sobota, 3 sierpnia 2013

13 : Przyj­dzie ta­ka chwi­la, gdy stwier­dzisz, że wszys­tko się skończyło - to właśnie będzie początek.









" Halo, halo
  Jest tu ktokolwiek?
  Bo nie słyszę żadnego dźwięku
  Samotny, samotny
  I naprawdę nie wiem, gdzie jest świat,
  Ale teraz za nim tęsknię


  Jestem prawie na krawędzi
  i krzyczę swe imię z całych sił
  niczym głupiec na szczycie mych płuc
  Czasami, kiedy zamykam oczy
  Udaję, że wszystko ze mną w porządku, ale to nigdy nie wystarcza,
  Bo moje echo, echo jest jedynym głosem, który powraca
  Mój cień, cień jest jedynym przyjacielem, jakiego mam

  Słuchaj, słuchaj
  Przyjmę szept jeżeli
  To wszystko co, miałaś dać
  Ale tak nie jest, nie jest
  Mogłabyś przyjść i mnie uratować
  I spróbować przegonić to szaleństwo z mojej głowy

  Jestem prawie na krawędzi
  i krzyczę swe imię z całych sił
  niczym głupiec na szczycie mych płuc
  Czasami, kiedy zamykam oczy
  Udaję, że wszystko ze mną w porządku, ale to nigdy nie wystarcza,
  Bo moje echo, echo jest jedynym głosem, który powraca
  Mój cień, cień jest jedynym przyjacielem, jakiego mam

  Nie chcę być w dołku i po prostu chcę czuć się żywy
  I móc znów ujrzeć twą twarz
  Nie chcę być w dołku i po prostu chcę czuć się żywy
  I móc znów ujrzeć twą twarz
  Jeszcze raz…
  Tylko moje echo, mój cień - jesteście moimi jedynymi przyjaciółmi.

  Jestem prawie na krawędzi
  i krzyczę swe imię z całych sił
  niczym głupiec na szczycie mych płuc
  Czasami, kiedy zamykam oczy
 Udaję, że wszystko ze mną w porządku, ale to nigdy nie wystarcza.

  Bo moje echo, echo
  Och, mój cień, cień

  Halo, halo
  Jest tu ktokolwiek? "



Z perspektywy Majki:

                  Przeciągnęłam obolałe ciało orientując się, że spałam bez poduszki, jedną nogą na ziemi. A tak, musiałam czymś rzucić w Harrego i pewnie usnęło mi się w tej pozycji. Wstałam czując drętwienie kończyny. Przesuwałam nogą po podłodze niczym zombi, ponieważ nie mogłam na niej ustać. Obmyłam szybko ciało, przebrałam się w coś wygodnego i zeszłam na dół. Musiałam wyglądać śmiesznie, bo wszyscy widząc mnie wypluli pokarm z buzi. Powlekłam nogą do stołu, siadając obok Nialla, który chyba jako jedyny nic sobie z tego nie robił - ach tak, przecież gdy on je to jest skupiony. Nic i nikt mu nie przeszkodzi.
- No co, noga mi zdrętwiała - wzruszyłam ramionami jakby nigdy nic. Chociaż w wewnątrz wyłam - nigdy nie lubiłam uczucia jakim jest odrętwienie. Wystarczy jeden dotyk a ty już zwijasz się z bólu.
- Nie no spoko - powiedział Liam, który powstrzymywał się od śmiechu. Kopnęłam go lekko, więc na chwilę przestał. Nalałam sobie szklankę soku, gdy po chwili talerz z pysznymi kanapkami podstawił przede mną  Horanek.
- Dziękuję - ucałowałam go w policzek i zaczęłam konsumować. Strasznie go lubię, ponieważ jako jedyny tak dba o mnie - jeżeli chodzi o jedzenie. Gdyby nie on po prostu wypiłabym coś i poszłabym z powrotem do pokoju. Nie czując głodu nie jem - zazwyczaj nic nie jadłam rano a teraz? Na samym początku on już postawił mi ważną regułę jaką ma - "śniadanie to najważniejszy posiłek dnia." Racja, od razu poczujesz siłę, nie będziesz zamulać. Wszyscy odeszli od stolika prócz Harrego, mnie i Zayna.
- Widzę, że leczysz kaca - teraz to ja się śmiałam. Wcześniej siedział ospały a Louis wysypywał mu płatki na głowę. Widać, że mu się nudziło.
- Taa - wstając pogładził swoje włosy - Co do cholery.. - w połowie urwał zdanie i poleciał za Lou, który widział wszystko stojąc na schodach. Zaczęli się gonić po całym domu. Niall i Li biegali za nimi, by ich uspokoić. Ja i mój towarzysz siedzieliśmy niewzruszeni całą tą sytuacją - czym się przejmować? Zaraz i tak się zmęczą i wlecą tutaj jakby niby nic śmiejąc się przy tym.
- Może tak wybierzemy się dzisiaj do kina ? - uśmiechnął się .
- Pewnie - odwzajemniłam uśmiech. Oczywiście wszyscy słysząc nazwę miejsca wbiegli do kuchni krzycząc, że oni też idą. Sądziłam, że może pójdziemy we dwójkę, no ale ich nie przekrzyczę, więc czemu nie. Z dnia na dzień coraz częściej uświadamiam sobie, że Malik znaczy dla mnie coś więcej jak przyjaciel. Na początku uważałam go za brata tak jak Tomma. Niestety każda sekunda spędzona z nim była na tyle wyjątkowa, że po prostu wspominam ją z uśmiechem na twarzy. Nawet gdy patrzę na niego, kąciki ust same unoszą się. To on rozpromienia każdy nowy dzień.
- To my jedziemy do studia, potem czeka nas próba i tak na 18 będziemy więc bądź gotowa - z rozmyśleń wyrwał mnie Liam, który czochrał moje włosy. Pobiegłam do pokoju po komórkę - może Danielle będzie chciała pójść. Payne jest strasznie w niej zakochany, całymi dniami potrafi o niej mówić. Chodzi szczęśliwy, żartuje - stary on powrócił. No ale przecież ona z nami nie pójdzie bo to właśnie dzisiaj ma przyjechać Patrycja. Ach jak ja ją dawno nie widziałam, stęskniłam się za nią. Gdy tylko ją zobaczę nic nie powiem tylko przytulę i przeproszę. Milczeniem również można zdziałać wiele, to też jest język - nie zadaje tyle cierpień co nieprzemyślane słowa rzucane na wiatr. Zadzwoniłam do mulatki.
- Cześć , przyjeżdża ? - zadałam pytanie, by upewnić się, że w ostatniej chwili dziewczyna nie zmieniła zdania.
- Tak, ma być u mnie późnym wieczorem.
- To super. Jak ci mija dzionek ?
- W porządku .. - mówiła trochę przygnębiona.
- Coś się stało ? - podpytywałam.
- Nic, tylko po prostu nie mam humoru. A co u ciebie ? - szybko zmieniła temat.
- W sumie też. Mam dla ciebie wspaniałego newsa! - krzyknęłam uradowana.
- Tak ? - bezuczuciowa spytała.
- Wiem jak bardzo podoba ci się Liam Payne i nie zaprzeczaj - przerwałam jej bo już chciała coś powiedzieć. - I on odwzajemnia twoje uczucie, więc szykuj się maleńka na randkę, która wkrótce może nastać - kontynuowałam.
- Co on tak nagle zmienił zdanie? - stwierdziła.
- Wiesz, to wcale nie było tak, że nie chce być z kimś mało sławnym, tylko po prostu Paul wprowadził taką zasadę by nie ranić ciebie - jako, że tabloidy by ci spokoju nie dawały i jego - by nei cierpiał czytając przeróżne plotki na wasz temat. Jednak Liam dzielnie walczył i ja go poprałam, więc wujek zmienił zdanie. Brunet sam mi powiedział, że jesteś wyjątkowa a w domu nie można z nim wytrzymać, ponieważ cały czas mówi o tobie - śmiałam się. Po drugiej stronie była ogromna cisza - słyszałam tylko płacz.
- Dlaczego płaczesz ? - czyżbym powiedziała coś nie tak.
- Cieszę się, że tyle o mnie mówi. Nawet gdy nie jesteśmy razem on tak wspaniale o mnie opowiada innym. Przecież nawet się nie znamy, nie wiemy nic o sobie a już sądzi, że jestem wyjątkowa. Na prawdę cudownie jest słyszeć tyle pięknych słów. Powiem ci szczerze, że tymi plotkami bym się nie przejmowała, bo ważne jest by tylko ukochana osoba znała prawdę a reszta nie ma znaczenia.
- No widzisz, pasujecie do siebie..
- Przepraszam cię bardzo, ale muszę iść na próbę do studia. Także zdzwonimy się jeszcze. Kocham cię pa - oznajmiła.
- Pa kochana.


