" Będę rozmawiał spokojnie o problemach mego życia Mówili: nie będzie dobrze już weź się przyzwyczaj To moje smutne dni znowu siedzę i pisze teksty Choć mam tysiące fanów jestem sam i nie lepszy "
ODCHODZĘ
Z trudem wam to ogłaszam, ale niestety podjęłam już decyzję, że odchodzę. Nie jest to mój nagły wymysł, o zawieszeniu bloga myślałam od dłuższego czasu. Zawsze jednak wmawiałam sobie by zostać i poczekać może w końcu ktoś zostawi chociaż ten jeden błagalny komentarz. Niestety coraz mniej osób pozostawia nawet pusty komentarz, o który tak bardzo was prosiłam. Pewnie pomyślicie sobie, że jestem egoistką bo myślę tylko o opinii lecz nie zdajecie sobie sprawy jak to jest wchodzić na blog i widzieć, że jest ponad 1000 wyświetleń a komentarz pozostawiło tylko 10 osób w tym jeden spam zapraszający na swój blog ale niestety nie raczyła ta osoba zostawić opinii na temat bloga, na którym właśnie spamuje. To przykre błagać was o komentarze i widać, że nic się nie poprawia. Wy jesteście źli na mnie tak jak i ja na was, w sumie to ja jestem wściekła. Ogarnia mnie niespotykane wcześniej uczucie złości, wkurwienia... Nie zdajecie sobie sprawy jak długo przesiadywałam na komputerze pisząc rozdziały - co najmniej 6 godzin dziennie by odnaleźć odpowiednią piosenkę, napisać odpowiednie wiersze czy poszukać ich, dopasować cytaty do działu, znaleźć fotografie, które skomponują się idealnie ze wszystkim i co najważniejsze powrócić do tragicznych wspomnień. Nikt z was pewnie nie zdaje sobie sprawy, że rozpamiętywanie zabija - chociaż często wszyscy rozdrapujemy niedawno ze strupiałe rany. Całymi dniami siedziałam i pisałam albo w zeszycie albo na bloggerze. Traciłam godziny, dni i miesiące, które mogły być wspaniałe a teraz nie wiadomo czy nie były moimi ostatnimi. Poświęciłam wiele i sądziłam, że zauważycie jak bardzo mi zależało, jak bardzo się starałam. Próbowałam uciekać od problemów przesiadując tutaj i odpowiadając na wasze komentarze. Jednak nadeszły dni, gdzie nie było na co odpowiedzieć więc straciłam jakąkolwiek wenę. Straciłam humor, popadłam w stany, z których ciężko mi wyjść. Zachorowałam ale nadal siedziałam i czekałam na jedną, jedyną opinię. Stawiam was ponad swoje zdrowie, owszem dział pisałam zawsze z sercem i przelewałam wszystkie uczucia, to co mnie trapi. Teraz kumuluje się ich jeszcze więcej, ale zacznę na nowo dusić je w sobie. Pisząc tego pożegnalnego posta płaczę, bo tak na prawdę nie chcę odchodzić lecz mija się z celem tracić znowu tyle godzin na marne. Czułam w głębi serca, że historia wam się podoba, sądziłam, że na prawdę przypadnie komuś do gustu. Niestety chyba się przeliczyłam? Jest mi ogromnie smutno i chociaż na podwórku jest mroźno, ponoru i sypie śnieg to wyjdę posiedzieć by ogarnąć wszystko i jakoś rozplanować dni. Tyle serca w to wkładam, że teraz nie mam pojęcia co ze sobą zrobić. Nie wychodziłam na podwórku, nie spotykałam się na mieście z nikim - w sumie to nie mam nikogo. Dziękuję osobom za te komentarze, które pozostawiali, za tyle odwiedzić i obserwujących.
Kiedyś jeszcze tutaj powrócę, postaram się zacząć kolejny raz wszystko od zera. Walczyć wiedząc, że i tak stoję na przegranej pozycji. Może gdy zobaczę, że jednak jesteście i nie pozostawicie mnie to wrócę szybciej? Może gdy ujrzę wasze problemy, prośby o pomoc, myśli, które was rujnują nie będę mogła siebie powstrzymać i wam odpiszę? Może wówczas powstanę na nowo z kolejnym działem, który był skończony.
Miałam nadzieję, że jednak wszystko się zmieni. Powrócicie i dacie mi motywacje na kolejne działy, tak jak dawniej. Niestety wy odeszliście jak inni, więc i jak odchodzę. Jak widać " nadzieja matką głupich "
Pozdrawiam was i całuję słonka !
-67 osób zaznaczyło, że czyta blog -37 osób obserwuje -556 komentarzów ( połowa to moje odpowiedzi ) -15 359 wyświetleń Wiele was było, szkoda tylko, że nawet połowa nie pozostawiła nawet pustego komentarza. Jak widać blog był lubiany, czytany - niestety nikt tego nie okazuje. A dzisiaj czuję tylko rozczarowanie.
" A ta arytmia może mnie zabije kiedyś, a może nie. I najgorsze, że ta historia jest prawdziwa, tak jak to, że chciałem żebyś tu była szczęśliwa ale ze mną, żebyś dzieliła tą codzienność. Nigdy nie chciałem zabijać, ale zabiorę Cię w ciemność. Czeka Cię piekło, ja w swoim jestem odkąd mimo słońca ulice zaczęły moknąć. Zabiorę Cię tam złotko, pójdziemy prosto tak, a twoje oczy to już nie moje okno na świat. Gdyby nie to, zniknąłby mi wreszcie z oczu płacz, a z ust "Kurwa mać, kurwa mać i kurwa mać!". I dłużej się nie uda grać mi, w końcu nóż wbiję w klatkę. Bo lepiej by było, gdybyśmy byli martwi, gdyby nie to, że już nie mamy tylu spięć to zbiłbym termometr i wpierdolił rtęć. I gdyby nie to wszystko, to byłoby dobrze wiesz. A tak poza tym, to wcale nie jest okej, nie jest okej, cześć "
" Przepraszam, naprawdę, jestem zdruzgotana Próbuję z całych sił założyć to jakoś w całość Nie widzę sposobu, zamknięta w bólu, w którym mnie zostawiłeś Analizuję, czekam na coś, co się nigdy nie stanie
Gwiazdy zblakły, runęły w przestrzeń Zniknęły z nocy jak ty i ja
Powiedz mi gdzie odchodzi miłość, kiedy znika Powiedz mi gdzie odchodzą serca, kiedy się mylą Nagle ktoś stał się nikim, jestem niespełniona, niespełniona, niespełniona niespełniona, niespełniona, niespełniona "
Delikatnie otworzyłam obolałe oczy, które okropnie mnie szczypały. Zapomniałam jak to jest płakać śpiąc. Często popadałam w amok smutku, wylewając litr wody z oczu, że po prostu łzy samowolnie wypływały zostawiając nie tylko przyschnięte strugi ale również podrażnione tęczówki. Zaczerwienione gałki oczne, sine powieki, zaschnięte policzka, które nie rumieniły się już tak jak dawniej. Kilkakrotnie zamrugałam sprawiając, że kropla uwolniła się z oka. Spłynęła prostą linią na podbródek, upadając na ziemię gromkim hukiem. Uniosłam dłoń, na której to pozostawiłam ślad po niespełnionych marzeniach, demonach, które tyle złego uczyniły, tyle rzeczy w pustym świecie zabrały. Dlaczego? Wiele nie miałam, a straciłam więcej niż kiedykolwiek przypuszczałam. Przejechałam dłonią po wcześniej wykonanych cięciach, które zamieniły się w strupy i nieprzemijające wspomnienia. Nie chciałam się zabijać, o śmierci nawet nie myślałam. Owszem często w głowie pisałam czarne scenariusze dla własnej osoby ale nie chciałam umierać. Chociaż wiem, że gdybym odeszła mogłabym na nowo zacząć żyć. To tak jakby człowiek po raz drugi się narodził. Zaczyna wszystko od nowa, wie na co uważać, kogo się wystrzegać a z kim rozmawiać. Być może po drugiej stronie czyha coś lepszego? Kto wie co nas czeka? Może szczęście te prawdziwe? Dobrze pamiętam dzień, w którym sama wybrałam dla siebie karę. Wówczas wszystko mnie przerosło, nie miałam tej siły co kiedyś, nie potrafiłam dłużej walczyć z głupimi myślami, które znikąd kumulowały się. Wiedziałam, że i tak z nimi przegram, po co miałam się wysilać? Tak bardzo ich zraniłam moją Maję, która wiele dla mnie znaczy. Nie powinni mnie ratować, sprawię tylko kłopot, chcę dla niej jak i Dan przysunąć skrawek nieba tutaj, gdzie demony czują się jak u siebie. Dlaczego nie mogę być kimś komu w życiu się powodzi? Dlaczego wszystko muszę rujnować? Mówią, że najpierw trzeba przejść przez samo centrum piekła aby móc znaleźć się w niebie, lecz gdy człowiek piekło ma na ziemi wraz z tymi wszystkimi potworami, Lucyferami - nie ma żadnych szans na odrobinę szczęścia. Mija już prawie tydzień odkąd leżę przypięta do tych wszystkich urządzeń w białym pokoju. Przyglądam się przez okno przychodnim, którzy mają tyle siły by uśmiechnąć się odrobinę. Oni też odwiedzają swoich bliskich, również są tam gdzie ja, tylko że niektórzy wygrywają ze śmiercią patrząc jej w środek paszczy. Są również ci, którzy nie mieli na tyle odwagi, wiary, nadziei sprzeciwienia się wszystkiemu. Mamy ułożone koleje własnego losu ale przecież zawsze można je zmienić. Ludzie często wpychają dłonie tam gdzie nie powinni przekreślając czy odbudowując fundamenty niegdyś pięknego zamku, który pod uciskiem stał się stertą ruin. Majka z Danielle codziennie przesiadują u mnie, rozmawiamy lecz inaczej... Tamte chwile nie powrócą, nic nigdy nie będzie jak dawniej. One mają własne życie, w końcu znalazły osoby, dzięki którym wstają pozytywnie nastawione do z góry przegranego dnia. Wpadła również paczka tych całych przyjaciół Homles z Malikiem.. Miałam o nim złe zdanie, nie powinnam od razu zakładać, że chce ją tylko wykorzystać. To na prawdę wspaniały człowiek - wrażliwy, uczciwy, ideał. Spędzili ze mną nie całe 7 dni a tyle o nich się dowiedziałam. Blondyn o błękitnych oczach jest strasznym głodomorem i gadułą. Jednak każdemu poprawi humor, bardzo pozytywna osoba, od której bije ogromna fala ciepła. Louis, który uwielbia marchewki i wszystko co ma paski to jeszcze większa papla niż Niall, nie wspominając o perfekcyjnym Liamie, który jest strasznie uporządkowany. Każdego postawi do pionu, tak na prawdę to taki tatuś tych chłopców - dba o nich jak nikt inny. Idealnie pasuje do kędzierzawej, która ma takie same cechy jak on. Przynosi mi kosz owoców, pełno jedzenia. Mimo, że wszystko i tak Horan zjada, ciesząc się jak głupie dziecko to i tak z całego serca mu za to dziękuję. Jest jeszcze on.. Chłopak, którego spotkałam wcześniej w barze. Już wtedy wydawał mi się tajemniczy, zarozumiały, pyskaty. Najlepsze jest to, że moje przypuszczenia w stu procentach się sprawdziły. Parę razy powiedział zamalowane sztucznym uśmiechem, smętne "cześć". Nie rozmawiamy ze sobą, bo oczywiście gwiazdożyna na starcie poinformowała mnie, że siedzi tu z przymusu, a ja rujnuje mu całe plany.. Przykro jest słyszeć takie słowa lecz nie pierwszy i nie ostatni raz ktoś bezmyślnie sprawia mi ból. Można do tego przywyknąć, gdy smutek i chamstwo ludzi staje się rutyną twojego dnia. Maja z Zaynem poinformowali mnie, że mam zamieszkać z nimi. W jednym mieszkaniu z kędzierzawym będziemy toczyć wojny. Podobno dzisiaj wypisują mnie ze szpitala. Braciszek, który troszczy się o moje dobro najwięcej ma podrzucić swoją siostrunię pod same drzwi. Oczywiście mogłabym sama przecież pojechać do nich, no ale Josh jest nadopiekuńczy. Otacza mnie niespotykanym dotąd uczuciem kochającego się rodzeństwa. Rzeczy miałam już spakowane, czekałam tylko na niego. Usiadłam na kraju łóżka, podkuliłam nogi i w ciszy rozmyślałam jak mam dalej żyć. Po paru minutach kremowe drzwi uchyliły się, a za nimi stał uśmiechnięty brunet, który przytulił moje drobne ciało.
