" Pierwszy kamień ciągnie za sobą lawinę
O tej porze zwykli ludzie śpią jeszcze przez godzinę
Ona bierze prysznic, strumień gorącej wody
Z apteki w dłoni, garść testów ciążowych
Policja wali do drzwi w środku nocy
ktoś ściąga buchy ze spływającej kropli
Opuszczasz głowę, ciało zlane potem
Co za skurwysyn trzęsie tym kalejdoskopem?
Burzowe chmury, którym nie ma końca
Wyciskają z ulic ostatni promień słońca
Trupia szpetota w oczach tłumi szczęście
To oczodoły okien w zbombardowanym mieście
Pęknie tama nieszczęść, wszyscy utoną
Zasną na zawsze przykryci przeklętą wodą
Ręce drżą, nie widzisz już świata ostro
Nie musisz czytać gazet, wiesz jaki masz horoskop
Wszystkich zgniłych sumień cmentarz
Ciemna strona ludzkiego serca
Nie wielu dotrzymuje tempa
Jestem z Tobą, wyciągnięta ręka
Motywy są jasne, intencje nie czyste
Zawsze po stronie swoich, jakie to samotne miejsce
Nie raz przy uchu zamiera słuchawka
Dożylnie fatalizm w największych dawkach
Dobry wieczór Polska, nadaje znowu z kraju
Który nie radzi sobie z falą samobójstw
Słyszę - Bóg tak chciał, rzadko dzięki Bogu
To sprawy niezatapialne w alkoholu
Pusty pokój, słuchasz mojego głosu
Twój los staje się częścią mojego losu
Tu gdzie czyści jak łza, jak serce Chrystusa
Wychodzi zawsze od czarnego scenariusza
Chciałbyś się pociąć, udajesz wariata
Nie obiecuj sobie wiele po końcu świata
Chociaż nadal noc, do góry głowa
Wiem gorzkiej prawdy nie rozcieńczą słodkie słowa
Wszystkich zgniłych sumień cmentarz
Ciemna strona ludzkiego serca
Nie wielu dotrzymuje tempa
Jestem z Tobą, wyciągnięta ręka
Możesz być dziś nikim dla całego świata
Pamiętaj, dla niewielu jesteś całym światem
Usta ludzi układają się w krzywiznę kłamstwa
To prawda, lecz nigdy nie mów - życie chuja warte
O kilka łez ubożsi liczymy na cud
Za sterylnym parawanem czeka nas brud
Fakty, wiem jak jest, dzieciak studzą
Złe rzeczy przytrafiają się dobrym ludziom
Wymaga ofiar życie w okopach
Jedno wiadomo - ponad wszystko honor
Sami siebie pokonujemy przez nokaut
I zostawiamy ziemię spaloną
Wątpliwości odłóż na najwyższa półkę
To Cie wypatroszy, nabije słomą jak kukłę
Siła jest w Tobie człowieku,broń repetuj
Na wieki wieków, na wieki wieków "
Z perspektywy Patrycji:
Często słyszy się o porzucaniu dzieci, nie z powodu wstrętu do nich lecz bezradności. Bezradność wygrywa z nami w sposób dramatyczny. Zastanawiamy się jak mamy dalej żyć. Dziecko w młodym wieku, brak pracy - wszystko zwala się tak nagle. Z jednej strony cieszymy się, że będziemy rodzicami. Przecież cudownie jest patrzeć jak każdego dnia własny bobas wyrasta z pieluszki. Pierwszy oddech, pierwszy krok, słowo i wiele innych rzeczy, które świadczą o doświadczonym szczęściu. Druga strona jest taka, że jako młodzieńcy często robimy coś głupiego. Owszem, głupstwem nie są narodziny dziecka lecz decyzja, którą podejmujemy. Oddanie niemowlęcia do adopcji - być może tego nie chcemy, ale musimy? Mówią, że życie nie jest łatwe, zgadzam się z tymi pesymistami, ale przecież są inne wyjścia. Kiedyś na pewno będziemy żałować czemu tak a nie inaczej postąpiliśmy. Uniosłam obolałe ciało w kierunku toalety, po chwili zatapiając ciało w letniej, wypełnionej