        Spojrzałam na godzinę, która wskazywała 12:00. Do przyjazdu chłopców mam jeszcze mnóstwo czasu. Może tak oglądnęłabym sobie jakiś film? Ostatnio słyszałam o słynnej roli Miley Cyrus w filmie "LOL". Może będzie fajny.. Przygotowałam sobie coś do picia, popcorn i rozsiadłam się wygodnie na sofie w salonie. Oczywiście wcześniej przyniosłam ze sobą laptopa, wyszukałam film i włączyłam by się trochę podładował - tak jest, jeżeli się nie ma niczego na płytce, tylko planuje obejrzenie w internecie. Zaczęłam zżerać jedzenie i oglądać. Film trwał prawie dwie godziny - nie dosyć, że skończył mi się prowiant jak i picie to jeszcze tyłek mnie boli. Cały czas tkwiłam w jednej pozycji, ponieważ seans mnie wciągnął. Był bardzo ciekawy, zwłaszcza akcja, która się tam toczy. Wraz z rozpoczęciem nowego roku szkolnego Lolę zostawia chłopak. Nie tracąc czasu, dziewczyna angażuje się w związek z jego najlepszym przyjacielem. Lola zaczyna mieć coraz większe problemy, eksperymentuje z narkotykami, pociąga ją seks, jednocześnie nie może porozumieć się z samotnie wychowującą ją matką. Tak, ja również nie mogłam się porozumieć z matką, tylko, że u niej wszystko kończy się dobrze - więzi jej z mama kwitnęły każdego dnia. A moje? Nie wiem czy dzisiaj wypuściłyby jakiekolwiek pąki kwiatów. Nie powiem od mojego wyjazdu nie kłóciłyśmy się - no właśnie.. Gdy mnie nie ma w domu wszystko jest normalne, może to ja jestem tym problemem? Dzwoni codziennie, uradowana opowiada o tym co się u nich dzieje lecz gdy ja chcę coś powiedzieć ona twierdzi, że zadzwoni jutro, bo musi kończyć. Czekam na dzień, w którym to ona wysłucha co jest u mnie, niestety wszystko zaczyna się od początku.. Z sentencji wyrwał mnie dźwięk komórki.
- Gotowa ? - dzwoniącym okazał się Niall.
- Na co? Choleraa.. - krzyknęłam rozłączając się. Teraz to się zasiedziałam.. Mam niecałe pół godziny na ogarnięcie się. Jak dobrze, że chociaż zadzwonił przed czasem mnie skontrolować, a nie gdy wchodzili by do domu. Wzięłam szybki prysznic, związałam włosy w koka - zawiązując przy
tym bandanę pomalowałam się. Podbiegłam do szafy i z racji, że jest ciepło postanowiłam założyć szary t-shirt z krzyżem, krótkie jeansowe spodenki, czerwone tenisówki. Zgarnęłam trochę pieniędzy do kieszeni, przecież nie będę dźwigać ze sobą torebki. Schowałam komórkę wyciszając ją, by nie wylecieć przez to z kina. Raz już dostałam nauczkę, że ze starszymi osobami nie należy zadzierać, oczywiście nie byłam jakaś tam chamska czy coś. Po prostu tak się jakoś złożyło, że w tym czasie - gdy oglądałyśmy seans z Patrycją w kinie akurat ludzie mieli mi tyle do powiedzenia przez komórkę, że nie mogli poczekać. A gdy ja wyłączyłam komórkę dzwonili do Pati - tak to jest jak się ma wspólnych znajomych. Chociaż nie mieliśmy jakiejś grupki czy coś od czasu do czasu ktoś z klasy proponował nam wypad na miasto, więc chętnie wybierałyśmy się. Nie powiem cieszyłam się wtedy, bo wszyscy byli na prawdę życzliwi. Niestety przychodząc do szkoły nikt tak na prawdę nie chciał rozmawiać o wczorajszym dniu - jakby po prostu nie miał wyboru i musiał iść z nami. No ale cóż bywa.