- Gotowa? - zapytał biorąc moją torbę.
- Nie.. - spuściłam głowę.
- Wszystko będzie dobrze, zobaczysz. Będę cię odwiedzać tam codziennie, a gdy ktoś ci coś zrobi, to stłukę na kwaśne jabłko - ucałował mnie w czoło. Wstałam i starałam się wykonywać kroki lecz dziwnie się czułam. Jakby moje kości dopiero co się zrastały, jakbym po raz pierwszy szła. Kolana lekko uginały się, nogi przesuwałam po podłodze a masę ciała opierałam o trzymającego mnie brata.
- Chyba się zależałam - zaśmiałam się z sensu wypowiedzianych słów.
- Chociaż raz masz rację - prasnął śmiechem. Dziwiło mnie czemu on nadal jest w białym fartuchu. Przecież nie jest mu potrzebny podczas kierowania samochodem. Chłód przeszył moje ciało pozostawiając dreszcze. Wciągałam do płuc powietrze, które od razu mnie orzeźwiło. Nie zwracałam już uwagi na to jak idę tylko na samochód zaparkowany przed nami. Siedział w nim Harry.. W przeciwsłonecznych okularach wyszedł na zewnątrz zabierając torbę z rąk Josha, wrzucając byle jak do bagażnika.
- Przepraszam cię ale zaraz mam mieć pacjenta, sytuacja bez wyjścia. Wiem, że ci obiecałem .. - widziałam smutek w jego oczach. Przytuliłam go do siebie trzymając dłoń na policzku
- Nic się nie stało. Nie zapomnij mnie odwiedzić ! - zaśmiałam się wywołując u niego szeroki, szczery uśmiech.
- Się wie szefowo ! - krzyknął i poleciał w stronę karetki, która podjechała pod szpital. Stałam jak słup wpatrując się w Hazzę, który głupio się na mnie patrzył. Szybko wsiadł do samochodu pozostawiając mnie samą. Chwiejnym ruchem usiadłam na siedzeniu, ledwo unosząc nogi by znalazły się w środku czarnego porsche.
- Dzięki za pomoc - burknęłam.
- Polecam się na przyszłość - szyderczo się uśmiechnął. Z pogardą zerknęłam na niego odwracając szybko głowę w przeciwnym kierunku. Nie chciałam spojrzeć w jego oczy, tak bardzo bałam się odszyfrować prawdę. Dlaczego mnie tak nie lubi? Przecież nic mu nie zrobiłam, nie jestem niczemu winna. Szybko przywiązuje się do ludzi, kocham ich i nie mogę znieść tego, że ktoś jest wrogo nastawiony.
- Dlaczego mnie tak nienawidzisz ? - zadałam pytanie wpatrując się w krajobraz za oknem.
- A kto powiedział, że cię nienawidzę ?- zaśmiał się pod nosem przedrzeźniając mnie
- Jesteś niemiły, dokładnie pamiętam co powiedziałeś w szpitalu. Przecież to nie moja wina, że tam siedziałeś.. Mogłeś iść a nie ich słuchać! A teraz co? Będziesz się na mnie wyżywać? Tak? Całe życie znosiłam takie zachowanie ale tego już za wiele. Chcę być tylko człowiekiem rozumiesz ? Nic więcej.. Chce żyć a nie istnieć! - nadal nie spoglądałam w jego twarz. Łza spłynęła mi po policzku, nasze oddechy stykały się, chociaż jego był szybszy, cięższy. Jakby trafiły do niego słowa, które powiedziałam. Niby człowiek ze stali a tak wiele ukrywa.
- Ulżyło ci ? To teraz posłuchaj. Prawdą jest to, że miałem zaplanowane dni - zapadła cisza. Dla mamy - kontynuował. Jest kimś ważnym w moim życiu i chciałem jej poświęcić więcej czasu. Może nie wiesz ale jestem piosenkarzem, wyjeżdżam w trasę i czas jest ograniczony, nie łatwo znaleźć go na zawołanie. A tobie się udało i strasznie mnie to wkurza, że dla ciebie musi być wszystko. Jestem nie miły? A ty? Wytykasz mi coś czego do końca nie znałaś. Bardzo mądre posunięcie skarbie - bąknął na koniec zaciskając dłonie na kierownicy tak, że materiał, którym była pokryta zmarszczył się. Nie powiem trochę było mi głupio.
- Przepraszam.. - syknęłam przez zaciśnięte zęby by drżący głos nie wydostał się.
- Jesteś głupia, myślisz, że ci wybaczę i od tak będziemy żyć w zgodzie? Nie ma mowy, nie cierpię osób takich jak ty. Przez piekło to ty nawet pewnie nie przeszłaś a już zrobiłaś z siebie ofiarę losu. Wzięłabyś
się za siebie a nie oceniała innych.
- Nie możesz powiedzieć, że jestem głupia, jedynie, że twoim zadaniem taka jestem .. - zatrzymywałam łzy, które zalewały całą twarz. Zranił mnie i to bardzo, one o tym wiedzą i dają upust emocjom..
- Moim zadaniem jesteś głupia - dodał po chwili. Odwróciłam się zapłakana w jego stronę spoglądając w przerażone zielone oczy, które zapewne jeszcze nigdy nie widziały osoby w takim stanie, jakim jestem teraz. Spuściłam wzrok, łzy upadały na dłoń, która robiła się wilgotna.
- W dupie mam twoje zadnie!! - nerwowo krzyknęłam. Na całe szczęście byliśmy już pod domem, widząc Maję w progu nie myśląc o obolałych nogach czym prędzej poleciałam do niej wtulając się w kruche ciało. Dziewczyna widząc moją reakcję zaprowadziła mnie do pokoju. Usiadłam na łóżku ocierając dłońmi twarz.
- Co ci zrobił?!! - poddenerwowana spytała.
- Powiedział prawdę - uśmiechnęłam się i przytuliłam jeszcze mocniej niż na początku.
- Dobrze się czujesz ? Może jesteś głodna albo zmęczona ? - zadawała mnóstwo pytań. Słysząc pisk opon wywnioskowałam, że pan idealny odjechał. Nikogo więcej w domu nie widziałam prócz niej, więc pewnie gdzieś pojechali.
- Tak wszystko jest ok. Chciałabym się przespać, mogłabyś zostawić mnie i nie wpuszczać nikogo?
- Dobrze, gdyby coś się działo to wołaj - ucałowała mnie i wyszła. Wstałam, podeszłam do okna i zasłoniłam je czarnym płótnem. Wróciłam na poprzednie miejsce zapalając lampkę, która częściowo oświetliła pokój.
Skierowałam strumień światła w swoją stronę powodując, że świeciła wprost na moją zdruzgotaną twarz. Zdjęłam ubranie, zostawiając na sobie tylko długi, czarny podkoszulek. Wyciągnęłam schowane w kieszeni papierosy i odpaliłam jednego. Podkuliłam nogi zaciągając się szlugiem, który zatruwał moje wnętrze. Dlaczego ludzie tak mnie nienawidzą? Człowiek potrzebuje drugiej osoby bowiem musi normalnie funkcjonować. Umieram nadal w samotności. Wypaliłam fajkę i wyrzuciłam peta do kosza wraz za całą paczką papierosów. Nigdy nie paliłam, czemu teraz to robię? Nie mogę .. Mój świat zewnętrzny jest wystarczająco toksyczny. Kolejna łza spłynęła po policzku. Ułożyłam się na boku, ciało trzęsło się od zimna, firanka unosiła się pod podmuchem wdzierającego się wiatru. Szelest na zewnątrz usypiał mnie. Zaciskałam pięści do momentu aż usnęłam.
" Nasze życie wypełnione na przemian grzechami i wyrzutami sumienia. Widok łez dziś potrafi znieść obok głosu bliskich osób przejść. Gdy twarz jej wykrzywia grymas udręki, a łzy torują drogę przez przymknięte powieki. Jesteś obok, ale odchodzisz jutro. Archanioł konający, porażkę studzi wódką. Dać czas czasowi, nic się nie zmienia, prawdą staje się wykrakana przepowiednia. Powoli się żegnasz, to się nie zdarzy, za młodo (za młodo), z trumną Ci nie do twarzy. Widzisz to na jawie, widzisz to we śnie, demony, bestie, pod stopy patrzysz. Od śmierci do śmierci krok od przepaści nad Tobą sępy najgorszej maści "
Z perspektywy Harrego:
Nie chciałem aby ona płakała.. Wcale nie jest głupia, gdybym tylko mógł cofnąć czas i powstrzymać się od wypowiedzenia nieprzemyślanych słów. Cholernie mi głupio, co za kretyn ze mnie..
Wyciągnąłem bagaż dziewczyny i patrzyłem jak ona z trudem stara się biegnąć do Majki. Nogami powiela jakby miała je z waty.. Zostawiłem rzeczy w salonie i ruszyłem do studia, gdzie miałem się spotkać z chłopakami.
- Kurwa! - uderzyłem dłońmi w kierownicę. Przypomina mi się jej twarz, ta zapłakana, bezbronna. Przekrwione oczy, sine powieki, strupy na wargach i jeszcze teraz pewnie w jej główce kumulują się moje durnowate słowa. Dolałem oliwy do ognia, niepotrzebnie sprawiając jej kolejną krzywdę. Wchodząc do środka granatowego budynku minąłem się ze wzrokiem chłopców. Zamyślony usiadłem na kanapie, słuchając co ma dopowiedzenia Paul. Czułem jak każdy z osobna mi się przygląda, a ja nadal nie mogłem wybić z głowy sytuację, która dopiero co się wydarzyła. Próba się zakończyła, śpiewałem i grałem niczym nakręcona maskotka wykonując to co mi kazano. Miałem dziwnie odczucie jakbym zrobił coś strasznego ale przecież powiedziałem jej tylko kilka słów. Nie moja wina, że jest taka upierdliwa i we wszystkim musi mieć rację.
- Ej stary jedziemy do domu - potrząsnął mną Liam. Ruszyliśmy w kierunku samochodu, gdzie czekała na nas reszta. Usiadłem po stronie pasażera, pozwalając kierować Louisowi.
- Co ty taki przywieszony jesteś ? - zaśmiał się Ni.
- Raczej zmęczony idioto ... - warknąłem.
