" Mówią mi, że wszystko będzie dobrze, wystarczy poczekać
Wiesz, że dotrzesz tam pewnego dnia
Sącząc Jim Beam'a, ok
Dostaniesz to pewnego dnia
wtedy zacznij następny wiersz, no wiesz
Szukając tego innego szczytu
Przestań, albo jeśli będę musiał kraść to zacznę kraść
Zabiję albo zostanę zabity
Mam sakiewkę w kieszeni
Przytomnie krzycząc wyrzucam ją
Wiesz, że i tak to stracimy pewnego dnia
Próbujemy trzymać wszystko razem, ale diabeł jest przebiegły, więc ja umrę, ty umrzesz, umrzemy
pewnego dnia, któregoś dnia, tak odpowiadam
Pewnego dnia wzniesiemy się na tym wietrze, sam wiesz.
Pewnego dnia zatańczymy z tymi lwami
Pewnego dnia uwolnimy się z tych kajdan i znów zaczniemy latać.
Próbuje kłamać, lecz to nie ja, lecz to nie ja
Próbuje patrzeć, lecz nic nie widzę
Nie mam już odwrotu bo zaszedłem za daleko i nie mogę iść naprzód, bo jest zbyt ciężko
W dzień i w nocy, to zawsze ta sama rzecz
Na polu, w bloku, to zawsze ta sama gra
Jak w rzeczywistości, jeśli się zatrzymasz, przestaniesz czuć ból, lecz bez bólu nic nie osiągniesz
Poprawiasz i zmieniasz się, i to wszystko wygląda źle, i próbujesz się utrzymać, jednak
przewracasz się w tył,
Czołgasz się, ślizgasz, i zjeżdżasz w dół
teraz chcesz zrobić lepszy start na szczyt
wiec zachowam duszę i zginę z podniesioną głową
Całkiem sam, w nocy, na cmentarzu
Pewnego dnia się uwolnię, i nikt już nie będzie próbował mnie zabić za to, że jestem sobą
Pewnego dnia wzniesiemy się na tym wietrze, sam wiesz.
Pewnego dnia zatańczymy z tymi lwami
Pewnego dnia uwolnimy się z tych kajdan i znów zaczniemy latać.
Jeśli się dowiesz jak to jest
Zobaczysz, że nie jest takie proste
Nie przestawaj, póki nie osiągniesz celu
Stąd gdzie stanąłeś, lub zacznij od nowa
Mówiłem, postaraj się trochę bardziej i zobaczysz kim masz być
uwierz w swoje sny
Które widzisz, kiedy śpisz "
Obolałe ciało uniosłam w kierunku toalety, by odświeżyć się. Wysuszyłam włosy formując w koka, pomalowałam oczy tuszem, kredką a usta lekko szminką. Założyłam na siebie czarne leginsy, granatową koszulę oraz pantofle. Udałam się z powrotem do pokoju kładąc na łóżku. Wszyscy jeszcze śpią, więc na chwilkę również się zdrzemnę. Miałam jeszcze spakować najpotrzebniejsze rzeczy, bo przecież dzisiaj jedziemy pod te namioty. No ale zrobię to zaraz, przecież nic się nie stanie jak kimnę sobie na parę minutek. Prawdę mówiąc nie chce mi się tam za bardzo jechać, no ale słowo zostało wypowiedziane i nie chciałabym ich zasmucić, bo przeze mnie nie pojechali by. Mieliśmy siedzieć w domu i gnić? Wolę być pogryziona przez komary, podrapana przez różnego rodzaju krzaki niż nudno spędzać czas tutaj. Wystarczyły sekundy bym zasnęła.
