. Poświęciłam wiele i sądziłam, że zauważycie jak bardzo mi zależało, jak bardzo się starałam. Próbowałam uciekać od problemów przesiadując tutaj i odpowiadając na wasze komentarze. Jednak nadeszły dni, gdzie nie było na co odpowiedzieć więc straciłam jakąkolwiek wenę. Straciłam humor, popadłam w stany, z których ciężko mi wyjść. Zachorowałam ale nadal siedziałam i czekałam na jedną, jedyną opinię. Stawiam was ponad swoje zdrowie, owszem dział pisałam zawsze z sercem i przelewałam wszystkie uczucia, to co mnie trapi. Teraz kumuluje się ich jeszcze więcej, ale zacznę na nowo dusić je w sobie. Pisząc tego pożegnalnego posta płaczę, bo tak na prawdę nie chcę odchodzić lecz mija się z celem tracić znowu tyle godzin na marne. Czułam w głębi serca, że historia wam się podoba, sądziłam, że na prawdę przypadnie komuś do gustu. Niestety chyba się przeliczyłam? Jest mi ogromnie smutno i chociaż na podwórku jest mroźno, ponoru i sypie śnieg to wyjdę posiedzieć by ogarnąć wszystko i jakoś rozplanować dni. Tyle serca w to wkładam, że teraz nie mam pojęcia co ze sobą zrobić. Nie wychodziłam na podwórku, nie spotykałam się na mieście z nikim - w sumie to nie mam nikogo. Dziękuję osobom za te komentarze, które pozostawiali, za tyle odwiedzić i obserwujących.
Kiedyś jeszcze tutaj powrócę, postaram się zacząć kolejny raz wszystko od zera. Walczyć wiedząc, że i tak stoję na przegranej pozycji. Może gdy zobaczę, że jednak jesteście i nie pozostawicie mnie to wrócę szybciej? Może gdy ujrzę wasze problemy, prośby o pomoc, myśli, które was rujnują nie będę mogła siebie powstrzymać i wam odpiszę? Może wówczas powstanę na nowo z kolejnym działem, który był skończony.
Miałam nadzieję, że jednak wszystko się zmieni. Powrócicie i dacie mi motywacje na kolejne działy, tak jak dawniej. Niestety wy odeszliście jak inni, więc i jak odchodzę. Jak widać " nadzieja matką głupich "
Pozdrawiam was i całuję słonka !
-67 osób zaznaczyło, że czyta blog -37 osób obserwuje -556 komentarzów ( połowa to moje odpowiedzi ) -15 359 wyświetleń Wiele was było, szkoda tylko, że nawet połowa nie pozostawiła nawet pustego komentarza. Jak widać blog był lubiany, czytany - niestety nikt tego nie okazuje. A dzisiaj czuję tylko rozczarowanie.
" A ta arytmia może mnie zabije kiedyś, a może nie. I najgorsze, że ta historia jest prawdziwa, tak jak to, że chciałem żebyś tu była szczęśliwa ale ze mną, żebyś dzieliła tą codzienność. Nigdy nie chciałem zabijać, ale zabiorę Cię w ciemność. Czeka Cię piekło, ja w swoim jestem odkąd mimo słońca ulice zaczęły moknąć. Zabiorę Cię tam złotko, pójdziemy prosto tak, a twoje oczy to już nie moje okno na świat. Gdyby nie to, zniknąłby mi wreszcie z oczu płacz, a z ust "Kurwa mać, kurwa mać i kurwa mać!". I dłużej się nie uda grać mi, w końcu nóż wbiję w klatkę. Bo lepiej by było, gdybyśmy byli martwi, gdyby nie to, że już nie mamy tylu spięć to zbiłbym termometr i wpierdolił rtęć. I gdyby nie to wszystko, to byłoby dobrze wiesz. A tak poza tym, to wcale nie jest okej, nie jest okej, cześć "
" Przepraszam, naprawdę, jestem zdruzgotana Próbuję z całych sił założyć to jakoś w całość Nie widzę sposobu, zamknięta w bólu, w którym mnie zostawiłeś Analizuję, czekam na coś, co się nigdy nie stanie
Gwiazdy zblakły, runęły w przestrzeń Zniknęły z nocy jak ty i ja
Powiedz mi gdzie odchodzi miłość, kiedy znika Powiedz mi gdzie odchodzą serca, kiedy się mylą Nagle ktoś stał się nikim, jestem niespełniona, niespełniona, niespełniona niespełniona, niespełniona, niespełniona "