- Jesteś nie miły .. - Zszokowany spojrzałem w stronę przyjaciela. Gdzieś te słowa już usłyszałem, ach no tak Patrycja również mi to powiedziała. Od tego jednego słowa wszystko się zaczęło. Nie moja wina, że ludzie często mnie denerwują..
- Przepraszam no.. Po prostu nie mam humoru.
- Ok, ok. Misiek !! - krzyknął rzucający się na mnie Niall. Ten chłopak to zawsze potrafi poprawić nastrój. Po półgodzinnym słuchaniu żartów blondasa, z których tylko on się śmiał dotarliśmy do domu. Było już późno, więc postanowiłem położyć się spać. Wziąłem szybki prysznic i udałem się w bokserkach do pokoju. Po drodze coś strasznie mnie namawiało by zajrzeć do pokoju blondynki. Ujrzałem lekko uchylone drzwi, z których próbowało wydostać się światło. Trzymając za klamkę i lekko wychylając się poczułem ogromne zimno. Po cicho wszedłem do środka i przymknąłem okno. Lampka świeciła się wprost na dziewczynę, która była nie tylko blada ale również jej ciało siniało. Zmarzła lecz dlaczego nie zamknęła tego cholernego okna? Chwyciłem za jej lodowatą dłoń, która bezwładnie zwisała ku ziemi chowając pod kołderką i przykryłem ją dodatkowym kocem. Dziewczyna obróciła twarz w moją stronę a ja znowuż ujrzałem jej bezbronne oblicze. Widać, że płakała, bo zaschnięte ślady łez spoczywały na jej policzkach. Rozgryzła niedawno przyschnięte strupy, z których lekko sączyła się krew. - Przepraszam - szepnąłem nachylając się nad nią. Wiem, że pewnie tego nie słyszała, należały jej się przeprosiny. Moje słowa były nie na miejscu .. Zgasiłem lampkę i wyszedłem lekko przymykając
drzwi. Usiadłem na łóżku, w myślach karcąc siebie za dzisiejszy dzień. Poczułem jak moje oczy wypełniają się wodą. Głośno odetchnąłem uspokajając się. Gdy bywam nerwowy rozwalam wszystko co stoi mi na drodze a teraz nie chcę nikogo obudzić. Zwłaszcza jej, jest taka piękna i tajemnicza, czyżbym coś do niej czuł? Nie to nie możliwe, przecież nie jest w moim typie, prawie nic o niej nie wiem.. Jestem tym złym chłopcem, łamię serca, rozkochuję i rzucam. To nie możliwe, że jedna malutka dziewczyneczka miałaby mnie zmienić. Smarkula namąciła mi w głowie ...
" Niejeden człowiek chciałby uciec tam, gdzie szczęście trzyma nadzieję za rękę, a wiatr melodię nuci "
-------------------------------------------------------------------------------------- Tak oto kolejny dział. Dostałam niezłego kopa od pewnej osoby i zamierzam napisać dzisiaj kolejne działy, ale będę publikować je co dwa / trzy tygodnie. Wiem, że to długi czas lecz rozdziały są długie - bynajmniej moim zdaniem. Cieszę się, że komentują osoby, które od początku ze mną są.. Jednak bardzo jest mi smutno, że tyle osób czyta a z nich pozostawia ślad po sobie tylko kilkoro czytelników. Na prawdę ciężko jest pisać dział, gdy nie ma się motywacji, także bardzo proszę zostawcie nawet pusty komentarz byleby był. Abym wiedziała, że jesteście i czytacie, no bo skoro was nie będzie to jaki sens jest w tym bym nadal pisała? Mam mnóstwo problemów.. Pewna osoba zna je wszystkie, poznałam ją właśnie przez tego bloga i mimo, że mieszka prawie na końcu świata to gdy dowiedziała się o mojej " chorobie " chciała się pakować i natychmiast przyjechać. Wspaniale jest słyszeć takie słowa. Obiecała mi, że we wakacje się zobaczymy, więc czekam te 7 miesięcy i obiecuję jej, że do tego czasu będę walczyć. Bo muszę, bo mam dla kogo i po co. Dziękuję wam jeszcze raz z całego serca za te komentarze, które są za wyświetlenia - może uda nam się dobić do 20 000 ? Byłoby cudownie. Informuję kolejny raz o pozostawienie tego komentarza. Gdy będzie ich zaledwie garstka będę musiała zawiesić bloga. Po co kontynuować coś, co wydaje się dla kogoś totalną katastrofą? Skoro nie ma żadnych opinii, nie ma na co w komentarzu odpowiadać człowiek traci chęci. Dział długo nie był dodawany bowiem starłam się poukładać koleje losu - niestety enty raz przegrałam obrywając jeszcze dodatkowymi strapieniami .. PS: Obiecuję, że nadrobię zaległości na waszych blogach. Dajcie mi tylko czas, postaram się jak najszybciej ale teraz mam dużo badań i staram się cokolwiek ogarnąć.. Pozdrawiam i do następnego ! Całuję.
"Nigdy nie zrobiłam tego jak mądry człowiek Nie mogłam tego ograniczyć jak biedak kradzieży Zmęczona życiem jakbym była niewidoma Mam dość patrzenia bez zdolności odczuwania
To jest sposób w jaki mi przypominasz To jest sposób w jaki mi przypominasz Kim naprawdę jestem To nie w Twoim stylu mówić przepraszam Czekałam na inną historyjkę Tym razem popełniłam błąd Wręczając Ci serce warte złamania Myliłam się, byłam przygnębiona Byłam na dnie każdej butelki Te pięć słów m mojej głowie Krzyczy: "Czy my się jeszcze dobrze bawimy?" Czy my się jeszcze dobrze bawimy?"
Z perspektywy Josha :
Mija druga już z rzędu doba, a Patrycja nadal nie została wybudzona ze śpiączki farmakologicznej. Dziewczyna popadała w ciężki stan depresyjny, to wszystko ją przerosło. Jak widać wybrała jakąś drogę, błędną. Chciała się od tego uwolnić, niestety nie w taki sposób, którym wymierzyła sobie karę za czyjeś błędy. Bladego pojęcia nie mam co mogę w tej sytuacji zrobić.. Całymi dniami przebywam z nią, również jej, jak i nasi rodzice przesiadują godzinami w szpitalu. Przyjaciele nie odchodzą od niej na krok, zwłaszcza Maja i ciemnoskóry brunet, który pociesza i dba o brunetkę. Nie raz słyszałem jak zapewnia ją, że będzie dobrze, że się obudzi. Póki co nie możemy tego zrobić, bo ona nie tylko targnęła się na swoje życie ale również jest bardzo wychudzona, odwodniona. Mało brakowało a popadła by w zaawansowany stan anoreksji, w jej przypadku prowadziłaby do śmierci. Wszyscy przejęliśmy się tym, że gdyby nie szybka reakcja jednej z przyjaciółek po prostu by jej tutaj nie było. Ona musi żyć, ma tyle do zrobienia, kocham ją.. Nie mogę kolejny raz stracić własną siostrę, z którą tak wiele mnie łączy. Rodzice obiecali mi, że jeżeli zechce aby zniknęli z jej życia jak dawniej zrobią to, ale będą chcieli tylko do czasu do czasu usłyszeć jej głos. Oni tak na prawdę ją kochają, przecież własnego dziecka nie oddaje się bez powodu, zawsze jakiś jest. Jej fotografie widnieją na beżowej ścianie w naszym salonie. Są w każdym pomieszczeniu, dobrze wiedziałem kim jest osoba ze zdjęcia, nigdy jednak nie przypuszczałem, że dojdzie do naszego spotkania. Jesteśmy, znamy się, tylko że ta tragiczna sytuacja przekreśliła wszystko. Ciężką pracą można wszystkiego dokonać, będzie szczęśliwa, obiecuję jej to. Dotarłem na miejsce, do którego zmierzałem, mianowicie gabinetu lekarza. Chciałem wypytać się dokładnie o jej stan, czy można ją już przywrócić do normalnego funkcjonowania, chociaż wiem, że przeżyje nie mały szok. Zapukałem w białe, drewniane drzwi, słysząc oczekiwane słowo lekko pociągnąłem za klamkę i ruszyłem w głąb pomieszczenia.
- Dzień dobry, ja w sprawie siostry - usiadłem na wskazane przez czterdziestolatka miejsce.
- Właśnie miałem cię zawołać. Mam bardzo dobrą nowinę, Patrycja Nowak właśnie zostaje wybudzana, dziwne, że pielęgniarka nie powiedziała ci - od razu na mojej twarzy zagościł uśmiech.
- Na pewno mówiła, tylko że dużo rozmyślałem i mogłem zignorować jej gadanie - pokiwałem twierdząco głową.
- Przez te dni widziałem jaki jesteś nieobecny. Rodzinna tragedia musiała być dla ciebie nie małym przeżyciem, wiem, że blondynka jest tą dziewczyną, o której mi tyle opowiadałeś. Nadszedł moment, w którym to się zobaczyliście. Nie zmarnuj tego i bądź przy niej chodź by nie wiem co. Niech spędza z tobą jak najwięcej czasu, tego teraz będzie potrzebowała najbardziej - pożegnałem się z doktorem i niemal pobiegłem do pokoju, gdzie znajduje się Pati. Po drodze trącałem ludzi, przepraszając podążałem dalej. Grupka znajomych wraz z Mają siedzieli na krzesłach w korytarzu. Spoglądali na mnie z wymalowanym zdziwieniem, ale również smutkiem. Podszedłem do szyby, oparłem o nie dłonie i przyglądałem się poczynaniom lekarzy. Po policzku zaczęła spływać mi łza, widząc moją bezbronną młodszą siostrzyczkę. Nawet wrogowi nie życzylibyśmy śmierci, co dopiero komuś bliskiemu. Na znak jednej z pielęgniarek bez wahania wszedłem.
- Pacjentka za kilka minut powinna się obudzić. Bardzo proszę nie zadawać jej dużo pytań i zająć tylko chwilę. Musi dojść do siebie, odpocząć - po ramieniu poklepał mnie dr. Kwiatkowski.
- Dobrze - kątem oka widziałem jak wszyscy wychodzą. Usadowiłem się na łóżku obok dziewczyny, która wyglądała niczym wrak człowieka. Blada twarz, sine powieki, wyodrębnione kości policzkowe. Jej dłonie lekko drgnęły, zaczęła ruszać palcami - chciałbym po odpinać wszystkie podłączone do jej kruchej dłoni
kable, lecz nie mogę. Przyglądałem się z uwagą młodej, czekając na uniesienie się powiek. Zacisnąłem jej dłoń w mojej pocierając opuszkami palców po nadgarstku. Uniosłem ją do góry i ucałowałem, rozpierała mnie euforia. Kolejne łzy wypłynęły z moich oczu, spuściłem głowę spoglądając na jej poranione nadgarstki. Niby blizny ukryte są pod plastrami, lecz dobrze wiem jak wyglądają. Najgorsze jest to, że są to niezapomniane wspomnienia, bowiem takie cięcia nie szpecą aż tak ciała ale psychikę. Rozpłakałem się jak małe dziecko, nie mogłem powstrzymać nadchodzącej fali płaczu. Poczułem zamykający się ucisk na dłoni, którą trzyma w objęciu Pat. Zacisnąłem ją jeszcze mocniej, przecierając oczy.