              Zapowiadał się kolejny nudny dzień, nagle usłyszałam dźwięk dzwonka, więc pobiegłam otworzyć drzwi. Okazało się, że w progu stała Patrycja z dwoma biletami na jakiś horror. Prawdę mówiąc nie bałam się oglądać horrorów w porównaniu do przyjaciółki. Cóż.. Zaoferowała kino, więc czemu by nie iść? Przynajmniej będę mieć kolejne pomysły na straszenie jej. Powędrowałyśmy do pobliskiego kina, kupiłyśmy popcorn i rozsiadłyśmy się wygodnie w tylnym rzędzie. Film jeszcze się nie zaczął a tutaj już ktoś dzwonił. Oczywiście zapomniałam wyłączyć dźwięków w telefonie, no ale cóż zdarza się. Wszyscy automatycznie spojrzeli na nas, a towarzyszka nie wiedząc co robić od razu wskazała na mnie palcem. Oni tylko pokazali mi bym była cicho i wrócili do gapienia się w ekran. Uderzyłam w tył głowy Pati, która na mnie na kablowała - w prawdzie zrobiła to celowo, ale mi i tak się chciało śmiać z jej miny, kiedy to głaskała się w tył głowy. Była połowa filmu a Nowak od samego początku wrzeszczała, nawet jak ekran z białego zamienił się na czarny ona już wrzasnęła na całe kino - oczywiście wszystko złożyła na mnie. Film nie był za ciekawy jak dla mnie, cóż to krew - phi chyba raczej keczup, trochę krzyku, pozdzierane twarze, potargane ubranie i włosy - po niezłym melanżu wyglądam gorzej. Nie mogłam się skupić, ponieważ przyjaciółka cały czas wbijała mi paznokcie w ramie, które mocno obejmowała. Nagle po raz kolejny zadzwonił telefon lecz tym razem to był jej. W końcu ktoś nie wytrzymał i krzyknął w naszym kierunku
- Dacie nam kuźwa obejrzeć ten film? - nie widziałam osoby, ponieważ było ciemno lecz po głosie można było stwierdzić, że jest to mężczyzna
- Tak, tak przepraszamy - pomachałam ręką. Koleś usiadł powracając do poprzedniej czynności.
- A darłaś się na mnie, że nie wyłączyłam fona a sama tego nie zrobiłaś - powiedziałam półszeptem.
- Oj tam, oj tam - krzyknęła w moim kierunku.
- Shhhhh!! - ktoś po raz kolejny na nas wrzeszczał.
- Shhhhh wam też!! - krzyknęła Pati. Po chwili przyszedł facet, który strzegł ciszy i po prostu nas wywalił z kina. A ja nadal nie mogłam przestać się śmiać, jak Patrycja huknęła na niego, że to ci ludzie są winni, bo mówili do niej za głośno shhhhh! Natomiast pan oznajmił, że dostał wiele skarg od starszych osób. A po cholerę oni idą do kina na horror - zastanawiałam się. Będąc już przy wyjściu Pat szturchnęła lekko 9-letniego chłopczyka. Oczywiście przeprosiła go i radośnie się uśmiechnęła jednak on wystawił jej środkowy palec i sobie poszedł. Myślałam, że zaraz padnę. Zaczęłam się tarzać po ziemi ze śmiechu. Wkurzona dziewczyna trzepnęła mnie w głowę. 



         Wspomnienia, które nigdy nie umrą. Cieszę się, że wszystkie związane są z Patrycją. Jest dla mnie kimś ważnym - siostrą. I teraz mam dowody na to, że można mieć tylko jedną przyjaciółkę, która zastąpiła by ci cały batalion tych fałszywych. Do mieszkania wpadł zestresowany Niall.
- Co ci? - zdziwiona zapytałam.
- Jak dobrze, że jesteś gotowa - rzucił się w moje ramiona.
- No a dlaczego bym miała nie być ? - nie zdołał nic powiedzieć, gdyż do mieszkania wparowała pozostała czwórka. - A wam co ? - spojrzałam na nich.
- Ughr, przegraliśmy zakład - burknął rozzłoszczony Harold.
-  Hę ? -  potrząsnęłam głową robiąc minę "what the fuck "
- No, my - pokazując palcami na Payna, Lou, Zayna - twierdziliśmy, że będziesz biegła w pośpiechu by się teraz zebrać - mówił smutny Harry.
- Oo tylko Horanek we mnie wierzy - przyciągnęłam go do siebie tuląc.
- Gdyby nie telefon nie byłabyś gotowa ? - wyszeptał.
- Taak - zaśmiałam się.  Ruszyliśmy wszyscy do samochodu i po chwili byliśmy na miejscu. Oczywiście nim się obejrzałam głodomorek stał obładowany popcornem. Kupiliśmy bilety i ruszyliśmy na miejsca. Usiadłam obok Nialla, który cały czas wpychał mi jedzenie. Nawet gdy nie chciałam to i tak w sumie jadłam bo film był nudny. Wybrali coś dla siebie a o mnie nie pomyśleli. Nie żebym nie lubiła jakiś wyścigów samochodowych no ale cały film o nich? A nie, bo jeszcze jest czas na sex - dobre sobie. Oczywiście był to wymarzony świat Harrego, bo strasznie się ślinił..  Zaśmiałam się pod nosem gdy dwugodzinny seans dobiegł końca. Pieszo wracaliśmy do domu, rozmawiając o różnych rzeczach. Hazza tylko o zboczonych, no ale niech sobie pogada. Przechodząc obok beżowego domu, który był podobny jak ten ze snu, zauważyłam dziewczynę z torbami. Niestety nie mogłam się jej dobrze przyjrzeć, ponieważ lokers wywalił się i wszyscy musieliśmy go zbierać. A gdy tylko spojrzałam w poprzednie miejsce, jej już nie było.  Wbiegłam do domu, przebrałam się w piżamę gdyż było już późno. Wychodząc z toalety postanowiłam jeszcze podziękować wujkowi za zamianę decyzji. Zapukałam do jego pokoju, usłyszałam ciche "proszę"
- Dziękuję ci - podbiegłam przytulając go z całych sił.
- Miałaś rację, ty zawsze ją masz - ucałował mnie w czoło.
- Przepraszam, że byłam taka podła dla ciebie.. - spuściłam głowę.
- Mówiłaś prawdę - uniósł ją ku górze. Ucałowałam go w czoło i pobiegłam do swojego pokoju.