po brzegi wodzie. Leżałam rozmyślając co będzie dalej, czy chcę poznać swoją matkę, brata czy ojca ? Ale, ale ja przecież kocham swoich obecnych rodziców pomimo tego, że mało czasu z nimi spędzam, rzadko ich widuję to i tak odgrywają ważną rolę w moim życiu. Wiem, że zawsze mogę na nich liczyć, mimo, że nie są już razem, nadal chcą bym była szczęśliwa. Dlaczego mi nie powiedzieli? Czemuż to gorzką prawdę usłyszałam od nieznajomej osoby, która okazała się być moją babcią? Chcieli mnie uchronić? A może tak po prostu bali się, że mogą mnie stracić, że zacznę szukać biologicznych rodziców.. Zaglądnęłam do znajdującej się obok
szafki, wyciągnęłam i odpaliłam papierosa. Po chwili płuca wypełniał dym, którym zaciągałam się - nie powiem dawało mi to odprężenie, ale nie całkowite. Nadal siedzą we mnie te uczucia, które tną od środka - moja dusza krwawi w wewnątrz. Ostatni raz zaciągnęłam się fajką, by potem wyrzucić peta. Zanurzyłam się wypuszczając pod wodą powietrze. Gdy już się odświeżyłam, założyłam czarne, potargane getry, białą koszulkę z napisem "koniec wizji dziękuję", która sięgała mi ponad pępek, czapkę pod kolor leginsów oraz ciemne tenisówki. Ubrałam jeszcze długi, zwiewny sweterek, ponieważ na podwórku wiał wiatr. Wysuszyłam włosy, zostawiają je w nieładzie. Oczy podkreśliłam grubymi, czarnymi kreskami a rzęsy tuszem. Zjadłam dwie kanapki z dżemem i wyszłam. Bez przyczyny plątałam się osiedlowymi uliczkami, które były przepełnione ludźmi. Każdy zerkał na mnie, sądząc, że pewnie tego nie zauważam. Spoglądali na jak na "inną" - sądzę, że to dobre określenie dla osoby, która wyróżnia się wyglądem. Mocny makijaż, kontrowersyjny strój - i co mam się tym przejmować? Może dawniej by tak było, ale teraz mam to głęboko gdzieś. Szłam uśmiechając się sarkastycznie pod nosem, miałam dość osób oceniających już po wyglądzie. No a mówią, że współczesna młodzież jest niewychowana - bo niby mówią co leży im na sercu? Są szczerzy i innym to przeszkadza? Oczekują czegoś, z czego potem są niezadowoleni. Wiem, że udaję kogoś kim nie jestem, przecież dawna Patrycja była sympatyczna, uśmiechała się tylko przyjaźnie, malowała się lekko, nie ubierała się aż tak wyzywająco. Jednak tamtą Patrycję Nowak pożarł świat, zsyłając nową, która niby ma przeżyć w tym piekle. Zmieniłam się, by przetrwać w tym bagnie, teraz u mnie nie jest za kolorowo, a oszukując wszystkich, że jest w porządku, może kiedyś sama w to uwierzę? Kroczyłam ścieżkami, którymi szlajają się ćpuni - w sumie kiedyś wciągnęłam sobie niewielką ilość amfetaminy.. Podszedł do mnie niewysoki brunet - jak na moje oko mógł być w moim wieku. Ubrany w szarą bluzę, jeansy z kroczem i wysokimi adidasami. Od razu wiedziałam, że jest to diler. Cóż widać to było po jego zachowaniu, gdyż towar tajemniczo wyciągał spod bluzy, rozglądając się przy tym, czy ktoś nas obserwuje. - Z uśmiechem podążał coraz bliżej mojej osoby. Stałam wpatrując się w jego każdy ruch. Kiedyś bym zwiewała w podskokach - aczkolwiek w tym momencie to ja przejmuję kontrolę nad strachem i zdrowym rozsądkiem, wrzeszczącym by wręcz krzyczeć uciekając a nie stać jak debil. Cóż, jestem debilką..