- Nie płacz - usłyszałem drżący, cichy głos. Uniosłem wzrok, który spotkał się ze spojrzeniem dziewczyny. Do jej oczu również napływała woda. Lekko przymknęła oczka z których wypłynęły łezki. Powieki miała przekrwione, na wargach widniały strupy po zaciskających się na nich zębach. Każdy jej dech wydawał się ostatnim. Z jej ust wydobywał się lekki sap, mocno nabierała powietrza, jakby obawiała się uduszenia.
- Oddychaj , wdech i wydech - otarłem wilgotne policzka i wtuliłem głowę w blond włosy. Gładziła mnie po głowie, czochrała włosy.
- Przepraszam, na prawdę nie chciałam tego zrobić.. Przepraszam - usłyszałem łkanie, oderwałem się od niej, na nowo obejmując dłońmi.
- Nie masz za co, nic nie zrobiłaś - ucałowałem ją w czoło. Delikatnie się uśmiechnęła, co sprawiło jej lekki ból, ponieważ kąciki ust miała ze strupiałe. Zauważyłem jak spogląda w kierunku ogromnej szyby, odwróciłem głowę i ujrzałem te same osoby, które siedziały na korytarzu, tylko że teraz patrzyli na nas zapłakani.
- Zawołasz ich ? - zadała pytanie cieniutkim głosem.
- Musisz odpocząć, jutro do ciebie wpadną.. Zdrzemnij się.
- Spałam długo, chciałabym chociaż porozmawiać z Mają. Proszę .. - spojrzała na mnie błagalnym wzrokiem.
- No dobrze, ale nie długo - jeszcze raz ucałowałem ją w czółko i wyszedłem.
- Maju, Patrycja chciałaby z tobą porozmawiać. Pozostałe osoby mogą to zrobić dopiero jutro, ponieważ jej organizm jest osłabiony, potrzebuje regeneracji. Przepraszam was bardzo, ale niestety musimy do tego się dostosować. Proszę cię, nie zadawaj jej dużo pytań, nie opowiadaj jeszcze nic z tego, co się wydarzało. Musi się oswoić z tym wszystkim, a tego jest dużo - posłałem im uśmiech i poszedłem.
"Czasem człowiek musi przejść przez piekło by zamienić się w anioła"
Z perspektywy Patrycji:
Spoglądam no swoje dłonie, delikatnie nimi ruszając. Czułam ich odrętwienie jakbym dopiero co poznawała do czego są potrzebne. Najmniejszy ruch sprawiał mi ogromny ból. Dlaczego ja to zrobiłam? Jestem głupia .. Zraniłam ich .. Wpatrywałam się w urządzenia, do których byłam podłączona. Po chwili do pokoju weszła brunetka, która rzuciła mi się w ramiona.
- Przepraszam - powiedziałam lekko ją odpychając..- Jestem egoistką, zraniłam was, nie chciałam .. Przepraszam .. - po raz kolejny się rozkleiłam. Spuściłam wzrok wbijając w dłoń przyjaciółki.
- To my powinniśmy cię przepraszać a nie ty. Przez nas jesteś tutaj, zrobiłaś to tylko i wyłącznie z naszej winy. Poświęciłam ci mało czasu, ale obiecuję to wszystko się zmieni. Będzie jak dawniej - ucałowała mnie w policzka, ocierając dolną powiekę, na której powiesiły się łzy.
- to wszystko moja wina .. - NIE ! ! Nie możesz w to wierzyć, pamiętaj - dziewczyna uniosła się. - Ale to prawda, nie powinnam żyć. Skrzywdziłam wielu ludzi, w tym własnych przyjaciół. - Dobrze wiesz że nie jest tak, że to kłamstwo.. Wiesz o tym. Gdybyś nie powinna żyć to byś się nie narodziła - Żyje przez przypadek - zacisnęłam pięści. - Przypadek nie istnieje. Nic nie dzieje się przez przypadek.. Nic nawet to, że się poznałyśmy nie było przypadkiem tym bardziej to, że się urodziłaś też nim nie było - ciemnowłosa lekko się uśmiechnęła. - Jestem zbędna .. - przerwałam krótką ciszę. - Chciałaś żyć, gdyby nie to nie żyłabyś już. Jesteś potrzebna, szczególnie mi.. Przecież wiesz o tym . - Próbowałam się zabić .. - I nie wyszło! To też nie jest przypadek rozumiesz ? Wszystko jest zaplanowane, masz wybór. Wybierzesz to, stanie się to, wybierzesz coś innego stanie się coś innego. Nie próbuj więcej rozumiesz? Nie możesz znów próbować, zabraniam, kategorycznie ci tego zabraniam. Bo jeśli piekło istnieje, nie chcę byś się w nim smażyła wieczność -spróbuję ten ostatni raz. Tym razem mi wyjdzie, mam plan - oderwę się od wszystkiego. Nie mogę spojrzeć im w oczy, przecież przeze mnie spędzają wolny czas w szpitalu. Mimo, że mnie nie znają.. Oni mnie nienawidzą, jestem zbędną rzeczą, niczym więcej. -NIE!! Nie możesz, słyszysz? Nie możesz, błagam Cię.. Jeżeli to zrobisz znienawidzę cię. Znienawidzę rozumiesz ? - Homles wybuchnęła płaczem. - Będę już martwa .. - Będziesz cierpiała gorzej niż teraz. Z nienawiści i samobójstwa, bo nikt kto świadomie przerywa koleje losu nie będzie czuł się szczęśliwy. Masz tego nie robić, rozumiesz? - dziewczyna starała się nie płakać. Niestety jej to nie wychodziło. A ja ? Wpatrywałam się w nią, ciesząc się, że walczy o mnie. - Dlaczego? Po co mam żyć? Po co ... ? -BO ZABRANIAM CI SIĘ ZABIJAĆ, ZABRANIAM PO PROSTU I MASZ ŻYĆ ŻEBY UMRZEĆ JAK CZŁOWIEK, ŻEBY NIE UMIERAĆ W SAMOTNOŚCI, MASZ ŻYĆ ŻEBY ZDOBYĆ TO, CZEGO PRAGNIESZ, MASZ ŻYĆ ŻEBY STAŁO SIĘ TO, CO MA SIĘ STAĆ ŻEBY NIE ZACHWIAĆ PORZĄDKU I HARMONII. MASZ ŻYĆ ŻEBY NIKT NIE LAŁ ŁEZ Z TWOJEGO POWODU, ŻEBY NIKOMU NIE SPRAWIAĆ BÓLU WIEDZĄC JAK BARDZO ON ROZRYWA.PO PROSTU CI KAŻĘ, KAŻĘ CI ŻYĆ.. ZABRANIAM ZABIJAĆ SIĘ. JEŻELI TEGO NIE ZROBISZ WEZWĘ LUCYFERA I POWIEM MU ŻEBY TAK CIĘ WYCHŁOSTAŁ ŻE BĘDZIESZ KRZYCZAŁA MOJE IMIĘ TAK ŻE JE USŁYSZĘ. PO PROSTU ŻYJ. DAJ SOBIE SZANSE - niemal krzyczała na cały szpital. - Dobrze, będę żyła .. Jak na razie - ostatnie słowa wypowiedziałam szeptem, dziwiąc się, że usłyszała. - Nie jak na razie !! Będziesz żyła dopóki nie umrzesz na cukrzycę, na raka, na niewydolność nerek czy na zawał serca. Dopóki nie posiwiejesz, dopóki nie wyłysiejesz, nie zobaczysz wszystkiego wartego zobaczenia. Będziesz żyła, dopóki nie powiesz z czystym sercem: " zrobiłam wszystko, co mogłam zrobić i jestem szczęśliwa." Dopiero wtedy pozwolę ci ze spokojem zamknąć oczy - otrząsnęłam się z amoku. Co ja w ogóle wygaduje, przecież pragnę żyć. Poznawać wszystko w samych superlatywach, zmienić to, czego nie zdołałam.
- Straciłam wszystko, przez swoją głupotę - twierdząco kiwałam głową, wstrzymując łzy, przygryzając drżąca wargę. Zaczęła się z niej sączyć krew, odczułam lekkie ukłucie, ale udawałam, że nie sprawiło mi to większego bólu. Chociaż sakramencko piekło..
- Ty nie możesz myśleć, że przegrałaś !! - poddenerwowana dziewczyna wstała, chwytając mnie mocno za dłoń, gładząc ją opuszkami palców dawała do zrozumienia, że kocha mnie i będzie ze mną jak dawniej.
- Patrz na mnie - dodała po chwili ciszy. - Nie przegrałaś... Nigdy! Te ślady na twojej skórze to nie jest porażka - to bitwa. Walczysz dziecino. Każdy dzień, godzina czy minuta. Każda przeklęta noc. Nie płacz -
starła wypływającą z oczu łzę. Spuściłam głowę, wbijając wzrok w trzęsącą się dłoń. - Spójrz na mnie - uniosła mój podbródek ku górze. Jej spojrzenie zderzyło się z moim. Zacisnęłam dłoń w pięść, a ona nadal głaskała ją. - Już nigdy się nie skrzywdzisz, dobrze? Możesz przestać, potrafisz. Potrzebujesz czasu.. Wiem, że jesteś w stanie zmienić ten okrutny świat na lepsze. Zacznij od uśmiechu. Uśmiechnij się dla mnie, teraz.
- A co jeśli demony powrócą ? - zaskoczyłam ją tym pytaniem. Zaczęła uważnie mi się przyglądać.
- Gdzie jest twoja silna wola? Co się z nią stało? Czy już na prawdę jesteś taka słaba, zmęczona życiem, że nie umiesz walczyć? Co się stało z osobą, która wybuchała śmiechem wtedy, kiedy trzeba było zachować ciszę, która była szalona i każdego dnia robiła coś głupiego? Która kochała otaczający ją świat, ludzi.. Która umiała stoczyć walkę z każdą przeciwnością i się nigdy nie poddawała?
- Odeszła - westchnęłam.
- Ona jest tutaj, przede mną. Siedzi w śmiesznej piżamie i w głębi serca cieszy się, że jednak żyje. Powtórz, gdzie ona jest ?! - objęła moje ramiona dłońmi.
- Tutaj .. - mruknęłam.
- Nie słyszę ! - huknęła, aż mną wstrząsnęło a na moim ciele pojawiły się dreszcze.
- TUTAJ !! - krzyknęłam najgłośniej jak potrafię.
- No właśnie - zaśmiała się. - A teraz śpij - powiedziała układając mnie do łóżka, przykrywając kołderką po same uszy.
- Nie chce mi się - zapierałam się niczym małe dziecko.
- Zrób to dla nas .. Dla mnie - ucałowała mnie w czoło na pożegnanie i odeszła.
- Przyjdziemy jutro całą chmarą ! - krzyknęła stojąc w drzwiach. Po chwili zostałam sama, zdając sobie sprawę z tego, co tak na prawdę próbowałam zrobić. Łączyłam fakty, to, że tak na prawdę mam innych rodziców, którzy mnie oddali. Ale dlaczego? Przecież .. Nie kochali mnie ? Zaczęłam rozmawiać sama ze sobą, kiwając głową, przytakując. Poczułam jak skroń przeszywa mocne ukłucie, chyba za bardzo się rozgadałam - zaśmiałam się w myślach. Ułożyłam się na boku, wiedząc, że i tak nie usnę. A jednak, oddaliłam się w krainę Morfeusza.