           Leżąc na łóżku usłyszałam pukanie.

- Proszę - wyszeptałam zmęczona.
- Mogę? - zza drzwi wychylił się mulat.
- Pewnie - uniosłam swoje ciało siadając.
- Może tak byśmy się jutro wybrali gdzieś sami? - zapytał stojąc w progu.
-  Jasne, czemu nie - uśmiechnęłam się.
- To jutro uzgodnimy wszystko, dobranoc - wyszedł. Pewnie zauważył, że jestem strasznie śpiąca. Całą drogę opierał się o mnie Harry, on nawet jak nie pije to zachowuje się jak pijak.. Wierciłam się aż w końcu zasnęłam.



Z perspektywy Patrycji:  


         Są tacy ludzie, którzy codziennie rano wstając przyszywają sobie na ustach uśmiech. Boli ich serce, boli dusza, zło świata przedziera się na wskroś obramowań serca. Boli ich wszystko, otwarcie oczu staje się aktem odwagi a oddech heroizmem. Cel uciekł gdzieś z miłością i bawią się w najlepsze. A samotność stała się jedynym przyjacielem. Przyszywają uśmiech grubą nicią żeby nie opadł. Kryją się za fałszywą radością a w środku płoną. Najsmutniejsze jest to, że nikt nie potrafi odgadnąć co na prawdę czują. Ludzie zatracili umiejętność czytania z oczu. Bo przecież oczy powiedzą ci prawdę. Nadszedł dzień, w którym to przenoszę się do Londynu. Mogłam zrobić to o wiele wcześniej, pozostawiając wówczas wszystkie zdrady, nieszczęścia. Mówią, że nie ryzykując, ryzykujesz jeszcze bardziej. I to jest prawda, nie chciałam lepszego życia, ponieważ wydawało mi się, że z Patrykiem będę szczęśliwa - zaryzykowałam bycie z nim i czym przypłaciłam? Szykanowaniem z jego strony - jakoś bym dała radę, ale fakt, że utraciłam dawną przyjaźń nigdy nie da mi spokoju. Być może się pogodzimy ale ja zawsze będę mieć w głowie marne wspomnienie, które ukarze mi jak bardzo skrzywdziłam najważniejszą osobę. Taka moja dola, to moja tułaczka - życie.. Wstałam, obmyłam ciało, założyłam czarne leginsy, czarny t-shirt z napisem "shit" , czarną czapkę, tenisówki pod kolor leginsów. Włosy zostawiłam rozpuszczone - z racji, że były długie, nie chciało mi się z nimi męczyć, by jakoś je spiąć. Chociaż mogłam zrobić kucyka, no ale... Oczy podkreśliłam grubymi kreskami. Zeszłam do kuchni, zjadłam śniadanie i wyszłam z mieszkania. Znowu bez powodu kręciłam się uliczkami. Również tą co ostatnio lecz tym razem nie spotkałam Mika. Usiadłam na ławeczce w pobliskim parku, rozglądając się dookoła. Widziałam jak rodzice przytulają własne dzieci - one się tak cieszą.. Smutno zerkałam na zakochane pary, które tryskały namiętnością - dobrze wiedziałam jakie to uczucie. Spuściłam wzrok widząc jak dwie dziewczyny, które pewnie są przyjaciółkami świetnie się bawią w swoim towarzystwie. Pewnie miały spięcia ale ugodziły je przytulasem - kiedyś to był sposób mój i Majki. Wszystko przemija, pozostaje czas, który nie leczy ran tylko pozwala nam się oswoić z myślą, że nic już nie będzie tak jak było dawniej. Posiedziałam tak przez półtora godziny zerkając również na otaczający mnie krajobraz. Wysokie drzewa, na których były ptasie gniazda. Słońce, które przedzierało się przez deszczowe chmury, chociaż nie padało to one i tak toczyły walkę. Ogromne jezioro, w którym pływały kaczuszki wraz z młodymi. Wstałam kierując się do domu rodziców - przecież muszę z nimi porozmawiać. Po kilku minutach stanęłam przed ogromnym, drewnianym domkiem - tak jak oni uwielbiałam takie konstrukcje. Ogród był przepełniony kwiatami, o które moja mama codziennie dbała - widać to było, po tym jak pięknie kwitną. Pąki róż maksymalnie rozwinęły się ukazując swoje piękno. Równo przycięty żywopłot - to pewnie sprawka mojego taty, często bywa perfekcjonistą. Nie raz dążyłam do tego, by po prostu pokazać mu, że mogę. Jednak nie udawało mi się, bo przecież nie wszyscy muszą być tacy jak ktoś chce. Wybrałam inną drogę i cieszę się, że zaakceptowali ją. Zapukałam do drzwi, gdzie po chwili w progu stanęła rodzicielka. Uśmiechnęła się i zaprosiła mnie do środka. Usiadłam na ogromnej, beżowej sofie. Pewnie pani Barbara powiedziała im, że znam prawdę, bo nawet ojciec pozostawił swoją pracę i przyjechał do nas. Usiadł obok mamy.
- Chcesz coś do picia czy może jesteś głodna ? - podpytywała matka.
- Nie dziękuję, jadłam - uśmiechnęłam się. Niezręcznie się czułam gdy wszyscy milczeli i spoglądali na mnie z żalem w oczach. Atmosfera była napięta faktem, że w każdej chwili mogę wybuchnąć krzykiem - miałam do tego powód. Aczkolwiek wolałam zachować zimną krew, przecież nic aż takiego się nie stało - mam kochającą rodzinę i dobrze mi z tym.