Delikatnie otworzyłam obolałe oczy, które okropnie mnie szczypały. Zapomniałam jak to jest płakać śpiąc. Często popadałam w amok smutku, wylewając litr wody z oczu, że po prostu łzy samowolnie wypływały zostawiając nie tylko przyschnięte strugi ale również podrażnione tęczówki. Zaczerwienione gałki oczne, sine powieki, zaschnięte policzka, które nie rumieniły się już tak jak dawniej. Kilkakrotnie zamrugałam sprawiając, że kropla uwolniła się z oka. Spłynęła prostą linią na podbródek, upadając na ziemię gromkim hukiem. Uniosłam dłoń, na której to pozostawiłam ślad po niespełnionych marzeniach, demonach, które tyle złego uczyniły, tyle rzeczy w pustym świecie zabrały. Dlaczego? Wiele nie miałam, a straciłam więcej niż kiedykolwiek przypuszczałam. Przejechałam dłonią po wcześniej wykonanych cięciach, które zamieniły się w strupy i nieprzemijające wspomnienia. Nie chciałam się zabijać, o śmierci nawet nie myślałam. Owszem często w głowie pisałam czarne scenariusze dla własnej osoby ale nie chciałam umierać. Chociaż wiem, że gdybym odeszła mogłabym na nowo zacząć żyć. To tak jakby człowiek po raz drugi się narodził. Zaczyna wszystko od nowa, wie na co uważać, kogo się wystrzegać a z kim rozmawiać. Być może po drugiej stronie czyha coś lepszego? Kto wie co nas czeka? Może szczęście te prawdziwe? Dobrze pamiętam dzień, w którym sama wybrałam dla siebie karę. Wówczas wszystko mnie przerosło, nie miałam tej siły co kiedyś, nie potrafiłam dłużej walczyć z głupimi myślami, które znikąd kumulowały się. Wiedziałam, że i tak z nimi przegram, po co miałam się wysilać? Tak bardzo ich zraniłam moją Maję, która wiele dla mnie znaczy. Nie powinni mnie ratować, sprawię tylko kłopot, chcę dla niej jak i Dan przysunąć skrawek nieba tutaj, gdzie demony czują się jak u siebie. Dlaczego nie mogę być kimś komu w życiu się powodzi? Dlaczego wszystko muszę rujnować? Mówią, że najpierw trzeba przejść przez samo centrum piekła aby móc znaleźć się w niebie, lecz gdy człowiek piekło ma na ziemi wraz z tymi wszystkimi potworami, Lucyferami - nie ma żadnych szans na odrobinę szczęścia. Mija już prawie tydzień odkąd leżę przypięta do tych wszystkich urządzeń w białym pokoju. Przyglądam się przez okno przychodnim, którzy mają tyle siły by uśmiechnąć się odrobinę. Oni też odwiedzają swoich bliskich, również są tam gdzie ja, tylko że niektórzy wygrywają ze śmiercią patrząc jej w środek paszczy. Są również ci, którzy nie mieli na tyle odwagi, wiary, nadziei sprzeciwienia się wszystkiemu. Mamy ułożone koleje własnego losu ale przecież zawsze można je zmienić. Ludzie często wpychają dłonie tam gdzie nie powinni przekreślając czy odbudowując fundamenty niegdyś pięknego zamku, który pod uciskiem stał się stertą ruin. Majka z Danielle codziennie przesiadują u mnie, rozmawiamy lecz inaczej... Tamte chwile nie powrócą, nic nigdy nie będzie jak dawniej. One mają własne życie, w końcu znalazły osoby, dzięki którym wstają pozytywnie nastawione do z góry przegranego dnia. Wpadła również paczka tych całych przyjaciół Homles z Malikiem.. Miałam o nim złe zdanie, nie powinnam od razu zakładać, że chce ją tylko wykorzystać. To na prawdę wspaniały człowiek - wrażliwy, uczciwy, ideał. Spędzili ze mną nie całe 7 dni a tyle o nich się dowiedziałam. Blondyn o błękitnych oczach jest strasznym głodomorem i gadułą. Jednak każdemu poprawi humor, bardzo