" Nagle wybucha w tobie wszystko, każde skrywane i nie skrywane uczucie. Każda emocja, każda łza, każdy krzyk i każdy ból. Nie wiesz co się z tobą dzieje, świrujesz.. To gorzej niż piekło, niż jego ostatni stopień. Gorzej i głębiej i mocniej i ciężej i dłużej "
------------------------------------------------------------------------------------------------------ Przepraszam - wiem, że mnie to nie usprawiedliwia ale jednak muszę to zrobić. Sądziłam, że pogodzę wszystkie problemy.. Nie udało się a bloga nie mogę pozostawić, jest częścią mnie. Przelewam całe uczucia, emocje. Dziękuję czytelnikom, że byli i są. Dziękuję.. Codziennie przeglądałam statystki i stale ktoś na blogu przebywał. Pojawiali się nowi z czego ogromnie się cieszę. Mam nadzieję, że cieszycie się z mojego powrotu i zrobicie mi taki mały prezent w postaci komentarzu jaki ja uczyniłam wam :) Dziękuję za tyle wyświetleń, komentarzy - jesteście wielcy. Dziękuję Rose, Kindze i Sarze - które nadal są ze mną. Wspierają w trudnych sytuacjach i pocieszają. To dzięki nim jeszcze pośród was przebywam. Przepraszam was również za krótki dział ale napisałam go w jeden dzień, dzięki miłym słowom stałych czytelniczek. Zachęcam was do pisania, żalenia się ( że tak to ujmę ) na gg. Chętnie wysłucham, poznam nowe osoby, które borykają się z podobnymi wydarzeniami. Łączy nas więź i dobrze o tym wiemy. ( Wyróżniony dialog w wypowiedzi Patrycji jest przeróbką słów z portalu fb : " Umiem być ciszą " - polecam z całego serca profil, ponieważ jest cudowny ) . Pozdrawiam i oczekuję na parę słów :) Do następnego.
Czy mogłabym was prosić o jakikolwiek komentarz? Chodzi mi o to, by każdy odwiedzający pozostawił po sobie chociaż jakiś znak, emotikon - na prawdę wystarczy buźka, czy sama kropka. Chcę zobaczyć jak dużo jest tutaj was, bym dostała ogromnego pałera nie tylko na kolejny dział ale i przetrwanie w trudnym czasie, który na mnie czeka. Z góry dziękuję !
" Stoję na drodze, której nie planowałam
Zastanawiając się, jak dostałam się tu gdzie teraz jestem
Próbuję usłyszeć ten spokojny, mały głos
Próbuję usłyszeć ponad hałasem
Jak wiele razy słyszałeś jak wołałam
"Boże proszę weź to"?
Jak wiele razy dawałeś mi siłę abym tylko oddychała?
Och, potrzebuję Cię
Boże, potrzebuję Cię teraz
Och idę, och idę pośród cieni.
O ja, ja jestem tak bardzo przestraszona
Proszę zostań, proszę zostań tu obok mnie
Z każdym jednym krokiem, który zrobię "
Z perspektywy Patrycji :
Dłużej tak nie potrafię. Nie będę już wyczekiwać Twojego przyjścia, tego czy mnie zauważysz, czy znów olejesz. Nie będę się łudzić, że może dziś napiszesz. Nie mam zamiaru patrzeć na Ciebie wiedząc, że nie mogę Cię mieć. Nie chcę być obok Ciebie i nie móc nic z tym zrobić. Nie chcę mieć nadziei, że może jutro będzie lepiej. Nie chcę tęsknić za czymś, czego nigdy nie miałam. Nie chcę już myśleć o Tobie, o tym co robisz i z kim teraz jesteś. Nie umiem już dłużej uśmiechać się do Ciebie, bo wiem, że jeszcze kiedyś zatęsknię za człowiekiem, który potrafił rozbawić mnie do łez. Nie chcę być z Tobą przez chwilę na przypadkowym spotkaniu. Nie chcę Cię już widywać, bo wiem, że za jakiś czas ukłucie w sercu przypomni mi, że istniał człowiek, który znaczył dla mnie wiele. Pamiętasz nasz wspólny spędzony czas? Wszystkie zabawy, które wymyślałaś, bowiem tylko to wiedziałaś na co tak na prawdę miałam ochotę. Powiedz mi gdzie są tamte chwile? Gdzie podział się tamten czas, dlaczego ktoś nam go skradł? Być może nie zrozumiesz czemu to zrobiłam, ale nie miałam wyjścia. Tak ja.. Dziewczyna, która nawet uciekłaby z więzienia po prostu wyciągnęła białą flagę. Nie potrafię żyć z twoim lodowatym spojrzeniem, kierowanym w moją stronę. Przecież przyjaciół się nie zapomina, a ty? Tak po prostu przeszłaś obojętnie obok mnie nawet nie zważając, że jestem na pół przytomna. To nic, że ćpam, piję i palę - to jest nic w porównaniu do pustki, której już nigdy nie wypełnię. Bo ciebie już nie ma, ty nigdy nie wrócisz. Masz nowe życie z kimś, kogo kochasz, po co ci taka menda jak ja? No właśnie.. Jestem tylko przeżytkiem, bez ciebie szczerze mówiąc jestem nikim. Bez ciebie nie potrafię postawić kroku, spowodowane jest to tym, że jako moja najlepsza przyjaciółka, a zarazem siostra byłaś ze mną od przedszkolaka.. Gówniarza, który ma dopiero kilka zębów - ty już ukazywałaś mi, że wspólnie zdobędziemy ten świat. Jednak dzisiaj on umiera, a ja obumieram razem z nim. Bowiem dla mnie najgorsze są noce, kiedy to wspomnienia wracają, babrząc moje ciało.. Dobrze wiem, że wszystkiemu winna jestem tylko i wyłącznie ja.. Głupia, naiwna dziewczyna, która postawiła przyjaźń ponad zachłanną, zakłamaną, toksyczną miłość. Zaryzykowałam i kurwa nie udało mi się to.. Straciłam jeszcze więcej niż miałam, szczególnie osobę, dla której żyć umiałam. Podobno tam gdzieś mam innych rodziców, brata - moja dotychczasowa rodzina okazała się nie prawdziwą. Została adoptowana, ale dziękuję Bogu za nich. Pragnę dla ciebie jak najlepiej, żyj szczęśliwie, z tym kimś kogo masz. Niech cię nie zrani, niech będzie twoją pomocą, gdy będziesz musiała stanąć na moim grobie. Ucałuj ode mnie rodziców - ja już tego nie zrobię. Ty i Dan byłyście dla mnie wszystkim, ale nie chcę wam uprzykrzać życia sobą. A teraz spójrz ten ostatni raz na mnie, wyczytaj z moich oczu, że codziennie płyną z nich łzy. Z mojej bladej twarzy wyczytaj, że nie śpię bo tęsknota niszczy we mnie resztki człowieczeństwa. Z moich krwawych ust wyczytaj ból każdego samotnie spędzonego dnia. Czytaj tak długo, aż zrozumiesz jak bez Ciebie cierpię, jak trudno jest mi otwierać ciężkie i zmęczone powieki. Moje serce już nie wie co to znaczy bić, jest tylko martwym i marnym mięśniem, zupełnie nie potrzebnym, przyjęło zbyt wiele ran i umarło. Umarło jak ja umieram każdego dnia, wykrwawiło się i wylało z siebie cały ból. Siadam na parapecie okna, podnoszę głowę do góry by łzy nie miały prawa spłynąć, gonię palcem po szybie kroplę spływającą po drugiej stronie szarej rzeczywistości. To ten moment kiedy znowu wyciągam białą flagę sygnalizując, że się poddałam. Nie gram w tej grze zwanej samotność, bo wciąż stoję na polu tęsknoty i nie potrafię ruszyć na przód. I żyję tym co pozostało, niekoniecznie z nas, ale tym co mam jeszcze w sobie. Bynajmniej powinnam żyć, ale ja już nie chcę - bo bez ciebie zupełnie nie mam po co. Pamiętaj, że ja zawsze cię kochałam i przepraszam jeszcze raz za to co zrobiłam. Pozwól mi odejść, bym po drugiej stronie zaznała ukojenia. Nie płacz, masz dla kogo się uśmiechać.
Do zobaczenia w lepszym świecie.
Kocham was.
Pati
"Na końcu będziemy pamiętać nie słowa naszych wrogów ale milczenie naszych przyjaciół"
- Och wszyscy cię olali tak? Nikt nie odpisuje, nie odbiera telefonów a sami się nie odezwą? Posiedź sobie tak jeszcze przez chwilę, niewiele ci już zostało. - moja podświadomość dziwnie wariowała. Strasznie rozbolała mnie głowa, przez zamglone oczy nic nie widziałam, strasznie szczypały mnie od płaczu. Na prawdę nie chcę tego robić, ale przecież nic innego nie pozostaje mi do wyboru. Żyć ze świadomością zniszczenia całego dotychczasowego dobra? Zraniłam najważniejszą osobę, zadałam jej parszywy cios.. Byłam taka głupia, może i nadal jestem? Cholera mam dosyć tych nieprzespanych nocy, kiedy moje myśli wracają do niego jak i do niej. Do rodziców, którzy tak na prawdę nimi nie są..