- Chcesz może działkę ? - odparł stojąc naprzeciw mnie. Bardzo dziwnie mi się przyglądał, prześwietlał mnie od samych butów do czubka głowy.
- Czemu nie, no ale hajsu nie wzięłam - wzruszyłam ramionami odchodząc. Nagle poczułam jak ktoś łapie mnie za nadgarstki, obracając delikatnie w swoją stronę. To był on.. Nie powiem serce zaczęło mi strasznie walić, gdyby się dobrze przyjrzał, można by było ujrzeć jak t-shirt delikatnie unosi się i opada gdy serce przyśpiesza tempo. Spojrzałam w jego ciemne oczy, które były hipnotyzujące. Wpatrywałabym się w nie wieczność lecz przerwał mi tę czynność mężczyzna.
- Jak dla ciebie.. Free - z wesołym wyrazem twarzy powiedział, wyciągając malutki woreczek narkotyków.
- Dzięki - odparłam chowając podarunek do kieszeni.
- Tak w ogóle jestem Mike.
- Patrycja - uścisnęłam wyciągniętą w moim kierunku dłoń.
- Jesteś stąd? Jakoś nigdy cię nie widziałem w tej okolicy choć bywam tutaj często - dodał marszcząc czoło.
- Może dlatego, że pojawiłam się w tym miejscu pierwszy raz? - oschle powiedziałam, wywołując śmiech towarzysza.
- No tak, tak.. - nie przerywał swojej sielanki.
- Yhmm - zaciskając kąciki ust, przytaknęłam głową. - Muszę już iść, jeszcze raz dziękuję i pa.
- Zobaczymy się jeszcze? - spytał z wymalowaną powagą.
- Prawdopodobnie - udawałam niedostępną. - W prawdzie wyjeżdżam, no ale kto wie, gdzie cię jeszcze spotkam - burknęłam śmiechem.
- Łohoho, powoli dziewczynko nie będę cię śledzić - zażartował kiwając palcem, jakby czegoś mi zabraniał. Szczerze mówiąc był fajny, nawet bardzo. Nie sądziłam, że znajdę "kumpla" z takiego otoczenia, może w końcu odbijam się od dna? No ale w sumie, mogę zagrzebać się głębiej..
- Jasne - podałam mu swój numer widząc jak wyciąga komórkę. Pożegnałam się, podążając w stronę domu. Zerknęłam na zegarek - dochodziła 17.00 no to sobie urządziłam wycieczkę.. Wyjęłam komórkę i moim oczom rzucił się spis nieodebranych połączeń. Mama, tata i jakiś nieznajomy numer.
Do Mama:
Nie mam teraz czasu - przepraszam.
Od Mama:
Musimy porozmawiać, przyjdziesz do nas? Kocham cię.
Do Mama:
Dobra, dobra wpadnę jutro.. Ja ciebie też, ucałuj tatę.
Skąd się wzięła ta nagła czułość? Kocham ją, nawet ze świadomością, że to nie ona urodziła mnie. To oni byli ze mną od samego początku, to oni znosili moje humorki, otaczali opieką, miłością. Przecież było nam tak wspaniale i w prawdzie jest, bo wiem, że zawsze mogę na nich liczyć - nawet gdy nie są już razem tworzymy jedną, wspólną rodzinę. Przecież tata gdy znalazł sobie nową wybrankę mógł tak po prostu o mnie zapomnieć, no bo przecież nie jestem jego prawdziwą córką. Ale on tak nie postąpił, kocha mnie, oni na prawdę mnie kochają. Kilka kropel łez spłynęło po moim policzku - szybko je przetarłam by nie zostały czarne ślady od makijażu. Czując wibrację spojrzałam jeszcze raz na komórkę - znowu ukazał się numer tajemniczej osoby.
- Halo - pewna siebie rzekłam.
- Cześć Patrycjo, tutaj pani Basia. Przyszłabyś do mnie? Pogadałybyśmy.. - słychać było po jej słowach, że czuła się samotna. Nie dziwię się, zostawili ją tak po prostu. Prosiła mnie bym dotrzymała jej towarzystwa, więc... Czemu nie ?