- Kocham was wiecie i nie ma dla mnie znaczenia, czy jesteście biologicznymi rodzicami czy też nie. Wy wychowaliście mnie, pokazywaliście mi co jest dobre a co złe. Każdego ranka przyswajaliście do świata, który niekoniecznie musi być pokorny.  To, że ktoś inny urodził mnie nie znaczy, że może określać się mianem rodzica - przecież by nim być musisz od maleńkiego dbać o dobro dziecka. Pokazywać mu jak jeść, jak się wypowiadać aby nikogo nie urazić. Być przy nim w ważne dla niego święta nie tylko w urodziny, chociaż znaczą one dla kogoś wiele. - Zamknęłam oczy, z których
wypłynęła pojedyncza łza, zostawiająca czarną smugę na policzku. - Unosić każdego dnia, gdy opadnie przytłoczony prawdami parszywych ludzi, fałszywymi przyjaciółmi. Mówić, że pomimo stania na przegranej pozycji walczyć dalej - bo się nam opłaca, kiedyś się o tym dowiemy. Kocham was i wiedzcie o tym. Owszem jest mi przykro, że nic mi nie powiedzieliście ale wszystko wytłumaczyła mi pani Basia, starsza kobieta, która pomogła mi w trudnej sytuacji. Nie przypuszczałam, że może być moją babcią. Dała mi wiele do myślenia..  
- Tak bardzo bałam się tego dnia, który okazał się wspaniałym słysząc ile dla ciebie znaczymy. Cieszę się, że mamy taką córkę. Kochamy cię - podeszli do mnie, wtulając do siebie. Wspaniałe uczucie niedookreślenia - tak jakby ktoś liną przeciął marną wstęgę, na której wisiały wszystkie niepowodzenia. Mocno przytulałam swoje ciało do ich ciał, by poczuć się jak małe dziecko wtulone w najcenniejszy dar jaki się ma.
- Wyjeżdżam dzisiaj do Londynu, nie wiem na jaki czas.. - powiedziałam odsuwając się od nich.
- Chcesz poznać prawdziwych rodziców? - spytali zaciekawieni.
- Nie.. Może kiedyś, ale teraz nie - póki co nie pragnę tego, może kiedyś spotkamy się przypadkiem i ten moment odmieni wszystko. Mam kochających rodziców, wiem, że mogę na nich liczyć z czego się niezmiernie cieszę. Pożegnałam się z nimi, ucałowałam. Chcieli mi dać gotówkę, ale po co jak mam swoje pieniądze, na które pracowałam. Tak, usamodzielniłam się. Planowałam pójść jeszcze do babci, ale zadzwonię do niej, bo mam dwie godziny do lotu a jeszcze muszę coś spakować. Wróciłam do mieszkania, ogarnęłam się, ubrałam szarą tunikę z drobnymi ozdobami w postaci trójkątów, czarne rurki oraz glany. Spakowałam potrzebne rzeczy, zgarnęłam jeszcze bawełniany sweter i czapkę, bo robiło się chłodno. Jeszcze raz sprawdziłam wszystko w domu, po czym zamknęłam drzwi i wsiadłam do taksówki. Dochodziła godzinka 18:00, więc zbliżał się mój lot. Podziękowałam taksówkarzowi płacąc mu z napiwkiem. On tylko życzył mi miłej podróży i pomógł wstawić walizkę i torbę do pozostałych bagażów w dolnym pokładzie samolotu. Na koniec serdecznie uśmiechnął się a ja pomachałam mu jako kolejne podziękowanie. Wspaniały człowiek..
- Prosimy o zapięcie pasów - oznajmiła jedna ze stewardes. Wykonałam polecenie. Widziałam jak unosimy się nad ziemią, więc odwrotu nie ma.  Zasnęłam. Obudził mnie łagodny głos tej samej kobiety, która oznajmiła, że już lądujemy. Wzięłam swoje bagaże i powędrowałam do przyjaciółki. Wysłała mi adres mieszkania - akurat dosyć dobrze orientowałam się w miejscu, ponieważ nie raz przyjeżdżałam tutaj z Majką do jej wuja. Oprowadzał nas po mieście, mówiąc, że kiedyś się nam przyda znajomość ulic, miast. Po godzinie byłam już pod domem krętowłosej - jak ja jej dawno nie widziałam. Za nią również się stęskniłam. Zatrzymałam się na chwilę i położyłam torbę na walizce, bo była trochę ciężka. Miała cudowne mieszkanie - duży, beżowe mieszkanie, ogromny ogród wypełniony kwiatami, które przepięknie kwitnęły. Otworzyłam furtkę, idąc białym chodnikiem w oczy rzuciła mi się grupka dosyć głośnych nastolatków, którzy cały czas się śmieli. Chyba mnie zauważyli, ponieważ dziewczyna odwróciła się w moim kierunku, nie przypatrywałam się jej zbytnio, ponieważ podleciała do mnie ucieszona Danielle ciągnąc do środka. Wejście prowadziło centralnie do salonu, który był ogromny.
- Cześć kochana - uściskałam dziewczynę.
- Cześć !! - skakała ucieszona. Oprowadziła mnie po pozostałych pomieszczeniach, zatrzymując się przy szaro-granatowym pokoju oznajmiła, że to mój. Stanęłam zszokowana, ponieważ było w nim strasznie dużo miejsca. Własna toaleta, balkon, garderoba, ogromne łóżko - jak książęca sypialnia. Pomogła mi się rozpakować. Poplotkowałyśmy jeszcze trochę, aż w końcu Peazer położyła się spać twierdząc, że miała ciężki dzień. Nie dziwię się, gdyż słyszałam jaka to z niej niesamowita tancerka. Prawdę mówiąc marzyła o tym, więc osiągnęła cel i cieszę się z jej powodzeń. Przebrałam się w piżamę i również zasnęłam.