pozytywna osoba, od której bije ogromna fala ciepła. Louis, który uwielbia marchewki i wszystko co ma paski to jeszcze większa papla niż Niall, nie wspominając o perfekcyjnym Liamie, który jest strasznie uporządkowany. Każdego postawi do pionu, tak na prawdę to taki tatuś tych chłopców - dba o nich jak nikt inny. Idealnie pasuje do kędzierzawej, która ma takie same cechy jak on. Przynosi mi kosz owoców, pełno jedzenia. Mimo, że wszystko i tak Horan zjada, ciesząc się jak głupie dziecko to i tak z całego serca mu za to dziękuję. Jest jeszcze on.. Chłopak, którego spotkałam wcześniej w barze. Już wtedy wydawał mi się tajemniczy, zarozumiały, pyskaty. Najlepsze jest to, że moje przypuszczenia w stu procentach się sprawdziły. Parę razy powiedział zamalowane sztucznym uśmiechem, smętne "cześć". Nie rozmawiamy ze sobą, bo oczywiście gwiazdożyna na starcie poinformowała mnie, że siedzi tu z przymusu, a ja rujnuje mu całe plany.. Przykro jest słyszeć takie słowa lecz nie pierwszy i nie ostatni raz ktoś bezmyślnie sprawia mi ból. Można do tego przywyknąć, gdy smutek i chamstwo ludzi staje się rutyną twojego dnia. Maja z Zaynem poinformowali mnie, że mam zamieszkać z nimi. W jednym mieszkaniu z kędzierzawym będziemy toczyć wojny. Podobno dzisiaj wypisują mnie ze szpitala. Braciszek, który troszczy się o moje dobro najwięcej ma podrzucić swoją siostrunię pod same drzwi. Oczywiście mogłabym sama przecież pojechać do nich, no ale Josh jest nadopiekuńczy. Otacza mnie niespotykanym dotąd uczuciem kochającego się rodzeństwa. Rzeczy miałam już spakowane, czekałam tylko na niego. Usiadłam na kraju łóżka, podkuliłam nogi i w ciszy rozmyślałam jak mam dalej żyć. Po paru minutach kremowe drzwi uchyliły się, a za nimi stał uśmiechnięty brunet, który przytulił moje drobne ciało.
- Gotowa? - zapytał biorąc moją torbę.
- Nie.. - spuściłam głowę.
- Wszystko będzie dobrze, zobaczysz. Będę cię odwiedzać tam codziennie, a gdy ktoś ci coś zrobi, to stłukę na kwaśne jabłko - ucałował mnie w czoło. Wstałam i starałam się wykonywać kroki lecz dziwnie się czułam. Jakby moje kości dopiero co się zrastały, jakbym po raz pierwszy szła. Kolana lekko uginały się, nogi przesuwałam po podłodze a masę ciała opierałam o trzymającego mnie brata.
- Chyba się zależałam - zaśmiałam się z sensu wypowiedzianych słów.
- Chociaż raz masz rację - prasnął śmiechem. Dziwiło mnie czemu on nadal jest w białym fartuchu. Przecież nie jest mu potrzebny podczas kierowania samochodem. Chłód przeszył moje ciało pozostawiając dreszcze. Wciągałam do płuc powietrze, które od razu mnie orzeźwiło. Nie zwracałam już uwagi na to jak idę tylko na samochód zaparkowany przed nami. Siedział w nim Harry.. W przeciwsłonecznych okularach wyszedł na zewnątrz zabierając torbę z rąk Josha, wrzucając byle jak do bagażnika.
- Przepraszam cię ale zaraz mam mieć pacjenta, sytuacja bez wyjścia. Wiem, że ci obiecałem .. - widziałam smutek w jego oczach. Przytuliłam go do siebie trzymając dłoń na policzku
- Nic się nie stało. Nie zapomnij mnie odwiedzić ! - zaśmiałam się wywołując u niego szeroki, szczery uśmiech.
- Się wie szefowo ! - krzyknął i poleciał w stronę karetki, która podjechała pod szpital. Stałam jak słup wpatrując się w Hazzę, który głupio się na mnie patrzył. Szybko wsiadł do samochodu pozostawiając mnie samą. Chwiejnym ruchem usiadłam na siedzeniu, ledwo unosząc nogi by znalazły się w środku czarnego porsche.
- Dzięki za pomoc - burknęłam.