- Oczywiście, będę za 10 minutek - odparłam uśmiechając się do siebie.
- Do zobaczenia - zadowolona powiedziała, po czym się rozłączyła.
Po drodze zatrzymałam się jeszcze w barze, by coś zjeść. Wzięłam sobie kebaba na wynos, konsumując podążałam do mieszkania "babci". Tak, mam zamiar do niej tak mówić, ponieważ ze swoimi przyszywanymi dziadkami rzadko się widuję. Prawdę mówiąc tylko w święta, no ale może za mną nie przepadają. A ta kobieta? Jest taka miła, troskliwa - ma wspaniałe serce. Nie powiem, że na początku bałam się jej - dziwnie się mi przyglądała.. Jednak miała powody, w prawdzie jestem podobna do tej kobiety ze zdjęcia. Teraz do mnie dotarło, że tak na prawdę nikt przy mnie nie mówił kogo najbardziej przypominam. Przecież nie wyglądałam jak oni, mam inne korzenie.. Kończąc jeść posiłek stanęłam przed domem Barbary. Był piękny, zawsze lubiłam drewniane budynki. Ogród wypełniały czerwone róże, równo przycięte krzaki, fontanna. Za domem znajdował się taras, widziałam go gdy podchodziłam do mieszkania. No oczywiście zerkałam w różne strony, zwiedzając przy tym każdy kąt podwórka. Podeszłam do drzwi i zadzwoniłam dzwonkiem. W progu stanęła kobieta, która miała na sobie podomkę - no tak, prawie każda starsza osoba lubi w niej chodzić - pewnie jest wygodna. Przytuliła mnie, zapraszając do środka. Usiadłam na sofie w salonie, częstując się przygotowaną herbatą owocową. Małymi łyczkami piłam napój, czekając na kobietę, która po coś poszła. Wróciła z ogromną książką w dłoni ale gdy dobrze się przyjrzałam spostrzegłam, że jest to album. Po co go przyniosła? Przecież nie znam jej rodziny.. Usiadła obok mnie kładąc rzecz na moich kolanach.
- Otwórz - uradowana powiedziała. Tak zrobiłam. Ujrzałam ciężarną, kobietę o ciemnych oczach, która wraz z wysokim brunetem spacerowali po parku.
- Tam jestem ja? - dodałam zdziwiona.
- Tak - odparła. Czyli jednak to wszystko jest prawdą. Na zdjęciu są tacy szczęśliwi, więc dlaczego mnie nie chcieli? Czemu pozostawili, tak po prostu bez słowa i nawet nie próbują łapać jakiegokolwiek kontaktu.. Przewijałam strony, każde zdjęcie było związane ze mną, lecz jako niemowlę. W oczy rzuciło mi się ostatnie zdjęcie, które przedstawiał brunetkę trzymającą dziecko po porodzie. Miała łzy w oczach, w tle zauważyłam swoich obecnych rodziców, którzy byli szczęśliwi, ale i również mieli zaszklone oczy.
" Ostatni raz z nami. Pamiętamy .. "
Taki oto napis widniał z tyłu fotografii. Popłakałam się, Basia złapała mnie za dłoń, która mocno zaciskała.
- Nie płacz, oni cię kochają lecz.. - zawiesiła głos. Zapłakana popatrzyłam się na nią.
- Kochają? I dlatego mnie pozostawili? To był jakiś układ czy coś? Przecież byli tacy szczęśliwi, a gdy się urodziłam od razu płaczą? Ze smutku, że muszą mnie oddać, czy może, że szczęścia, że problem mają z głowy.. - przerwałam jej.
- To nie było tak.. Byłaś oczkiem w ich głowie, niestety podjęli decyzję, że muszą cię oddać do adopcji. Twoja obecna mama to bliska koleżanka Katarzyny, więc wiedziała, że u niej będzie ci dobrze. Wiedziała, że będą o ciebie dbać, że nie zrani cię tak jak ona.. - starsza pani również nie wytrzymała i wybuchnęła płaczem.. - Bali się, że nie dadzą sobie rady, twój biologiczny ojciec nie miał wówczas pracy, byli młodzi.. Chciałam im pomóc ale nie mogłam, wtedy chorowałam i nie było mowy o wysiłku, więc podjęli decyzję. Do dzisiaj mam wyrzuty sumienia, przecież ja mogłam sobie już odejść, zostawiłabym przynajmniej ciebie szczęśliwą..