            Biegnę długim korytarzem nie wiedząc dokąd prowadzi. Biegnę, bo nogi same wykonują polecenie, zaglądam w każde pomieszczenie, niestety nie znajduję tego, do czego zmierzam. Co to
może być? - zadaję sobie pytanie. Podążam wolnym krokiem do ostatniego pokoju, spoglądam na  tabliczkę - sala 223. Więc to musi być szpital - ale co ja tam robię? Jednym ruchem otwieram drzwi, staję w progu i widzę grono osób. Majkę, która jest wtulona w jakiegoś mulata, który ma włosy wyczesane w górę. Obok nich stoi błękitnooki blondyn  wraz z zielonookim lokersem oraz chłopak, który ma białe spodnie i bluzę w paski. Wchodzę w głąb i zauważam płaczącą mamę, którą obejmuje tata, bladą panią Basię i jakąś parę. Brązowowłosa kobieta o ciemnych oczach, wysoki mężczyzna oraz chyba ich syn, ponieważ wyglądem przypomina faceta stojącego obok nich. Na krześle siedzi Danielle przytulona do krótko ściętego chłopaka. Zauważyłam również wuja Majki - Paula. Wszyscy zadają sobie pytanie " - Dlaczego?!" - co się dzieje? Przebijam się przez tłum i widzę blondynkę, o wyrazistym makijażu. Przecież to jestem ja, ale jak? "-Jestem tutaj!!" nabierając powietrza wrzeszczę do zgromadzonych. Moja twarz jest cała blada, sine usta, zabandażowana dłoń, pełno jakiś kabli, które są przyczepione igłą do mojego ciała. 
- Ktoś wie, dlaczego ona popadła w depresję ? - padło pytanie. Jaka depresja, o co chodzi? Może i miałam lekką ale wszystko jest już w porządku. Majka chciała coś powiedzieć lecz nagle na sali rozległo się pikanie - spojrzałam na jakieś urządzenie, które wskazywało puls serca. Prosta linia.
- Proszę wyjść na korytarz - pogania zebranych pielęgniarka. Do pomieszczenia wlatuje pełno lekarzy, podłączają respirator, próbując mnie uratować? Przecież.."-Jestem tutaj" - po raz kolejny krzyczę lecz zapłakana. Odwracam się i widzę jak ciemnoskóry chłopak wyciąga siłą Majkę. Ta wyrywa się mu podbiega do łóżka - stanęłam jej na drodze, lecz przeniknęła przeze mnie. Chwyta moją dłoń i wrzeszczy do mnie.
- Błagam żyj, gdy ty odejdziesz ja się zabiję słyszysz ?! Przepraszam !! Spierdoliłam wszystko ale nie poddawaj się, nie daj się !! Wracaj do nas!! Patrz jesteśmy wszyscy - wskazuje ręką na zgromadzonych za szybą ludzi, którzy toną w łzach.  - Błagam cię Patrycja, błagam !! - upada na kolana. Lekarz podnosi ją wyprowadzając na zewnątrz. Pomału traci oddech, tak jak moja osoba, która leży na łożu śmierci... Próbuję coś zrobić, powiedzieć - cokolwiek lecz nie mogę. Bezradność dotknęła mnie w najmniej oczekiwanym momencie. Widzę ciemność, wszystko staje się czarne..




   Obudziłam się z wrzaskiem, widząc jak Danielle mocno mnie przytula.
- Już dobrze, to tylko sen. Wszystko jest dobrze - buja moim ciałem. Czuję ucisk w klatce piersiowej spowodowanym chwilowym brakiem tlenu. Zalana potem, zapłakana spoglądam na dziewczynę.
- Umierałam .. Widziałam siebie, zabiłam się ? - zszokowana spytałam.
- To był tylko sen, zły koszmar. Jestem z tobą - podała mi wodę i tabletki na uspokojenie. Położyła się obok mnie, przytulając nadal. Byłam cała roztrzęsiona. Po godzinnej męczarni zasnęłam po raz kolejny, w duszy modląc się bym nie śniła o ciągu dalszym - własnym pogrzebie?




--------------------------------------------------------------------------------------------------

Wrrr.. Post miałam kończyć przed snem, ale postanowiłam go dodać, by coś się działo. Nie powiem chyba przesadziłam, bo sama się popłakałam. Przepraszam za wczorajsze ogłoszenie iż dział już jest - po prostu przypadkiem dodałam niedokończony fragment, więc szybko usunęłam. Niezmiernie się cieszę widząc dużą liczę odwiedzin - prawie 7000 *O*. Mnóstwo komentarzy pod poprzednimi działami oraz wzrastającą liczbę obserwatorów - 25. Dziękuję wam bardzo za to i zapraszam do kolejnego komentowania czy zaobserwowania. Dziękuję również Lilly Thomson za rozmowę na GG. Właśnie można pisać na GG - zawsze odpiszę. masz pytanie - śmiało pytaj. Ach to już 13 rozdziałek - strasznie szybko leci ten czas..


Pozdrawiam i do następnego.


Zachęcam do skomentowania ;) 

GG -  48215373


23 komentarze:

  1. O gad.. Teraz to się rozpłakałam. Bardzo dobrze, że dodałaś taki koniec - był na prawdę cudowny. To tak jakby na torcie położył wisienkę - kwintesencja całości. Strasznie podoba mi się to jak piszesz, no potrafisz wciągnąć. Jej, przecież to o tym domku Majka miała koszmar, jeszcze teraz Pati - coś się złego dzieje. Oby się żadnej nic nie stało. Jeejku, po raz 3 czytam koniec i przyznaję, że jest fenomenalny - nawet takie słowo nie pasuje do tego co ze mną zrobiłaś. Jeszcze ta muzyka na samym początku - jej cudownie.


    Pozdrawiam cię i życzę weny.
    Kaja.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że koniec jednak jest udany, ponieważ nie chciałam zbytnio zanudzić i pomyślałam,że taka mała zapowiedź się przyda :).


      Pozdrawiam.

      Usuń
  2. Jezu... jak ja uwielbiam twojego bloga. *.*
    Rozdział wyszedł ci przecudownie. Jestem pod ogromnym wrażeniem.
    Fajnie, że Zayn zaprosił Majkę " na randkę". ^^ Jestem ciekawa co z tego wyniknie. :)
    Czekam również na spotkanie Majki z Patrycją.
    A właśnie.. co do Patrycji. Fajnie, że jest już u Danielle. Końcówką mnie rozwaliłaś po prostu... Ledwo powstrzymywałam łzy... Wyczuwam coś niedobrego.