Zbliżał się wieczór, na zewnątrz zapadał mrok, który okrywał wszystkie rośliny, o które tak bardzo dbała Daniele. To była jej kolejna pasja - ogród. Uwielbiała całymi dniami przesiadywać na podwórku i ulepszać prawie perfekcyjny ogród. Równie przycięty żywopłot, kwiaty, które kwitnęły i ukazywały piękno, tym samym dając właścicielce do zrozumienia, że jej starania nie szły na marne. Skoszony trawnik, huśtawka, którą ozdabiały kwiaty w doniczkach. Drewniany taras a wokół niego pełno roślin - począwszy od różnego rodzaju kwiatów po krzewy i drzewa, które uginały się pod ciężarem owoców. Jabłka, gruszki, winogrona - ozdabiały salonowy stół i pachniały świeżością. Dziewczyna również dbała o siebie i nie mogła sobie pozwolić na genetycznie modyfikowane owoce, nawet ich nie lubiła. Wolała sama sobie posadzić drzewko, przynajmniej wie co zje. W jednej chwili wszystkie rzeczy stworzone przez Boga opatuliła ciemność. Jedynie księżyc ciągle przebijał się przez lekko zachmurzane niebo. Wpatrując się w nie można było uchwycić kilka świecących gwiazd. Siadając na parapecie kontynuowałam przyglądanie się widokowi. Niebo - jest tak perfekcyjne. Nietchnięte przez ludzkie, egoistyczne szpony. Nie posiada żadnej rysy, tam nie znają uczuć takich jak ból, cierpienie, niemoc, samotność, bezradność.. To jest po prostu idealne miejsce, gdy nadal zagłębisz się w jego piękność uświadomisz sobie jak bardzo potrzebujesz takiego miejsca. Jak bardzo chcesz by ktoś chociaż próbował tutaj w połowie ci je upodobnić. Brakuje ci ludzi, którzy mogliby to uczynić, ich jest tylko garstka... Bynajmniej była, dopóki wszystkiego nie spieprzyłam. Teraz pozostają mi tylko wspomnienia i kolejny wieczór spędzony z nowo poznanymi demonami. Wracają kiedy nie ma nikogo.. Gdy nie masz osoby, która poda ci dłoń, wyciągnie z dołka. Tak na prawdę popadasz w depresję, a może już popadłaś tylko o tym nie wiesz? Ręce opadają z sił, nogi podobnie jak ręce drżą, stopy robią się coraz bardziej chłodniejsze - odczuwasz ziąb. Nie zerkasz już w lustro, bo boisz się własnego odbicia. Krztusisz się powietrzem, łzy wieszają się na twoich rzęsach, one już dawno wybrały najgorszą drogę. Sine usta, przekrwione oczy, które tak bardzo cię szczypią, że masz ochotę je sobie wydłubać, byle by tylko przestały tak bardzo boleć, by opuściła cię chociaż jedna męka. Wargi, z których sączy się krew, gdy ty tak mocno je przygryzasz. Każesz samą siebie za coś, co powinno się nie wydarzyć.. Bo do tego nie mogło dojść, to nigdy nie mogło się zdarzyć. A co się stało nigdy się nie odstanie. I pozostaje ci kolejny samotny wieczór, spędzony ze starymi znajomymi, którzy przypominają ci o tym co jest według nich najlepszym wyjściem. Tak bardzo się tego boisz, ale również tak bardzo tego pragniesz. To staje się twoim nałogiem, twoją codziennością, siedzi w głębi twojej obumierającej duszy. Nie chce cię pozostawić, chociaż z całych sił wypierasz go. Błąkasz się opustoszonymi uliczkami, poprzez ruiny bloków, w których przesiadują niebezpieczne osoby, lecz tak bardzo pragniesz śmierci, że nie zważasz na ich wzrok, który jest pierwszym stopniem ich zamiarów. Czujesz w powietrzu zapach alkoholu, tytoniu, pomału odczuwasz również obrzydzenie. Tak bardzo nienawidzisz piwa, wódki ale jednak zatrzymujesz się na moment aby wciągnąć w płuca ten cały syf. Odruch wymiotny jest nieunikniony, ale po raz kolejny czynisz to samo.. Czujesz na sobie wstręty wzrok zboczeńców, pijaków co daje ci do myślenia aby przyśpieszyć tempo kroku. Rozbierają cię samym spojrzeniem widzisz ich twarze i dobrze wiesz co chodzi im po głowie. Skrzywdzą cię, zgwałcą a w najgorszym wypadku zamordują. Słyszysz dźwięk tłuczonego się szkła, szelest spodni - idą po ciebie, po tobie.. W myślach modlisz się aby dali sobie spokój, ale przecież wiesz, że tak nie będzie. Prawie przewracasz się o plątające się nogi. Tak bardzo się boisz, prawda? Biegniesz jednak słyszysz głośny tupot - biegną za tobą.. - Zabijcie mnie, zabijcie mnie, proszę.. - nieświadomie w kółko powtarzasz sobie tylko te słowa. Nie słyszysz ciężkiego sapania, który dochodzi za twoich uszu. Czujesz jak dotykają twojego ciała, zachłannie całując po karku. Podniecające aczkolwiek jesteś na tyle mądra by otrząsnąć się z osłupienia, w jakie wprawiło cię to zdarzenie. Odpychasz ich i z zamieram odejścia odwracasz głowę. Po chwili czynności powracają, oni są bardziej brutalniejsi, ściągają z ciebie sweter, ale ty uderzasz ich w policzek. Gdy jeden z trzech mężczyzn trzyma twoje dłonie, drugi zadaje ci cios. Upadasz na kolana, czujesz zapach krwi - dokładnie pamiętasz jak smakuje ból, ale ten jest inny. Nie twój, tylko ktoś z premedytacją stawia cię w najgorszych męczarniach. Z nosa kapie ci krew, policzka coraz bardziej cię szczypią. Kątem oka zauważasz jak mięśniach ubrany w potargane dresy i starą, szarą koszule znika w pomieszczeniu ruiny. Wykorzystujesz sytuację i z całych sił kopiesz mężczyznę stojącego naprzeciwko ciebie w krocze. Blondyn o niebieskich oczach jest zdezorientowany, uciekasz - leci w twoją stronę. Na twoje szczęście jest tak bardzo pijany, że nie potrafi porządnie zrobić kroku by się zwyczajnie nie wywalić o przydługie, sztruksowe spodnie.
Kolejne wspomnienie wraca. Jest ono niekoniecznie wspaniałe jak te pozostałe. Stać cię na więcej, myśl kobieto, by tylko przestać patrzeć na żyletkę, która jest w zasięgu twojego wzroku. Woła mnie.. Pragnie, tak bardzo chce bym jej użyła.. Niesamowita rzecz z tą przeszłością tak dziwnie czeka w ciszy, przyzwyczajona, niewidoczna, niemal jakby jej w ogóle nie było. Człowiek poddaje się pokusie myślenie, że znikła, że już nie istnieje. A później niczym bażant wypłoszony z ukrycia krzyczy przejmująco - eksplozja dźwięku, koloru i ruchu jest przerażająco żywa. Poddajesz się tej wstrętnej pokusie i jednym ruchem nacinasz kolejną, paskudną ozdobę na twej dłoni. Wmawiasz sobie, że jest piękna, bowiem opowiada o kolejnej nieszczęśliwej historii. - Do cholery masz ich tyle, że wydałby książkę.. Przestań !! - krzyczy zdrowy rozum. - Nie czujesz tej samotności? Powiedz sobie szczerze, że jesteś nikim. Nie masz nikogo, jest tępa bo utraciłaś przyjaciółkę przez swoją głupotę. Daj ulżyć sobie jak i innym. Nie dzwonią, nie piszą, nie odzywają się - zapomnieli o tobie, a może mają cię w dupie? - wrzeszczy obolałe serce.
- Jesteś statkiem, który nieustannie się chwieje, teraz niestety musisz podjąć decyzję. Nieuniknione było to zdarzenie, dobrze o tym wiesz.. - słowa nadal huczały w mojej głowie. Czuję szczypanie, zerkam na miejsce, w którym dokonałam zbrodnię dla swojego ciała. Widzę jak spływa jedna kropelka krwi, a po niej kolejna, kolejna i kolejna. Biorę do ręki dowód zbrodni i znowuż to nacinam kolejną linię, tym razem nacisnęłam ją za mocno. Czerwona maź sączy się coraz bardziej, w coraz to większych ilościach. Odczuwam, że tracę przytomność, oczy stają się niezwykle ciężkie, brakuje mi tchu by cokolwiek wypowiedzieć. Upadam na podłogę, obok listu, który napisałam, pozostawiając na nim czerwone znamię. Ten ostatni raz zerkam na kawałek kartki aczkolwiek widzę tylko gromadzącą się wokół mnie krew.
Tonę w kałuży krwi, osoby, które niegdyś przy mnie były teraz nie pamiętają o moim istnieniu.
" Piekło jest wtedy, kiedy ludzie, których kochasz najbardziej na świecie sięgają po twoją duszę i wyrywają ci ją. Robią to tylko dlatego, że mogą.. "
Z perspektywy Mai :
- Przepraszam cię bardzo ale wraz z zespołem musimy jechać do jakiegoś studia oddalonego o 8 godzin jazdy. Dopiero po jutrze wrócę, więc niestety chyba będziemy musieli o naszym związku poinformować twojego wujka dopiero jak wrócę - mulat spojrzał na dziewczynę smutnym wzorkiem.
- Przecież mogę powiedzieć mu sama, oczywiście jeżeli z wami nie jedzie - uśmiechnęła się w kierunku chłopaka, całując przy tym w policzek.
- Nie no kobieto, ty to dopiero masz myśli, akurat on zostaje i to będzie najlepszy moment by mu na spokojnie wszystko powiedzieć. Nie będzie miał mu kto ciśnienie podnosić bo banda debili jedzie - zaśmiał się do dziewczyny, po czym ucałował ją i odszedł. ***
Zayna nie ma już od trzech godzin, wiem, że bardzo chciał abyśmy razem powiedzieli wujowi o nas, no ale niestety nie chcę już przed nim ukrywać wszystkiego. Nasz plan był prosty - ja załatwiam sprawę z Paulem, a on z chłopakami. Oczywiście miało to wyglądać zupełnie inaczej, no ale nie zawsze otrzymujemy to co chcemy, przeważnie coś musi się zepsuć, z czasem wychodzi na prostą. Bywa również i tak, gdzie coś popsutego, nigdy nie koi się. Pozostają wspomnienia w postaci ran. Owszem one się goją, ale blizny, znamiona, które po nich zostaną nigdy nie pozwolą na zapomnienie czegoś, co nam nie wyszło, czego żałujemy dnia dzisiejszego. Mam parę takich historii na swoim ciele, niby ich nie widać, ale gdy spojrzysz dokładnie ujrzysz różowawą prostą linię, która ukazuje ślad samookaleczenia. Nikt tak na prawdę nie zdaje sobie sprawy jak bardzo pragniemy zaprzestać cięć. Ale to nie jest takie łatwe jak się niektórym wydaje. Gdy raz zaczniesz, to stanie się twoją codziennością. Zachłannie będzie wołać o kolejne nacięcie.. Niczym nałóg niszczy nas na zewnątrz jak i w wewnątrz. Sam sobie z nim nie poradzisz, potrzebujesz kogoś, ten ktoś jest twoją wygraną, pomocom po prostu ratunkiem. Powolnym krokiem ruszyłam w stronę biura wuja, wahając się zapukałam a słysząc zachrypnięty głos wyrażenia zgody na wejście ruszyłam naprzód, stając na środku granatowego pokoiku. Mieścił on kilka regałów z książkami, dokumentami, ogromne okno, które wskazywało przepiękny, kwitnący ogród. Dźwięk szumu liści, wywołany przez lekki powiew wiatru roznosił się po całym pomieszczeniu. Mężczyzna w podeszłym wieku spojrzał na mnie ukazując rząd białych zębów. Mimo wieku bardzo dbał o zdrowie jak i o wygląd. Ubrany w czarną koszulę, jeansowe spodnie i eleganckie buty stanął naprzeciw mnie, wskazując abym usiadła. Uczyniłam jak mi rozkazano, on poprawił jeszcze czerwony dywanik, który przesunął się podczas otwierania drzwi, bowiem był bardzo blisko nich. Odsunął go, przymknął okno i powrócił na miejsce. Spojrzałam na stos papierów, listów jakie leżały na biurku. Nie wiem jak on może tak pracować.. Całymi dniami siedzi tutaj, uzupełnia dokumenty, podpisuje umowy do rzadkości zdarzy mu się wyjście z chłopakami. Po prostu miewa bardzo napięty grafik, ale dla mnie chwilę zawsze znajdzie, dla jego podopiecznych również. Praca jest ważna lecz rodzina ważniejsza.
- To o czym chciałaś porozmawiać? - uśmiechnął się widząc moją zabawę palcami bowiem bardzo się stresowałam. Odczuwałam zalewający mnie pot, ciepło, które powodowało rumieńce na moich policzkach.
- No bo, em.. - kompletnie nie wiedziałam od czego zacząć. Nerwowo błądziłam oczami po ścianie szukając jakiegoś punktu, na którym zawiesiłabym wzrok.
- Jeżeli chodzi ci o ciebie i Zayna to wszystko wiem, przede mną niczego nie ukryjecie - złapał mnie za zaciśnięte dłonie. Normalnie szczęka mi opadła, nie przypuszczałam, że on może wiedzieć, spuściłam głowę, gdyż pewnie zawiódł się na mnie, że dopiero teraz mu zamierzałam powiedzieć.