- Czasu nie cofniemy.. Owszem jest mi strasznie przykro, że dowiaduję się o tym w taki sposób. Jak widać skończyłam 18 lat i przez długi okres czasu okłamywano mnie. Prawdę mówiąc nie chciałabym jej znać, oczywiście bardzo panią polubiłam, ale teraz wszystko tak nagle się zwala i ja już na nic nie mam siły.. - wyszłam. Pędem biegłam do swojego mieszkania, który nie był jakoś daleko. Trzasnęłam wejściowymi drzwiczkami i znowu rzuciłam się na łóżko płacząc. Czułam się
fatalnie, to wszystko na prawdę mnie przerasta. Podkuliłam nogi, bujając się w przód i tył. Twarz schowałam w dłoń.. Tak, teraz mają ukochanego synka, którego woleli ode mnie. Wyciągnęłam woreczek z proszkiem, wciągnęłam trochę. Resztę rzuciłam w kąt pokoju. Położyłam się rozmyślając nad sobą. Nie dosyć, że popadam w depresję, to jeszcze wszyscy dają mi do tego powody. Nie pozwalają bym uwolniła się od złych myśli, które coraz częściej wędrują po mojej głowie, dając głupie rozwiązania. Przecież cięcie się jest głupstwem, ale.. Może pozwoli na chwilę uciec od rzeczywistości? Może faktycznie lepiej byłoby dla wszystkich gdybym po prostu zasnęła. Nie na chwilę - na wieczność. Włączyłam sobie mp3, klikając na pierwszą lepszą muzykę. Była to Miley Cyrus "Stay". Po raz kolejny sama zatapiałam się w łzach, które niepohamowywanie wypływały z oczu. Tęsknię za wszystkim co kiedyś miałam. Szczęście z Majką, kochająca rodzina.. Niestety teraz jestem sama i jak sobie mam dać rady? Zostać tutaj by nadal cierpieć ? A co jeśli nadejdzie dzień, w który to utonę przykryta słonymi kroplami łez. Czy ktoś będzie mnie wspominał ? Opłakiwał? Zapewne pozbędą się gromkiego problemu, a ja zakończę swoją tułaczkę - najlepsze wyjście..
" No więc, próbowałam żyć bez Ciebie
Łzy spływają z moich oczu
Jestem sama i czuję pustkę
Boże jestem rozdarta od środka "
Z perspektywy Majki:
Przebudziłam się, spojrzałam - spałam w ubraniu?! A tak, tak.. Zasnęłam a Liam mnie przyniósł, wspaniały z niego przyjaciel. Teraz dostrzegam, że jednak są ludzie, na których można polegać. Jeszcze tylko odzyskam Patrycję i życie w końcu stanie się radością. Wzięłam szybki prysznic, wysuszyłam włosy związując je w koka, założyłam czarne getry, białą, długą i zwiewną koszulkę ze śmiesznym kotkiem oraz czarne tenisówki. Zeszłam na du, gdzie siedzieli wszyscy konsumując śniadanie. Przyłączyłam się do nich zabierając dwie kanapki, które z pewnością przygotował Niall - tylko on potrafi coś tak pysznego zrobić. Kończąc posiłek, wypiłam sok pomarańczowy i zaczęłam rozmawiać z chłopakami o ich jutrzejszym koncercie.
- A może tak chciałabyś się udać z nami ? - spytał Zayn.
- Przepraszam was, ale jutro przyjeżdża do Londynu Patrycja. Tak ta Patrycja .. - dodałam zanim Niall chciał mi przerwać.
- Nie szkodzi, to może kiedyś wybierzesz się razem z nią i Daniell, bo oczywiście wiemy, że wszystko między wami się ułoży - dodał ucieszony Liam.