    Czekam na następny.
    Dużo weny życzę.
    Pozdrawiam. :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och dziękuję ci bardzo ;)
      Bałam się, że dział może być nudny, no ale chyba nie jest? :D
      Dziewczęta niedługo się spotkają - właśnie piszę kolejny post, więc również wkrótce się ukarze.


      Pozdrawiam.

      Usuń
  3. <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 - tyle jestem w stanie powiedzieć :P Sama pisałam a nie kopiuj wklej :P Rozdział jest boooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooski *.*

    Ojeeejj ja też Ci dziękuję, bo świetnie się z Tobą pisze, ale myślałam, że Cię zanudzałam :P
    Wiesz, dzięki Tobie zrozumiałam pewną rzecz...że wcale nie jestem teraz poszkodowana i powinnam się cieszyć z tego jak jest, bo mogło być gorzej. Ty pokazujesz jak mimo tego wszystkiego co się wydarzyło można się cieszyć z życia - przynajmniej ja to tak odbieram ;)
    Jeszcze raz wielkie dzięki :**
    Całuję - Lilly :****

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ci bardzo - nie musiałaś męczyć się z tymi znaczkami u góry, ale cieszę się, że tak ci się podoba ;*
      Nie, nie zanudzasz, ponieważ kocham zatapiać się w problemach - nie tylko swoich lecz innych. Jak widać łatwo ufam ludziom i może przez to dostaję manty.. Cieszę się, że w taki sposób odbierasz moje słowa, że w połowie mogłam tobie pomóc - dziękuję za rozmowę, która umiliła mi dzień.


      " Zawsze, kiedy będziesz w potrzebie pojawi się ktoś kto Ci pomoże, albo zdarzy się coś co umożliwi Ci zmianę twojej sytuacji na lepszą. Tylko pamiętaj - Kiedy to się pojawi daj temu szansę .. "


      Całuję.

      Usuń
  4. Hej. Rozdział genialny. Zresztą to żadna nowość ;)
    Ach ci chłopcy, wszędzie muszą się wepchnąć. A Maja i Zayn mogli pójść sami do kina...
    Gdyby nie Niall, dziewczyna zapomniałaby o wyjściu. Fajny z niego chłopak.
    Podobał mi się fragment, w którym Maja porównywała swoje życie, do życia bohaterki filmu. Bardzo dobrze i ciekawie to napisałaś.
    Zabawny był fragment ze wspomnieniami, gdzie Patrycja i Maja wybrały się na horror do kina. Uśmiałam się, jak to czytałam. Wyobraziłam sobie jak to wyglądało. Ha ha ha :D
    Aaaa, Zayn zaprosił Majkę na randkę, tak się cieszę. Pasują do siebie. Jestem bardzo ciekawa tego wyjścia we dwójkę ;)
    Dobrze, że Patrycja nie miała za złe swoim rodzicom, że ukrywali fakt, że nie byli jej biologicznymi.
    Współczuję Pati takich koszmarów. Też bym obudziła się z krzykiem i chyba bałabym się zasnąć, w obawie, że zły sen powróci.
    Kocham Twoje opowiadanie <3 I jestem Twoją wielką fanką.
    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział. Życzę duuużo weny. Ściskam, Maarit :*

    PS. U mnie pojawił się nowy rozdział. Jak będziesz miała ochotę, to zapraszam :D
    love-of-accident.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj Tak, chłopcy zawsze muszą iść " całą bandą " gdzieś. Niall był na tyle kochany, że przypomniał dziewczynie o wyjściu. Fajnie, że wspomniałaś o fragmencie porównywania Majki do bohaterki filmu, ponieważ bałam się, że schrzaniłam to. Oczywiście oglądałam film i strasznie mi się podobał, więc go tutaj wplotłam. Oj tak wyjście będzie bardzo " efektowne " - ale tylko dla nich.. Ukazałam Patrycję jako osobę, która trzyma twardo myśli - nie chciałam by jakoś wybuchnęła ze złością na rodziców, ponieważ oni na prawdę nie byli niczemu winni - dostali coś, o czym pragnęli całe wieki. Być może żyła w kłamstwie, ale u kochających osób. Aczkolwiek prawda była słona - ale przykryta cudownymi wspomnieniami. Dziękuję ci za opinię.


      Pozdrawiam.

      Usuń
  5. Super blog ! <3
    Post też :)))
    Czekam na nexta :D

    P.s. mam mega prośbę :)
    Ten blog : beyourself6969.blogspot.com został przeniesiony pod nowy adres : be-your-self-6969.blogspot.com
    Mogłabyś zaobserwować ? xx
    Dzięki wielkie ;)
    Ja już twojego zaobserwowałam :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ci bardzo ;).
      Czytałam twoje posty i podobały mi się, więc obserwuję :)


      Pozdrawiam.

      Usuń
  6. Kocham, Kocham , Kocham ciebie i twój blog. Wszystko jest takie piękne. Masz kolejną, wielką fankę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I niezmiernie się z tego cieszę ;*.
      Dziękuję ci bardzo.


      Pozdrawiam.

      Usuń
  7. Cześć, rozdział jak zwykle cudowny. Najbardziej podoba mi się koniec, który strasznie wzrusza - uwielbiam ciebie i to co stworzyłaś. Jestem twoją kolejną, wielką fanką. Czekam na następny rozdzialik, życzę weny i Pozdrawiam.


    Maja.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Strasznie się cieszę czytając komentarze, w których mówicie iż jesteście moimi fanami - jestem zwykłym, przeciętnym człowiekiem a takie wrażenie na was robię ? Jest to wielkie uczucie i nie umiem opisać swojej euforii - dziękuję wam bardzo za te piękne słowa.


      Pozdrawiam.

      Usuń
  8. Podpisuje się pod pozostałymi komentarzami .
    Genialny !