Pomarańczowy pokój, ozdobiony kwiatami a w nim dwie piętnastolatki, które rozmawiają o świecie. Na zewnątrz rozpętała się burza wraz z wichurą. Wysoko usadowione konary drzew stukały o okno. Coraz głośniej, wywołując u dziewczynek lęk. Samotnie spędzały czas w domu, rodzice byli z bratem panny Homles na urodzinach jego kolegi. One wolały zostać, mówiąc, że nie są już dziećmi. Ale powiedzmy sobie szczerze, że każdy z nas ma garstkę dzieciństwa, która z dnia na dzień coraz więcej uwydatnia się. Brunetka cała się trzęsła, gdyż wcześniej oglądały przeróżne horrory, a teraz tak jakby przeżywają podobne sceny. Pewna siebie pieguska otuliła ją, dając przy tym do zrozumienia, że nic im nie grozi. Rozmawiały, nie widząc zmiany pogody na lepsze. Jedna z dziewczynek udała się do salonu w celu poszukiwania "złej" rzeczy. Przetrząsnęła wszystkie szuflady, gdy już zwątpiła ujrzała przedmiot spoczywający na jednej z szafek. Nastolatka była niska, więc stanęła na taboreciku, jednym ruchem zgarniając żyletkę do ręki. Była ona schowana, aczkolwiek czegoś na prawdę pragnąc często możemy to otrzymać z własnej woli, nawet gdyby była to ostatnia nasza rzecz trzymana w dłoni - dajmy upust i tym złym myślom, niech i one poczują się chciane. Prędko pobiegła do poprzedniego miejsca siadając tuż przy boku niebieskookiej. Zerkała na nią z lekkim przerażeniem ale i ciekawością. Po co jej te ostrze ? - zadawała sobie pytanie. Dostała odpowiedź, widząc jak dziewczyna bez większej skrupuły nacina powierzchnię skóry. Gdy odczuła towarzyszący przy tym ból otworzyła okno wyrzucając sprawcę. Opuściła głowę wbijając wzrok w prostą linię, z której wydobywała się czerwona ciecz. Nie zrobiła sobie większej krzywdy, ponieważ ogromnie bała się tego co poczuła. Smutna usiadła lekko trącąc ramieniem zakłopotaną koleżankę.
- Co ci odbija ? - krzyknęła wyrywając towarzyszkę z transu. Popatrzyła się na nią, wzięła z szuflady lepiej i nakleiła na nacięcie. Rana nie była duża ale krew krew spływała w coraz to większych ilościach
- Mi ? - zdziwiona spytała.
- A komu niby ?! Dlaczego szpecisz sobie dłonie ?! W ogóle co Ci tak nagle przyszło na myśl, by sobie przeciąć żyły ?! - uniosła się, zaciskając pięści ze zdenerwowania.
- Kto powiedział, że chciałam popełnić samobójstwo? Przecież nie nacięłam żył, tylko lekko musnęłam skórę.. - bezproblemowo odparła.
- I tak to zrobiłaś.. Powiedz mi dlaczego ?! To jest głupota. - zmieniła ton mówienia na odrobinę spokojniejszy.
- Widziałaś w jednym z horrorów tę rudowłosą dziewczynę, ubraną w czarny, potargany sweter, białe spodnie z dziurami na kolanach i gołych stopach?
- Jako, że była na samym początku to zauważyłam ją. Połowę filmów drzemałam i obudziłam się gdzieś pod koniec, który akurat był najgorszy ..- burknęła.
- Streszczę Ci to co przespałaś - z uśmiechem powiedziała. - Rodzice już dawno ją opuścili, a wiesz dlaczego?
- Emm .. Nie za bardzo - dodała smutna.
- Mama bardzo często powtarzała jej, że ludzie, którzy mają skaleczone nadgarstki to anioły. Nie lubią życia na ziemi. Nienawidzą patrzeć na czyjeś krzywdy. Ten świat ich niszczy, więc próbują znów wrócić do nieba. Są zbyt wrażliwi na ból innych i ten własny. Mówiła, że cięcie nie boli, tylko samo życie w tym bagnie uśmierca krok po kroku człowieka - brunetka w rozpuszczonych włosach przerwała jej.
- Wiesz, ma bardzo mądrą mamę.
- Owszem, też była aniołem i wróciła już do domu. Zabrała ze sobą wszystkich prócz niej - kontynuowała lecz nastolatka nadal wchodziła jej w słowa.
- Biedulka..