- Kochanie, ja się cieszę z twoje szczęścia, życzę wam jak najlepiej, by wasz związek trwał wiecznie. Widziałem jak zerka na twoją osobę gdy ty wykonujesz to samo. Kiedy wasz wzrok się spotyka właśnie tak jak ty teraz, opuszczacie wzrok, po chwili go unosząc i uśmiechając się radośnie do siebie - w radosnym geście uniosłam kąciki ust, kochałam wuja za to, że potrafił zrozumieć czym tak na prawdę jest miłość. Widzę, że martwi się jednak o mnie. Przecież to mój pierwszy chłopak, ponieważ poprzedni okazał się totalnym draniem. Pewnie nie chce bym cierpiała jak kiedyś, ale tak nie będzie.. Wiem to, czuję w głębi serca, że Malik to jedyny, na zawsze..
- Przepraszam cię, że nie powiedziałam ci o tym wcześniej - łza szczęścia spłynęła mi po policzku. Czuję to jak bardzo mu zależy na moim dobru. Troszczy się o mnie jak o malutką, rodzoną córeczkę. W połowie wypełnia pustkę po utracie ojca, kocham ich obojga, tak jak mamę, brata czy Pawła.
- Nie masz za co, na prawdę - ucałował mnie w czoło. - Przepraszam cię bardzo, ale muszę wracać do pracy, ponieważ zostało mi jeszcze parę wpisów do uzupełnienia - obejmując mnie rękoma powrócił do poprzedniej czynności. Wstałam i gdy już miałam wychodzić zapytał
- Czy mama już wie? - zmarszczył czoło.
- Tak, również jak ty cieszy się bardzo - posłałam mu całusa i opuściłam gabinet. Mama wiedziała jako pierwsza, zadzwoniłam do niej zaraz po naszym oficjalnym pocałunku, w głębi duszy odczuwałam, że robię dobrze i nie pomyliłam się. Ona również mi gratulowała, życzyła szczęścia. Wiem, że jak i wujek martwi się trochę, ale będzie dobrze, przecież musi być. Jeszcze tylko rozwiążę sprawę z Patrycją, sprowadzę ją do tego mieszkania i przywrócę stare czasy bynajmniej postaram się. Pomimo tego, że miałam na sobie bluzkę z długim rękawkiem, ciemne jeansy i adidasy to nadal mi było zimno. Stwierdziłam, że przed wyjściem do Pati muszę założyć coś na siebie. Ruszyłam do pokoju, otworzyłam szafę i rozglądnęłam się za bluzami. Wybrałam czarną z białym napisem : "MALBORO", szybko założyłam ją i w ułamku sekundy zrobiło mi się ciepło. Nagle usłyszałam dźwięk komórki, włożyłam dłoń do ciasnej kieszeni rurek i wyciągnęłam fona. Ujrzałam na wyświetlaczu zdjęcie Dan, odebrałam.
- No cześć, co tam? - poprawiając kucyka spytałam.
- Majka!! Patrycja!!! - krzyczała do słuchawki, dławiąc się płaczem.
- Co z nią?!! Co się dzieje?!! - również uniosłam się. Strasznie się martwiłam o nią, miała wypadek?
- Właśnie odjeżdża karetką do szpitala.. Ona próbowała popełnić samobójstwo słyszysz?! Dobrze, że jednak odwołali mi konkurs, bo nie wiem czy przeżyłaby.. Ten widok, który zastałam, Boże.. Dlaczego? .. - coraz głośniej płakała, również i ja zalewałam się łzami... Jestem temu winna, przecież to przeze mnie, ona wykonywała dziesięć połączeń dziennie. Ja nie odbierałam, bo czasami nie dobiegałam, a czasem po prostu bałam się.. Sama nie wiem czego.. Teraz żałuję, kurwa tak bardzo chciałabym wszystko odmienić.
- To jest moja wina ! - wrzasnęłam zapłakana.
- Teraz nie ma czasu na takie gadanie, musisz jechać do szpitala. Straciła przytomność, ale jej stan jest stabilny. W porę przyjechało pogotowie, wszystko będzie dobrze, zobaczysz. Ona ciebie teraz potrzebuje, w tym czasie musisz być przy niej. Również i ja jestem w drodze - nabierając powietrza odparła dziewczyna.
- Wiem, już zawsze będę przy niej - dziewczyna podała mi adres, gdzie zawieziono Patrycję. Nie mówiąc nic wujaszkowi pobiegłam pędem na miejsce, ponieważ nie było daleko od mojego domu. Po półgodzinnej gonitwie dotarłam pod wskazany budynek. Nigdy nie lubiłam szpitali, ale teraz muszę tutaj być. Ujrzałam Danielle, pobiegłam do niej i wtuliłam się.
- Przepraszam bardzo ale gdzie leży Patrycja Nowak? - Dan skierowała pytanie do pielęgniarki, która przechodziła korytarzem. Byłam na tyle zdenerwowana i roztrzęsiona, że nie mogłam wykrztusić ani jednego słowa. Bałam się, tak cholernie się o nią bałam..
- Jesteście z rodziny? - spojrzała na nas pytająco.
- Nie, ale najlepsze przyjaciółki mają prawo do widzenia ? My jesteśmy jak siostry, ona wiele dla nas znaczy, proszę nam wskazać gdzie leży - błagalnym głosem stwierdziła krętowłosa.
- Ach, pokój 23 - bąknęła i poszła. Weszłyśmy w głąb ogromnego korytarza, który mieścił kilkanaście pokoi. Zerkałyśmy na plakiety wiszące na drzwiach, by odnaleźć wskazane pomieszczenie. Stanęłam na środku korytarza widząc uchylone, drewniane drzwi a na nich wyryte te cyfry. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to, że widniał na nich duży napis : " Oddział intensywnej terapii". Serce podeszło mi do gardła, czułam dreszcze..
- Przecież mówiłaś, że jej stan jest stabilny! To dlaczego leży w sali, która informuje o zagrożeniu życia, o ciężkim stanie .. - ze łzami popatrzyłam na mulatkę.
- Uspokój się, może nie mieli gdzieś indziej miejsca.. Tam jej pomogą, zobaczysz, będzie dobrze - złapała
mnie za dłoń i ruszyła w kierunku beżowego pomieszczenia. Zawsze potrafiła zachować zimną krew, jako jedyna skrywała prawdziwe emocje, by nas nie dołować. Gdy drzwi się uchyliły ujrzałyśmy ją.. Podłączona do kilkunastu różnych kabli, wokół niej pełno lekarzy. Widzę jak klatka piersiowa blondynki delikatnie się unosi i opada. Jest taka słaba, widzę jej bladą cerę, sine usta.. Boże i co ja narobiłam? Oparłam obie dłonie na szklanej szybie, która dzieliła nas od ciała mojej przyjaciółki, mojej Pati.. Zaczęłam jeszcze głośniej płakać, w myślach błagałam Boga by pozwolił jej wrócić do nas, przecież nie może zabrać duszy bezbronnej kobietki właśnie teraz. Potrzebuję jej, przysięgam, że jeśli ona odejdzie i ja nie będę miała po co zostawać. Ważniejsza przyjaźń od miłości, a postąpiłam inaczej.. Danielle wtuliła moją głowę do siebie, czułam, że również płacze, bo łzy spływające po jej policzkach kapały na moje czoło, które oblał pot. Pati była silną osobą, więc dlaczego to zrobiła? Przecież zawsze się uśmiechała, była radosną duszą - a jednak potrafiła doskonale ukrywać swoje uczucia. Za radosnym uniesieniem kącików ust chowało się prawdziwe cierpienie.
Z perspektywy Josha: Człowiek w spokoju nie może zjeść sobie kolacji, gdyż wzywają go do pracy. No cóż nie każdy ma luksusowe życie. Wsiadłem do samochodu i ruszyłem do szpitala, bo właśnie tam odbywam staż, jednak ordynator dopuścił mnie do pomocy w wypadkach okaleczeń, stłuczeń, złamań czy chorób. Dostałem informację, że 18- letnia dziewczyna próbowała popełnić samobójstwo - to smutne, że w tak młodym wieku, ktoś nie chce już żyć. Przecież ma wiele do zrobienia, no ale on uważa, że już nic. Zaparkowałem samochód i pędem ruszyłem na salę, w której leżała pacjentka. Po drodze mijałem się z dwiema dziewczętami, którym ktoś udzielał pomocy, gdyż były w ciężkim stanie psychicznym. Zwłaszcza brunetka z błękitnymi oczami, twarz jej zalewały litry łez. Musiały być bardzo przywiązane do poszkodowanej, no cóż trudno jest być bezsilnym, gdy bliska nam osoba umiera.. Otworzyłem szklane drzwi i moim oczom ukazała się Patrycja - to ona próbowała się zabić? Po moich policzkach spłynęła łza, przecież to jest moja siostra i.. Nie mogę jej stracić, nie w takiej sytuacji, jest taka młoda. Jako starszy brat muszę się nią opiekować, zrobię wszystko by z tego wszyła.
Podszedłem bliżej niej, wydawała się jakby oddawała ostanie swoje tchnienie. Schyliłem się i ucałowałem w czoło. Jest dla mnie najważniejszą osobą, musi żyć..
- Pati, wiem, że mnie słyszysz to ja, Josh. Wracaj do nas, wszyscy czekamy, twoi znajomi również tutaj są. Przyjaciółki cały czas oczekują aż otworzysz śliczne oczka i spojrzysz na nie. Kocham cię - uściskałem dłoń i wyszedłem do lekarza dyżurnego by czegoś się dowiedzieć. Zauważyłem doktora Kwiatkowskiego, który przeglądał kartę zdrowia, może to była jej?
- Panie Andrzeju, wiesz może jaki jest stan Patrycji Nowak? Jakieś dwie godziny temu ją tutaj przywieziono, chciała popełnić samobójstwo przecinając sobie żyły.
-Właśnie mam wykaz jej badań. Czy to twoja dziewczyna? - uśmiechnięty spytał.
- Nie, siostra.
- Przykro mi . . Stan jest stabilny chociaż nie najlepszy. Dziewczyna wyjdzie z tego, ale musi mieć ogromne oparcie w tobie. Wiem, że to twoja siostra, musisz ją wspierać, przeszła załamanie psychiczne. Teraz czeka nas ważna noc, kto wie czy nie wpadnie w śpiączkę, gdyż upadając uderzyła bardzo mocno głową w kant komody - poklepał mnie po ramieniu i odszedł. Wróciłem do sali, gdzie na krzesłach spały dziewczyny, które spotkałem wcześniej. Usiadłem obok wysokiej, ciemnoskórej dziewczyny i po chwili również usnąłem.
" Doskonale wiedziała, że po jej samobójstwie wszyscy nagle zdadzą sobie sprawę, że tak na prawdę nic o niej nie wiedzieli "
Na początek pragnę podziękować za tyle nominacji ! - wszystko uzupełnię jak i zaległości na blogach. Radośnie jest czytać kilka komentarzy pod rząd o informacji z nominacją - dziękuję!
Przepraszam za błędy, które na pewno są. Tak bardzo chciałam dodać dzisiaj dział, że brakło mi czasu na przeanalizowanie tekstu. Oczywiście zrobię to, także wszystkie błędy poprawię. Co do rozdziału - hm, do końca nie wiem sama jaki jest. Zwyczajny czy może jednak coś się w nim dzieje - w sumie chyba dużo.
Dziękuję z całego serca za wspaniałe komentarze, tyle odwiedzin - nie przypuszczałam, że was tylu jest. Cieszę się ogromnie.