- Polecam się na przyszłość - szyderczo się uśmiechnął. Z pogardą zerknęłam na niego odwracając szybko głowę w przeciwnym kierunku. Nie chciałam spojrzeć w jego oczy, tak bardzo bałam się odszyfrować prawdę. Dlaczego mnie tak nie lubi? Przecież nic mu nie zrobiłam, nie jestem niczemu winna. Szybko przywiązuje się do ludzi, kocham ich i nie mogę znieść tego, że ktoś jest wrogo nastawiony.
- Dlaczego mnie tak nienawidzisz ? - zadałam pytanie wpatrując się w krajobraz za oknem.
- A kto powiedział, że cię nienawidzę ?- zaśmiał się pod nosem przedrzeźniając mnie
- Jesteś niemiły, dokładnie pamiętam co powiedziałeś w szpitalu. Przecież to nie moja wina, że tam siedziałeś.. Mogłeś iść a nie ich słuchać! A teraz co? Będziesz się na mnie wyżywać? Tak? Całe życie znosiłam takie zachowanie ale tego już za wiele. Chcę być tylko człowiekiem rozumiesz ? Nic więcej.. Chce żyć a nie istnieć! - nadal nie spoglądałam w jego twarz. Łza spłynęła mi po policzku, nasze oddechy stykały się, chociaż jego był szybszy, cięższy. Jakby trafiły do niego słowa, które powiedziałam. Niby człowiek ze stali a tak wiele ukrywa.
- Ulżyło ci ? To teraz posłuchaj. Prawdą jest to, że miałem zaplanowane dni - zapadła cisza. Dla mamy - kontynuował. Jest kimś ważnym w moim życiu i chciałem jej poświęcić więcej czasu. Może nie wiesz ale jestem piosenkarzem, wyjeżdżam w trasę i czas jest ograniczony, nie łatwo znaleźć go na zawołanie. A tobie się udało i strasznie mnie to wkurza, że dla ciebie musi być wszystko. Jestem nie miły? A ty? Wytykasz mi coś czego do końca nie znałaś. Bardzo mądre posunięcie skarbie - bąknął na koniec zaciskając dłonie na kierownicy tak, że materiał, którym była pokryta zmarszczył się. Nie powiem trochę było mi głupio.
- Przepraszam.. - syknęłam przez zaciśnięte zęby by drżący głos nie wydostał się.
- Jesteś głupia, myślisz, że ci wybaczę i od tak będziemy żyć w zgodzie? Nie ma mowy, nie cierpię osób takich jak ty. Przez piekło to ty nawet pewnie nie przeszłaś a już zrobiłaś z siebie ofiarę losu. Wzięłabyś
się za siebie a nie oceniała innych.
- Nie możesz powiedzieć, że jestem głupia, jedynie, że twoim zadaniem taka jestem .. - zatrzymywałam łzy, które zalewały całą twarz. Zranił mnie i to bardzo, one o tym wiedzą i dają upust emocjom..
- Moim zadaniem jesteś głupia - dodał po chwili. Odwróciłam się zapłakana w jego stronę spoglądając w przerażone zielone oczy, które zapewne jeszcze nigdy nie widziały osoby w takim stanie, jakim jestem teraz. Spuściłam wzrok, łzy upadały na dłoń, która robiła się wilgotna.
- W dupie mam twoje zadnie!! - nerwowo krzyknęłam. Na całe szczęście byliśmy już pod domem, widząc Maję w progu nie myśląc o obolałych nogach czym prędzej poleciałam do niej wtulając się w kruche ciało. Dziewczyna widząc moją reakcję zaprowadziła mnie do pokoju. Usiadłam na łóżku ocierając dłońmi twarz.
- Co ci zrobił?!! - poddenerwowana spytała.
- Powiedział prawdę - uśmiechnęłam się i przytuliłam jeszcze mocniej niż na początku.
- Dobrze się czujesz ? Może jesteś głodna albo zmęczona ? - zadawała mnóstwo pytań. Słysząc pisk opon wywnioskowałam, że pan idealny odjechał. Nikogo więcej w domu nie widziałam prócz niej, więc pewnie gdzieś pojechali.
- Tak wszystko jest ok. Chciałabym się przespać, mogłabyś zostawić mnie i nie wpuszczać nikogo?
- Dobrze, gdyby coś się działo to wołaj - ucałowała mnie i wyszła. Wstałam, podeszłam do okna i zasłoniłam je czarnym płótnem. Wróciłam na poprzednie miejsce zapalając lampkę, która częściowo oświetliła pokój.