- Niestety .. Jej matka stwierdziła, że kiedyś się tam dostanie, jednak najpierw musi trochę pooglądać okrutny świat lecz jak już zwątpi w cokolwiek , będzie tęsknić, gdy wszyscy o niej zapomną i zacznie umierać z głodu bądź samotności niech podejmie decyzje czy również jest aniołem. To nie jest proste - świadomość musi do niej krzyczeć by się ratowała, żeby wracała tam gdzie jej miejsce. Musi usłyszeć z głębi własnego serca - " jesteś aniołem ". Chciała powiedzieć jej coś więcej lecz dusza odeszła. W wieku dziesięciu lat żyła na własną rękę. Błąkała się samotnie bo nikt o niej nie wiedział. Zapomnieli, że w domu państwa Czekaników było dziecko. Żadna placówka nie zainteresowała się tą sprawą. Dziesięciolatka codziennie przeżywała więcej niż ktokolwiek na tym świecie. Płakała każdego dnia, wypytywała siebie co ma robić, słuchała co w jej głębi gra. Zabijała by mieć coś do spożycia. Może i jadła ludzkie mięso ale nie zaznała innego smaku. Nikt nie ukazał jej jak ma postępować, każdego dnia zamieniała się w łowczynię. W dzień spała - w nocy wybierała się na łowy. Istniała nadal oczekując na ten wyjątkowy moment, który ciągle nie nadchodził. Sprawę wzięła w swoje ręce.. Znalazła kawałek szkła i ze złością przecięła żyłę. W szybkim tempie wypłynęła krew, dziewczynka traciła przytomność, cztery lata czekała na ten moment. Również odeszła. Będąc po drugiej stronie spojrzała w niebieską bramę, która pokryta była złotem. Widziała stojącą mamę - minę miała smutną. Nastolatka zadawała sobie pytania dlaczego się nie cieszy, przecież jest aniołem. Kobieta w podeszłym wieku podeszła mówiąc
- Miałaś czekać na odpowiedni moment.. - ze łzami odparła. Dlaczego płakała? Czemuż to nie przepełniała jej euforia?
- Który nigdy nie nadchodził ?! Wolałam przejąć stery i udać się z własnej woli w te miejsce - uniosła się.
- Nie nadchodził bo Ty nie byłaś zwykłym aniołem. Nie jesteś taka jak my, twoje miejsce było na ziemi. Być może zabijałaś ludzi, ale tylko tych, którzy ze świadomością mordowali niewinnych, gwałcili dzieci, dusząc drobniutkie ciała. Ty byłaś ich ochroną, teraz gdy jesteś tutaj świat upadnie - piegowata dziewczyna spojrzała na kumpelę, która miała łzy w oczach ze wzruszenia. Było jej przykro, że dopiero teraz ta malutka istotka dowiedziała się po co tak na prawdę żyła.
- Kurcze szkoda, że taki film przespałam - z żalem powiedziała.
- No widzisz co straciłaś - uśmiechnęła się.
- A więc Ty chciałaś sprawdzić czy jesteś tym aniołem? Może słyszałaś wołania ?! - wystraszona mówiła.
- Nie głuptasku, pragnęłam tylko dowiedzieć się o fakcie, że takie cięcie nie boli. Myliłam się bo gdy lekko przycisnęłam ostrze do skóry i przeciągnęłam czułam jakby coś mnie rozrywało. To na prawdę zadaje niesamowity ból, jednak anioły tego nie czują, one są stworzone by z nim walczyć. Są również takie osoby, które tną się by dać upust emocjom. Wydaje mi się, że głupio postępują.. Ale to moje zdanie, a istnieje wolność słowa, więc ..
Cała mokra wybudziłam się. W szybkim tempie podniosłam ciało, rozglądając się po pokoju. A więc to był tylko sen ale dlaczego śniło mi się coś co się już wydarzyło? Przecież wszystko było ukazane tak idealnie jakby ktoś inny nas obserwował przepisując wszystko na kawałek kartki. A teraz ? To ja stałam i wpatrywałam się w to co czyniłyśmy. Prawdę mówiąc w czyny Patrycji, która faktycznie nacięła lekko skórę. Mówią, że sny są prorocze, śniąc o czymś co już miało miejsce powinniśmy uważać, bo coś się może zdarzyć. No ale niby co ? Leżałam owinięta różową kołderką na boku nadal rozmyślając nad tym wszystkim, nie słysząc przy tym kroków w moją stronę. Ktoś delikatnie szturchnął mnie w ramie, jednak tak się wystraszyłam, że spadłam z łóżka na podłogę.