- Z przyjemnością - zrobiliśmy grupowego miśka. Chłopcy pobiegli szybko po swoje rzeczy, ponieważ musieli jechać na próbę. W domu zostałam sama z Paulem - dobry moment na rozmowę.
Ostatni z domu wybiegł prawie leżący na ziemi - oczywiście potykał się o wszystko, Harry. Poszłam do gabinetu wuja licząc, że właśnie tam go znajdę. Nie pojechał z nimi, ponieważ miał w dokumentach coś ważnego wypełnić. Nie pomyliłam się - mężczyzna siedział przy biurku, otoczony stosem papierów, z miną inteligenta czytając jakiś kontrakt. Zaraz po tym podpisał go odkładając na bok.
- Mogę ? - zapytałam pukając lekko w drzwi.
- Jasne, wchodź - rzekł z ogromnym uśmiechem. Właśnie to w nim najbardziej lubiłam.. Nawet gdy ciężko pracował znajdował chwilkę dla mnie, zawsze byłam kimś ważnym dla niego, często traktował mnie jak córkę, więc w połowie odczuwałam jak to jest mieć tatę. W prawdzie byli oni do siebie bardzo podobni, wpatrując się w rysy wuja można rzec, że są prawie jak bliźniacy.
- Moglibyśmy porozmawiać?
- Oczywiście, przecież wiesz, że zawsze możesz mi wszystko powiedzieć - wstał przytulając mnie. Usiadł z powrotem na poprzednim miejscu, natomiast ja usadowiłam się wygodnie w fotelu, naprzeciw Paula.
- Chodzi o Liama - bawiąc się palcami oznajmiłam. Wiedziałam, że to trochę głupie, ale strasznie się denerwowałam. Chciałam pomóc przyjacielowi, ale nie pragnęłam narzucać wujkowi co ma robić, przecież jest na tyle odpowiedzialny, że sam zadecyduje. Jednak nie zawsze ktoś czyjeś słowa przyjmie tak, jakbyśmy oczekiwali, więc trzeba z opanowaniem do tego podchodzić - zachować zimną krew.
- I Daniell Peazer tak? - szeroko otworzyłam oczy. Nie wiedziałam, że Payne porozmawia z nim, a na pewno to zrobił, bo skąd by niby wiedział jak dziewczyna się nazywa?
- Tak.. Przepraszam cię bardzo, że narzucam ci własne zadnie, ale nie mogę patrzeć jak bliski chodzi smutny. Przecież wiesz, że on ją naprawdę kocha, to nie jest zwyczajne zauroczenie. Nie możesz decydować za nich. To głupie jak ktoś mówi ci z kim ma się spotykać nie sądzisz?
- Być może moja droga lecz chcę ich dobra, również tej dziewczyny, przecież tabloidy ją pożrą, zniszczą.. - dodał unosząc brew.
- Chcesz ich dobra tak? To dlaczego zachowujesz się w ten sposób? Czy naprawdę nie widzisz jaki ból im zadajesz? A co by było gdyby to Zayn pragnął być ze mną? Nie dopuściłbyś do tego, bo jestem nikim?
- Nie jesteś nikim, jesteś wspaniałą osobą. Aczkolwiek również bałbym się o ciebie, bo Zay to bad boy i .. - przerwałam mu.
- I co zraniłby mnie? W tej chwili ranisz czwórkę podopiecznych, którzy traktują cię jak ojca, jaki dajesz przykład? Nie chcę być nie miła, ale dłużej milczeć nie będę. Innego wyjścia nie miałam, Dan to moja przyjaciółka jak i Liam i nie chcę byś ich ranił.
- Zdania nie zmienię, koniec kropka - uniósł się, że aż ciarki mnie przeszyły.