    Pseplasam za spam =-)♥
    http://livenothingisspeciallysuitable.blogspot.com/

    (O co chodzi )
    Chanel w wieku 13 lat zachorowała na białaczkę . Po 3 latach wygrała , a po 2 latach odrosły jej włosy .
    Jej życie wróciło do normy no prawie nie potrafi przełamać się i zacząć tańczyć . Pewnego dnia zasłabnie czy nastąpią jakieś komplikację ?
    Zayn /Harry

    OdpowiedzUsuń
  9. No i jest kolejny fenomenalny rozdziałek ;)
    Bardzo się cieszę że w życiu Mai wszystko dobrze się układa. Jest szczęśliwa no i idzie na randkę z Zaynem *.* Szczerze powiedziawszy miałam nadzieję że już do tego kina pójdą we dwoje no ale cóż... bez swojej paczki nie ma mowy ;) Przynajmniej było zabawnie.
    Bardzo się ciesze że Majka oglądała w domu akurat "LOL". To jeden z moich ulubionych filmów. Po prostu go kocham! Sądzę że jest dobrym nawiązaniem do jej życia. Tak jak napisałaś, dziewczynę samotnie wychowuje matka i nie może się z nią dogadać. Dochodzi do tego jeszcze niefortunny związek.
    Jestem również ciekawa jak potoczą się dalej sprawy z Patt. Ciesze się że nie ma żalu do rodziców. W końcu nie zawinili, chcieli dobrze. W spokoju dostała się do Londynu i spotkała dawną przyjaciółkę Daniell. Czy już wszystko będzie w porządku? Kiedy spotka Maję? Te pytania bez przerwy mnie zadręczają. Jest jednak coś czym bardziej się martwię, mianowicie jej sny. Co one oznaczają? Mają jej coś powiedzieć czy może są prorocze?
    Oby wkrótce się wszystko wyjaśniło.

    Amare *.*
    Sami<3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do tego filmu również strasznie podoba mi się - dlatego postanowiłam wpleść go tutaj. U Majki jest w porządku - przyznaję. Co do Patrycji coś co miało się wydarzyć.. Wydarzy się, lecz.. - dalej nie zdradzę ;).


      Pozdrawiam ;*

      Usuń
  10. No prosze, kolejny świetny rozdział!
    Jestem po uszy zakochana w twoim blogu!
    Bardzo podobała mi się końcówka!
    Weny i czasu :))

    OdpowiedzUsuń
  11. Kurde, kurde tak okropnie mi wstyd, ponieważ już od dłuższego czasu nie komentowałam. Chyba nawet miesiąc, bo zaczęło się od tego, że po wyjeździe nad morze miałam okropne zaległości w czytaniu wszystkich blogów. Dopiero niedawno udało mi się je nadrobić. U ciebie uzbierały mi się chyba 4 rozdziały i zanim zdążyłam je przeczytać to dodawałaś już nowe. W innych okolicznościach pewnie bym się cieszyła, ale wtedy było mi trudno. Zresztą po co ja się tłumaczę. Zawaliłam i tyle. Mimo to chcę wiedzieć, że nie opuściłam cię i nadal czytam tego bloga :)
    Nadal nie mogę uwierzyć w to, że Patrycja poznała swoją babcie.
    A i kochany Zayn!!!! :DDD
    Jeszcze raz przepraszam... Mam nadzieję, że mi przebaczysz :)
    A tak w ogóle to założyłam nowego bloga. Trochę różni się od "I believe...", ale chcę, abyś go przeczytała, ponieważ jest on dla mnie okropnie ważny, bo niektóre rzeczy, które są tam opisane na prawdę mi się przytrafiły. Jest na razie jeden rozdział, ale bardzo zależy mi na twojej opinii.
    this-is-not-i.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że ci wybaczę - często zaglądałam na twoje bloga i widziałam, że nie dysponujesz już takim czasem. Wytłumaczyłaś nawet brak opinii na blogach - także nic się nie stało ;). Gdy znajdę odrobinę czasu wpadnę - sama również mam teraz zaległości.


      Pozdrawiam.

      Usuń
  12. Witam.
    Bardzo dobry rozdział, narazie najlepszy ze wszystkich. Szczególnie fragment Patrycji wyszedł nieźle, jest tam też o wiele mniej błędów i źle uformowanych zdań. Ale i w retrospekcji Majki rozbawiła mnie zdanie, że "mówili za głośno shhhh!. Jeśli chodzi o błędy to tak: 1. "...pewnie usunęło mi się w tej pozycji" - "usnęło". 2. "...i zeszłąm na du." - "na dół" - swoją drogą dół pisze się przez o z kreską ;). 3. "Wzruszyłam ramionami jakby niby nic." - "jakby nigdy nic". 4. "Śniadanie to najważniejszy początek dnia" - przysłowie to brzmi "Śniadanie to najważniejszy posiłek dnia". 5. "...bo wszyscy byli naprawdę życzliwy" - "życzliwi". 6. "Była połowa filmy..." - "filmu". 7. "Jak ja ją dawno nie widziałam" - "JEJ dawno nie widziałam" - odmiana. 8. "zielonooki lokers" - ten kolokwializm zupełnie nie pasował do stonowanego, melanholijnego fragmentu Patrycji. 9. Zastanawiam się jakim cudem taksówkarz zapakował bagaż Patrycji do samolotu, skoro bagaże najpierw muszą przejść odprawę wraz z pasażerami, a taksówkarze nie mają tam dostępu. Miałaś okazję lecieć samolotem? :).
    Podsumowując jest lepiej, szczególnie we fragmentach, gdzie nie ma wiele dialogów. Póki co dialogi mocno ciągną w dół Twoje pisanie, ale to ogólnie ciężki kawałek chleba. Świetnie zato wyszedł opis domu przybranych rodziców Patrycji - w końcu coś ujrzałem oczami wyobraźni - te róże i przycięte trawniki. Właśnie o to chodzi w opisach - o plastyczne przedstawienie rzeczywistości, a nie o pisanie w kółko, że ktoś się umył, zszedł zjeść śniadanie, potem umalował itd. Więcej takich opisów w tekście poproszę :). Aha i jeszcze jedno. Bardzo często wrzucasz notki, a ponieważ są dosyć długie uważam, że spokojnie możesz zmniejszyć tempo. Będziesz miała czas na kilkakrotne przeczytanie tego, co już napisałaś i wyjdzie Ci to na dobre. Nie próbuj zadowolić czytelników bloga - rób tak abyś z tekstu przede wszystkim była zadowolona Ty.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń

Szablon wykonany przez Lady Spark