- Auuu - burknęłam leżąc na podłodze. Spadając próbowałam złapać się parapetu, aczkolwiek dłoń chwyciła się doniczki, która spadła na mnie. Na całe szczęście była plastikowa, lecz cała zawartość wybrudziła bluzkę i częściowo spodnie. Jedna noga położona była poziomo na panelach, druga natomiast znajdowała się na łóżku wplątana w kołdrę. Próbowałam wyjąć nogę ale moje starania szły na marne, ponieważ zaplątywała się coraz bardziej.
- Cholera jasna ! - krzyknęłam kopiąc uwięzioną nogą. Słyszałam śmiechy, więc wiadomo, że cała zgraja wszystko widziała.. Po chwili podbiegł do mnie Liam z Zaynem - w samych bokserkach a mi było tak głupio i na pewno miałam buraka na gębie.. Brunet podniósł mnie z zimnej powierzchni a mulat starał się wydostać moją nóżkę. Widziałam ucieszonego Harrego - czyli to on, który jak wszyscy był w majciochach. Niech tylko poczeka aż znajdziemy się w tym lesie zobaczy wtedy, że zemsta jest słodka. Z satysfakcją uśmiechałam się w jego stronę, widząc, że wie co mi chodzi po głowie minę zmienił na wystraszoną. Być może starał się to ukryć lecz zbytnio mu to nie wychodziło. Buchnęłam śmiechem, gdy zwiewał w podskokach. Usłyszałam huk, który równał się z kulą od kręgli, gdy uderza wszystkie. Horan i Louis polecieli za dźwiękiem sprawdzając co się stało, a ja wybuchnęłam śmiechem bo przecież wiem, że ten idiota zaorał matę, gdyż był w samych skarpetkach a schody są z drewna, które często są polerowane i pech chciał, że było to wczoraj. Na dodatek zapomniałam założyć dywaników, więc mam stuprocentową pewność iż to on leży obolały. Chłopcy postawili mnie na nogach przyglądając ze śmiechem.
- O co wam chodzi ? - zdziwiona dodałam.
- Jak słodko wyglądasz, gdy jesteś wymazana w ziemi - odparł Zayn.
- Nawet twarz, no nie mogę - śmiał się Li.
- Gdzie? - krzyknęłam.
- Na czole i policzkach - śmiesznie poruszając brwiami w kierunku mulata powiedział.
- Zaczęłam wycierać się dłońmi uświadamiając sobie, że teraz dopiero jestem cała wymazana. Osz ten podszedł mnie, a ja głupia mu uwierzyłam. Zaczęli się strasznie śmiać - na moich policzkach wymazały się rumieńce.
- Zaraz was dorwę! - huknęłam biegnąc w ich kierunku. Skurczybyki szybko uciekali, jednak zapomnieli o "czystych" schodach. Również byli w skarpetkach, gdy Malik złapał się poręczy Li uderzył w niego spychając go z nich. Ten złapał się jego głowy i polecieli razem, przywalając loczka, którego zbierali chłopcy. Widząc toczących się przyjaciół szybko odsunęli się, by nie wpadli na nich. Na samym końcu był dywan - nic takiego się im nie stało, przecież to tylko dziesięć schodów.. No w prawdzie dla mnie to mało, bo potrafiłam stoczyć się z dwudziestu i wyszłam bez szwanku. Hazza leżał rozłożony jak placek, na nim Zay, który po drodze zgubił skarpetkę - jednak nie.. Znajdowała się ona w rękach przestraszonego Liasia, siedzącego na nich tyłkiem, który najprawdopodobniej był tak skołowany, że łapał się czego popadnie. Wnioskuję to po nodze czarnowłosego, którą trzymał brunet w dłoni. Blondas i Tomlinson zbierali się ze śmiechu. Sama osobiście płakałam widząc jak to " gustownie " krótkowłosy usadowił się na nich. Zeszłam na du, podchodząc próbowałam im wstać ale gdy widzieli moją czarną dłoń sami szybko zebrali się na równe nogi, a tylko Harry leżał obolały z miną jakby wąchał brudną skarpetkę. W sumie kto wie czy skarpetka noszona przez jego kumpla była czysta. Ale pomińmy ten niewzruszający fakt. Niebieskooki i Lou postawili go do pionu. Kędzierzawy, brązowowłosy i ciemnooki stali obok Louisa i Nialla. Tuż za nimi znajdowała się ja.