- Zawsze mówiłeś mi, że w życiu nie należy myśleć tylko o sobie. Trzeba pozwalać by miłość ogarniała każdego, bo jest tylko jedna szansa na milion, by uciec z tego świata, w którym marzenia giną, a jeśli się odbiłeś od dna tego piekła, to nie wracaj tu więcej, nie patrz, za siebie nie zerkaj. Mówiłeś, że miłość ponad wszystko - nie wolno jej niszczyć, wręcz przeciwnie.. Trzeba ją budować od podstaw. Kłamałeś ? - spojrzałam w jego oczy, które przepełniał smutek. Wiem, że go to zabolało lecz musiałam ukazać mu drogę, pokazać co mówi, a co czyni.. Nic nie odrzekł, wkurzona uderzyłam pięścią w kant biurka, nie powiem zabolało ale nie odczuwałam aż takiego bólu, ponieważ zdenerwowałam się.
- Pamiętałaś - wymruczał. Niestety nie dane mi było wrócić bo chcę by wszystko dokładnie sobie przemyślał. Wyszłam lekko trzaskając drzwiami - nienawidzę, gdy ktoś rzuca słów na wiatr. Myśli, że gówniarz to zapomni? Grubo się myli, miałam wtedy 11 lat a pamiętam dokładnie co mi odrzekł.
Poleciałam do pokoju, usiadłam na pufie, wzięłam laptopa i zalogowałam się na Facebook. Tak jak ostatnio siedziało wielu znajomych ale nikt nie napisał nawet głupiego cześć. No cóż z rozczarowaniem się nie minęłam. Wylogowałam się przełączając kartę. Przeskakiwałam ze strony na stronę i przypadkiem trafiłam na jakąś akcję pod tytułem "BUTTERFLY PROJECT ". Zdziwiła mnie strasznie, ponieważ polega na pomaganiu i wspieraniu osób ze skłonnością do samookaleczenia się. Rysujesz motylka w miejscu, w którym się ciąłeś, nazywasz go imieniem ważnej dla Ciebie osoby. Jeżeli przed naturalnym zniknięciem motylka, potniesz się- zabijasz go i ranisz tę ważną osobę. Po zniknięciu motylka możesz go odnawiać w nieskończoność. Nawet jeżeli się nie tniesz, również zachęcam do narysowania motylka, żeby pokazać innym twoje wsparcie. Jeśli to zrobisz, nazwij go po kimś kogo znasz, kto się tnie lub cierpi w tej chwili, i powiedz mu. To może pomóc. Gdy spotkasz osobę z motylkiem w jakimkolwiek miejscu - ponieważ mogą znajdować się tam, gdzie zadajesz sobie cierpienie lub po prostu narysujesz w mniej widocznym miejscu, pogadaj z nią albo dorysuj swojego motyla, na znak, że jesteś z tą osobą - wspierasz ją. Bez wahania wzięłam do ręki długopis i narysowałam na nogach dwa motylki, które zakryły moje strupy - zamieściłam napis "me" a na nadgarstku zamieściłam dwa kolejne z napisami : "Pat" , "M" - skrót od nazwy mama. Wiem, że je zraniłam i cierpią, więc nie zrobię tego po raz kolejny. Motylki na nodze muszę utrzymać jak najdłużej, by nie pociąć się - chociaż o tym nie myślę, to kto wie.
- O jej dochodzi już 22 ? - krzyknęłam zdezorientowana kiedy ujrzałam godzinę na ekranie.Tak mnie pochłonęło to rysowanie, że spędziłam cały dzień przed komputerem. Szukałam ile osób nosi takie motylki, zdjęcia ich wykonań i powiem szczerze, że to pomaga. Wiele osób uratowało się w ten sposób, a inni po prostu małymi kroczkami zaczynają w siebie wierzyć. Niektórzy mieli owada z napisem "ktokolwiek". Pomagajmy sobie wzajemnie, a wyjedziemy z tego syfu. Usłyszałam huki z dołu, więc banda musiała wrócić - to dobrze. Zleciałam po przytulając na dzień dobry każdego. Stęskniłam się za nimi, oczywiście Horan ubrudził mnie nutellą, bo jadł ją ogromną łyżką stołową.. Spojrzałam na Liama, który też konsumował tę słodycz lecz widelcem. Ostrożnie sięgał by głodomór nie dotknął go przedmiotem. Gdy było blisko ten dźgnął go widelcem, więc wkurzony blondas chciał go strzelić łyżką, ale brunet groził mu, że rozbije słoik i skończy się biesiada. Już się miałam pytać czy mu odbiło, ale wspomniałam sobie, że boi się łyżek. Poczęstowałam się kolejną kanapką, po chwili rozeszliśmy się po toaletach, by wymyć swoje zabrudzone ciało i kłaść się spać. Przebrałam się w piżamę i usadowiłam się na parapecie patrząc się na zewnątrz. Księżyc oświetlał całe podwórko. Drzewa poruszały listkami pod wpływem lekkiego wiatru, które szumiały.