Skierowałam strumień światła w swoją stronę powodując, że świeciła wprost na moją zdruzgotaną twarz. Zdjęłam ubranie, zostawiając na sobie tylko długi, czarny podkoszulek. Wyciągnęłam schowane w kieszeni papierosy i odpaliłam jednego. Podkuliłam nogi zaciągając się szlugiem, który zatruwał moje wnętrze. Dlaczego ludzie tak mnie nienawidzą? Człowiek potrzebuje drugiej osoby bowiem musi normalnie funkcjonować. Umieram nadal w samotności. Wypaliłam fajkę i wyrzuciłam peta do kosza wraz za całą paczką papierosów. Nigdy nie paliłam, czemu teraz to robię? Nie mogę .. Mój świat zewnętrzny jest wystarczająco toksyczny. Kolejna łza spłynęła po policzku. Ułożyłam się na boku, ciało trzęsło się od zimna, firanka unosiła się pod podmuchem wdzierającego się wiatru. Szelest na zewnątrz usypiał mnie. Zaciskałam pięści do momentu aż usnęłam.
" Nasze życie wypełnione na przemian grzechami i wyrzutami sumienia. Widok łez dziś potrafi znieść obok głosu bliskich osób przejść. Gdy twarz jej wykrzywia grymas udręki, a łzy torują drogę przez przymknięte powieki. Jesteś obok, ale odchodzisz jutro. Archanioł konający, porażkę studzi wódką. Dać czas czasowi, nic się nie zmienia, prawdą staje się wykrakana przepowiednia. Powoli się żegnasz, to się nie zdarzy, za młodo (za młodo), z trumną Ci nie do twarzy. Widzisz to na jawie, widzisz to we śnie, demony, bestie, pod stopy patrzysz. Od śmierci do śmierci krok od przepaści nad Tobą sępy najgorszej maści "
Z perspektywy Harrego:
Nie chciałem aby ona płakała.. Wcale nie jest głupia, gdybym tylko mógł cofnąć czas i powstrzymać się od wypowiedzenia nieprzemyślanych słów. Cholernie mi głupio, co za kretyn ze mnie..
Wyciągnąłem bagaż dziewczyny i patrzyłem jak ona z trudem stara się biegnąć do Majki. Nogami powiela jakby miała je z waty.. Zostawiłem rzeczy w salonie i ruszyłem do studia, gdzie miałem się spotkać z chłopakami.
- Kurwa! - uderzyłem dłońmi w kierownicę. Przypomina mi się jej twarz, ta zapłakana, bezbronna. Przekrwione oczy, sine powieki, strupy na wargach i jeszcze teraz pewnie w jej główce kumulują się moje durnowate słowa. Dolałem oliwy do ognia, niepotrzebnie sprawiając jej kolejną krzywdę. Wchodząc do środka granatowego budynku minąłem się ze wzrokiem chłopców. Zamyślony usiadłem na kanapie, słuchając co ma dopowiedzenia Paul. Czułem jak każdy z osobna mi się przygląda, a ja nadal nie mogłem wybić z głowy sytuację, która dopiero co się wydarzyła. Próba się zakończyła, śpiewałem i grałem niczym nakręcona maskotka wykonując to co mi kazano. Miałem dziwnie odczucie jakbym zrobił coś strasznego ale przecież powiedziałem jej tylko kilka słów. Nie moja wina, że jest taka upierdliwa i we wszystkim musi mieć rację.
- Ej stary jedziemy do domu - potrząsnął mną Liam. Ruszyliśmy w kierunku samochodu, gdzie czekała na nas reszta. Usiadłem po stronie pasażera, pozwalając kierować Louisowi.
- Co ty taki przywieszony jesteś ? - zaśmiał się Ni.
- Raczej zmęczony idioto ... - warknąłem.
- Jesteś nie miły .. - Zszokowany spojrzałem w stronę przyjaciela. Gdzieś te słowa już usłyszałem, ach no tak Patrycja również mi to powiedziała. Od tego jednego słowa wszystko się zaczęło. Nie moja wina, że ludzie często mnie denerwują..
- Przepraszam no.. Po prostu nie mam humoru.