Informacja - ach kolejna : c
Bardzo was przepraszam, ale rozdział 17 ujawni się nie wcześniej niż 2 tygodnie. Mam wyjazd - 5 godzin jazdy od mojego domu i wracam dopiero w weekend ale właśnie za 2 tygodnie. Smutno mi, gdyż bardzo się do was przywiązałam. Pisząc każdy post przelewam swoje uczucia, więc będzie mi bardzo trudno spędzić tyle czasu samej, walcząc ze sobą .. Oczywiście będą tam inni ludzie, ale nie lubię się śmiać, gdy jest mi smutno, a udawać nie chcę - kto wie czy nie będę musiała? Jest rok szkolny, widuję osoby, z którymi mam dosyć stabilny kontakt - nie wystarczający na zaufanie. Niestety boję się kolejny raz zaufać, by ktoś nie zranił mnie jak kiedyś pewna osoba. Czasami się śmieję ze swojej głupoty, która jest na prawdę nieobliczalna.. Mam bardzo fajnego nauczyciela od angielskiego, który doprowadza mnie do śmiechu, może dlatego, że nie jest aż tak stary? No ma dwadzieścia parę lat. Jak coś opowie i ja dołożę coś od siebie, to po prostu potrafimy się oboje śmiać całą lekcję - wspaniale, że są nauczyciele, którzy z szacunkiem traktują uczniów. Jeszcze raz was bardo przepraszam i do zobaczenia.
Nie bójcie się - nie usuwam bloga, nie zawieszam, dzięki wam mam nadal sporą wenę więc blog będzie funkcjonował. Po prostu kolejny dział - 16, zostanie dodany za DWA TYGODNIE. Tak wiem, strasznie długo będziecie musieli czekać, ale niestety wyjeżdżam. Owszem mogłabym pisać wieczorem, lecz po prostu chcę spędzić czas z kuzynką, która jest dla mnie ważna i jako jedyna mnie wspiera pomimo sporej odległości. Głupio by było gdybym pisała post wieczorem, gdy tak na prawdę mogłabym z nią pooglądać jakiś film, pójść do kina czy zwyczajnie wyjść, porozmawiać. Wasze blogi będę na bieżąco śledzić i komentować - o to się nie martwcie chwilkę znajdę. Przepraszam was bardzo, że niestety tak długo będziecie czekać, no cóż.. Dziękuję za te wszystkie komentarze - tutaj jak i na tamtym blogu. Sporo dla mnie znaczą, gdyż często wasze słowa staram się powiązać z rozdziałem. A co do kolejnego działu - wiele się w nim będzie działo. Pewnie ciekawi was sytuacja Patrycji - owszem zrobi coś głupiego, więcej wam nie zdradzę. Majka i Zayn w końcu wyznają wszystkim, że są razem - dosłownie, nawet wujowi, który ciekawie przyjmie ich wyznanie. Harry, ach u niego najwięcej będzie się działo, gdy napotka kolejny raz Pati - oczywiście wolałby inny tok akcji. Josh - bardzo zżyje się z siostrą, pomimo że ujrzał ją dopiero raz wieść o niej przytłoczy go. To jest taki malutki skrót akcji, który będzie przez kolejne dwa rozdziały. Oczywiście następny dział będzie najwięcej skupiał się na Mai i Patrycji, bowiem dojdzie do ich spotkania - w końcu?
Postanowiłam dodawać rozdziały raz w tygodniu. Pewna osoba, uświadomiła mi, że moje posty są na tyle długie iż spokojnie mogą pojawić się później. Prawdę mówiąc ma racje, bo jeden dział tak jakby skupia dwa - więc jest to dobry pomysł, gdyż dokładnie przeanalizuję każde słowo. Będziecie wy zadowoleni jak i ja :)
Dziękuję:
R.Bates - zawsze dokładnie sprawdzasz moje teksty. Pomimo wytknięć są i plusy a gdy je wskażesz mam ogromny uśmiech na twarzy, że w końcu coś mi wychodzi, dziękuję :)
Rose Payne - za ciepłe słowa, za to, że zawsze komentujesz i wyrażasz opinię, którą czytam kilkakrotnie z ogromnym uśmiechem. Nadal wspominam twój rozdział, w którym to Harry i Niall tak sprawnie otwierają ten namiot - o jejku, wspaniały ci wyszedł dział!
*starlight* - wiem, że czytasz każdy kolejny dział, że jesteś ze mną. Rozumiem twój brak czasu, ponieważ prowadzisz wspaniałe blogi i im się poświęcasz. Dziękuję ci, że również jesteś + uwielbiam twój blog Who I am. Czytając każde słowo na nim czuję się jakbyś weszła w głąb mnie, wyrywając odrobinę przeszłości. Doskonale rozumiem główną bohaterkę, więc lekko się mi czyta i jest to super sprawa. Czuć się jak bohater, odczuwać wszystko to, co ona. Maarit - dajesz mi wiele motywacji tymi długimi komentarzami, zawsze oczekuję ich od ciebie, gdyż na prawdę uwielbiam czytać twoje wypowiedzi jak i twój blog, który skupia cudowne wiersze, które sama piszesz. Wiesz, że to nie głupi pomysł z blogiem, w którym je zamieścisz? Jesteś świetna, więc przemyśl i w razie czego daj znać, chętnie poczytam. Dziękuję ci za każdą opinię.
Zaczarowana Malina - jesteś młoda a tak ambitna, twoje słowa na blogu, w którym zamieszczam przemyślenia trafiły do mnie. Dosłownie wypełniły całe wnętrze na chwilę dając szczęście.. Dziękuję ci za komentarze, za pomoc i otuchę. A co do twojego bloga, to i tak wiesz, że jest wspaniały. Pomimo krótkich działów przekazujesz w nich tyle, że spokojnie wystarczają. Sprawiasz, że czytelnik zatapia się w przemyśleniach, bynajmniej do mnie tak trafiłaś.
Samantha Sami Hale - pamiętam gdy pisałam prolog, wspominam twoje komentarze, to, że od samego początku ze mną jesteś. Zawsze zależało mi na twojej opinii, wytrwale na nie czekałam i ogromnie się cieszyłam, gdy w końcu skomentowałaś. Blog, który prowadzisz również jest świetny, w prawdzie ty to wiesz, bo zawsze staram się skomentować. Sami i Niall - oni nadal są idealną parą, a bobasek tylko urozmaici ich związek.
Kinga - tobie to mam tyle do napisania. Odkąd pierwszy raz skomentowałaś blog, po prostu rozpierała mnie euforia. Twoje komentarze znaczą dla mnie wiele, twoje słowa kierowane w moją stronę po prostu przepełniają i odrywają od wszystkiego co złe. Twój sposób wyrażania siebie jest podobny do mojego, przez co wiem, że gdybyśmy się znały na prawdę miałybyśmy wspaniały kontakt. Zawsze czekam aż skomentujesz, by znów zatopić się we własnym przemyśleniu, w którym to sama sobie wykrzyczę błędy. Dzięki tobie coraz częściej znajduję sens w tym całym bagnie. Dziękuję ci z całego serduszka, że ze mną jesteś, że komentujesz i co najważniejsze wspierasz duchowo.
Lilly Thomson - dziękuję za rozmowy na gg, za opinie, które zawsze starałaś się pozostawić. Ty również wiesz, że lubię twój blog. Jest świetny, ma bardzo dobrą fabułę a ty jeszcze lepiej ją rozwijasz.
Victoria Watson - twoja opinia również daje wiele do zrozumienia. Jedno zdanie, które wyraża więcej niż tysiąc słów. Dziękuję ci. Oczywiście czekam na pojawienie się twojego kolejnego rozdziału. Pomimo, że akcja u ciebie dopiero się rozwija i tak wiem, że będzie to co świetnego. Główna bohaterka wiele przeszła, a teraz odnajduje się w nowym świecie. Powolnym krokiem unosi nad problemami i jak widać spotyka ciekawych ludzi, np Malika :)
Mary Anne - dawno cię nie było, ale o tobie również pamiętam. Dziękuję ci za komentarze i za to, że jesteś ze mną od samych bohaterów. Wiedz, że twój blog również jest dla mnie świetny i również z chęcią go czytam i komentuję. Sama akcja jest ciekawa, a Hope jest dobrym człowiekiem, przecież pomogła Victorii, dziewczynie, która wbiła jej widelec w dłoń. W prawdzie Torii prześladuje ta cała Melissa, więc skoro ciut połączyła się z Hope, może przezwyciężą ją? Kto wie co dla nas szykujesz - wytrwale czekam na kolejny dział.
Leonetta Love - w prawdzie jesteś od nienadwna ze mną, ale stale komentujesz nowe działy - bynajmniej starasz się. Jednak muszę powiedzieć, że masz genialny blog i serdecznie zapraszam do przeczytania. Jest tam One Direction ale w całkiem innej roli - nie jako słodki boysband czy coś, po prostu jak jakiś gang - ty wiesz o co mi chodzi. Ach Aki - uwielbiam go, jest taki kontrowersyjny i coś czuje chyba do głównej bohaterki? Hmm, poczekamy na kolejne działy, zobaczymy jak wszystko rozwiniesz.
1DisPerfect - za wszystkie komentarze bardzo ci dziękuję, za to, że nawet będąc odcięta od internetu znalazłaś chwilkę i skomentowałaś. Co do twojego bloga, hm akcja jest niebywała. One Direction ale i również pięć wspaniałych dziewczyn, które na swojej drodze spotkają zespolik. Czyż to nie piękne, że zespoły mogą się połączyć? A dziewczyny są ich odzwierciedleniem, ostatnim puzzlem od układanki. Kto wie co pisze im przyszłość. Wiem, że wkrótce dodasz nexta, więc nie mogę się doczekać.
Maja Perełka, Kaja, Justa, Paula Kasser, Nelka aa, .Darkness, *Ewik, Natalie Styles, Victoria Collins, Crazy MOFO - Kasia, I Want ..
Są to osoby, które bardzo często komentują mojego bloga. Prawdę mówiąc każdy kolejny dział, który dodam ONI wyrażą swoje zdanie, na które wyczekuję. Dziękuję również pozostałym osobą, które komentują i również polecam ich blogi, w ogóle wszystkie blogi, które znajdziecie w mojej zakładce po prawej stronie są wspaniale prowadzone, więc zachęcam do ich przeczytania. Prowadzą je wspaniałe osoby, które wiele serce w nie wkładają.
Pozdrawiam was i do miłego !
************************************************
Siedzisz sama w pokoju codziennie - jest to tylko twój wybór.
Jesteś samotna, nie brakuje ci towarzystwa ale brakuje ludzi, z którymi możesz usiąść i się wypłakać. Wolisz spędzić ten czas w pokoju, samotnie niż w towarzystwie, które cię nie rozumie. Tniesz się siedząc w tym pomieszczeniu, będąc samotną codziennie - twój wybór.
Podcinasz sobie żyły, wieszasz się, skaczesz z mostu, połykasz tabletki, umierasz, odchodzisz, nie ma cię ... - twój wybór. Ale przez twoje wybory cierpią ludzie, którzy na prawdę cię kochają. Nie zawsze to okazują ale cię kochają i chcą jak najlepiej. Ich celem jest ci pomóc, wiesz czemu? Bo dla nich się liczysz, bo oni cię kochają..
I pamiętaj kochanie, gdy dorwie cię depresja, gdy stwierdzisz, że nie masz celu bytu, że żyjesz samotnie i nic lepszego cię nie spotka :
Najładniej uśmiechają się ci, którzy cierpią.
Najpiękniejsze oczy mają ci, który dużo płaczą.
Najlepiej słuchając ci, których nikt nie słucha.
"Serce to nie serce - to tylko kawał mięsa.
No a życie? Jakie życie .. - poprzerywana linia na dłoniach.