- Proszę! - krzyknęłam słysząc pukanie. Zeskoczyłam z poprzedniego miejsca, stojąc gołymi stopami na drewnianej podłodze.
- Dziękuję !! - w ramiona rzucił mi się uradowany Li, który potrząsał mną w powietrzu.
- Za co ? Jak zaraz mnie nie postawisz na równe nogi zwymiotuję na ciebie - zrobiłam się zielona. Dopiero co jadłam i nie strawiłam pożywienia a ten już urządza mi rozrywkę. Szybko mnie odstawił odsuwając się na bezpieczną odległość.
- Mogę być z Dan rozumiesz?! - skakał jak małe dziecko, ledwo co zrozumiałam jego słowa, ale słysząc końcówkę zdania zaczęłam skakać z nim.
- Jeej, jak cudownie! Szczęścia !! - krzyknęłam, chłopak stanął, złapał mnie za dłonie mówiąc
- Nie zapeszaj ! - wybuchnęliśmy śmiechem. Ucałował mnie w policzek i wyszedł. Jej jednak moje słowa przyniosły efekty. Cieszę się, że wszyscy są szczęśliwi, teraz muszę przeprosić wujka bo jednak trochę przesadziłam i podziękować za zmianę decyzji - zrobię to jutro, bo pewnie teraz śpi.
Ułożyłam się wygodnie na łóżku, by zasnąć jednak ktoś znowu wparował do pokoju. Zaczął skakać po moim łożu, że aż ja podskakiwałam choć twardo przyciskałam ciało do pościeli. Znowu było mi niedobrze. Zepchnęłam tego kogoś, z hukiem uderzył o podłogę.
- Sorka, ale prawie puściłam na ciebie pawia - zaśmiałam się widząc przerażoną minę Harrego.
- Jutro biba, normalnie pierdolnięcie będzie takie, że wy-kurwisz z papci, jak by Ci ktoś tipsem hemoroida skrobał - wstał i zaczął tańczyć makarenę.
- Coś wypił ? Z jakiej niby okazji? - uniosłam brwi.
- Nic maleńka. Jak chcesz możemy coś gulnąć Liam się pochwalił wieścią. - dodał poruszając zalotnie brwiami.
- Rzuciłam w niego poduszkę, dla Liama coś gulnę - serio, takie słówka ? Ten człowiek mnie psychicznie rozwala. Zaśmiałam się, gdy chłopak zwiewał dalej opowiadać o bibie, która i tak się nie wydarzy, bo mają koncert. Jednak procenty robią swoje. Widać było że popił, gdyż ledwo co wyszedł z mojego pokoju. No cóż niech robi co chce. W końcu udałam się w krainę Morfeusza.
-----------------------------------------------------------------------------
Jeeeej już 12 rozdziałek. Przepraszam, że taki krótki, ale pisałam go dzisiaj od rana, ponieważ padła mi wcześniej myszka i nie miałam czasu kupić, no ale braciszek wczoraj przyjechał i przywiózł. Dziękuję za 6000 wyświetleń !! Kocham, kocham ;* . Mam nadzieję, że dział się podoba - opowiedz w komciu, będzie mi miło ;> . Co do tej akcji z " BUTTERFLY PROJECT "- sama biorę w niej udział i mam już dwa motylki. Mam nadzieję, że coś pomogą, chociaż czuję się lepiej, wiedząc, że ktoś nosi moje imię w motylku jako wsparcie - tak, koleżanka nosi ;). Także wiem, że jednak ktoś o mnie myśli.
Do następnego kochani.
Pozdrawiam.
Zostaw ślad misiek ; *