- Ok, ok. Misiek !! - krzyknął rzucający się na mnie Niall. Ten chłopak to zawsze potrafi poprawić nastrój. Po półgodzinnym słuchaniu żartów blondasa, z których tylko on się śmiał dotarliśmy do domu. Było już późno, więc postanowiłem położyć się spać. Wziąłem szybki prysznic i udałem się w bokserkach do pokoju. Po drodze coś strasznie mnie namawiało by zajrzeć do pokoju blondynki. Ujrzałem lekko uchylone drzwi, z których próbowało wydostać się światło. Trzymając za klamkę i lekko wychylając się poczułem ogromne zimno. Po cicho wszedłem do środka i przymknąłem okno. Lampka świeciła się wprost na dziewczynę, która była nie tylko blada ale również jej ciało siniało. Zmarzła lecz dlaczego nie zamknęła tego cholernego okna? Chwyciłem za jej lodowatą dłoń, która bezwładnie zwisała ku ziemi chowając pod kołderką i przykryłem ją dodatkowym kocem. Dziewczyna obróciła twarz w moją stronę a ja znowuż ujrzałem jej bezbronne oblicze. Widać, że płakała, bo zaschnięte ślady łez spoczywały na jej policzkach. Rozgryzła niedawno przyschnięte strupy, z których lekko sączyła się krew. - Przepraszam - szepnąłem nachylając się nad nią. Wiem, że pewnie tego nie słyszała, należały jej się przeprosiny. Moje słowa były nie na miejscu .. Zgasiłem lampkę i wyszedłem lekko przymykając
drzwi. Usiadłem na łóżku, w myślach karcąc siebie za dzisiejszy dzień. Poczułem jak moje oczy wypełniają się wodą. Głośno odetchnąłem uspokajając się. Gdy bywam nerwowy rozwalam wszystko co stoi mi na drodze a teraz nie chcę nikogo obudzić. Zwłaszcza jej, jest taka piękna i tajemnicza, czyżbym coś do niej czuł? Nie to nie możliwe, przecież nie jest w moim typie, prawie nic o niej nie wiem.. Jestem tym złym chłopcem, łamię serca, rozkochuję i rzucam. To nie możliwe, że jedna malutka dziewczyneczka miałaby mnie zmienić. Smarkula namąciła mi w głowie ...
" Niejeden człowiek chciałby uciec tam, gdzie szczęście trzyma nadzieję za rękę, a wiatr melodię nuci "
-------------------------------------------------------------------------------------- Tak oto kolejny dział. Dostałam niezłego kopa od pewnej osoby i zamierzam napisać dzisiaj kolejne działy, ale będę publikować je co dwa / trzy tygodnie. Wiem, że to długi czas lecz rozdziały są długie - bynajmniej moim zdaniem. Cieszę się, że komentują osoby, które od początku ze mną są.. Jednak bardzo jest mi smutno, że tyle osób czyta a z nich pozostawia ślad po sobie tylko kilkoro czytelników. Na prawdę ciężko jest pisać dział, gdy nie ma się motywacji, także bardzo proszę zostawcie nawet pusty komentarz byleby był. Abym wiedziała, że jesteście i czytacie, no bo skoro was nie będzie to jaki sens jest w tym bym nadal pisała? Mam mnóstwo problemów.. Pewna osoba zna je wszystkie, poznałam ją właśnie przez tego bloga i mimo, że mieszka prawie na końcu świata to gdy dowiedziała się o mojej " chorobie " chciała się pakować i natychmiast przyjechać. Wspaniale jest słyszeć takie słowa. Obiecała mi, że we wakacje się zobaczymy, więc czekam te 7 miesięcy i obiecuję jej, że do tego czasu będę walczyć. Bo muszę, bo mam dla kogo i po co. Dziękuję wam jeszcze raz z całego serca za te komentarze, które są za wyświetlenia - może uda nam się dobić do 20 000 ? Byłoby cudownie. Informuję kolejny raz o pozostawienie tego komentarza. Gdy będzie ich zaledwie garstka będę musiała zawiesić bloga. Po co kontynuować coś, co wydaje się dla kogoś totalną katastrofą? Skoro nie ma żadnych opinii, nie ma na co w komentarzu odpowiadać człowiek traci chęci. Dział długo nie był dodawany bowiem starłam się poukładać koleje losu - niestety enty raz przegrałam obrywając jeszcze dodatkowymi strapieniami .. PS: Obiecuję, że nadrobię zaległości na waszych blogach. Dajcie mi tylko czas, postaram się jak najszybciej ale teraz mam dużo badań i staram się cokolwiek ogarnąć.. Pozdrawiam i do następnego ! Całuję.