- Kto tak wypolerował te schody ?! Przecież się zakłada na nie dywaniki! - krzyknęła trójca.
- Na mnie nie patrz, miałem dyżur trzy dni temu - tłumaczył się głodomorek.
- Co to złego to nie ja, polerowałem je przedwczoraj - zadowolona z siebie marchewa rzekła. Taki pseudonim wymyśliłam Louisowi, który potrafi zjeść ze trzydzieści marchewek jednego dnia.
Wszystkie spojrzenia zatrzymały się na mnie. No tak skoro nie oni to pozostałam tylko ja. Uśmiechnęłam się do nich, tworząc słodkie oczka.
- To ona ! - pokazują palcem powiedział jak z horroru zielonooki.
- Ktoś musi sprzątać ten syf - obojętnie bąknęłam wychodząc po schodach, które na prawdę były śliskie, bo nogi rozchodziły mi się tworząc szpagat. Sama byłam w skarpetkach, szybko próbując wyjść kładłam po woli stopy. Już prawie upadłam, jednak dłońmi przytrzymałam się jednego ze schodów i wychodziłam na czworaka. Za mną szli chłopcy, którzy rozkładali dywany. Dumna z siebie wyszłam i gdy już miałam kierować się w stronę toalety, by zmyć to wszystko z siebie ktoś złapał mnie za dłoń, mocno przyciągając w swoją stronę. Znieruchomiałam widząc, że ktoś trzyma mnie w objęciach. Oczywiście lubię jak ktoś mnie tuli, no ale nie do nagiego torsu i w samych gatkach - nie byłam przyzwyczajona do czegoś takiego i czułam się niekomfortowo, gdy pozostali stali przede mną. Próbowałam się wyrwać ale na nic. Moje plecy delikatnie stykały się z ciałem Zayna, bo jako jedyny nie stał z nimi, więc to musiał być on. Niech się cieszy, że nie wtulił moją twarz w swoją klatę, bo już dawno miałby ją wybrudzoną. Czwórka One Direction wybuchnęła ogromnym śmiechem widząc moją twarz. A przez chwilę o niej zapomniałam. Popatrzyłam na nich spod byka.
- Hhahha , ale śmieszne - przedrzeźniałam się im.
- Kobieto Ty siebie nie widzisz, ale żałuj - przerywając śmiech powiedział pożeracz marchew. Wywróciłam oczami, czując, że uścisk mulata poluzował się. Szybkim ruchem wyrwałam mu się, podbiegając do chłopaków, wtulając przy tym do siebie ich nagie klaty. Na całe szczęście tej ziemi na moim ubraniu było dużo więc wszyscy byli ubrudzeni. Odskakiwali ode mnie jak poparzeni - usta bolały mnie już ze śmiechu.
- Zwariowałaś? , - Ja pierdole! , - Mydło!, - Co to smoła?! - wkurzeni wrzeszczeli.
- Poważnie? Smoła? Hahhaha - śmiał się brązowooki. Podeszłam do niego, widząc mnie wyszczerzył oczy i już miał uciekać lecz tym razem to ja przyciągnęłam go w swoim kierunku, złapałam za policzka i zostawiłam na nich czarne ślady. Uśmiechnęłam się i odeszłam. Przemyłam zabrudzone ciało, spojrzałam na siebie w lusterku. Przyznam, że wyglądałam prześmiesznie. Na czole odbita dłoń, policzka oznaczone trzema palcami jakbym szła na jakąś wojnę. Nie naruszając makijażu zmywałam to z siebie. Trochę się rozmazałam ale szybko naprawiłam szkody. Słyszałam jak ktoś dobija się do ubikacji. O ile dobrze kojarzę głosy był to Styles.
- Przecież masz durniu ubikację w pokoju! - krzyknęłam.
- Drzwi się zatrzasnęły. No weź to parzy!! - głośno się zaśmiałam.- Łośku to jest ziemia z doniczki a nie rozgrzana smoła - zapewniałam go. Owinęłam prawie nagie ciało w ręcznik i wyszłam.
- Proszę Cię bardzo - odparłam.
- Jaki masz śliczny ręcznik - powiedział zbliżając się w moją stronę.
- Nawet o tym nie myśl - warknęłam. Wiem, że pociągnął by za niego, wówczas jakże okazale prezentowałabym koronkową bieliznę. - Biegłam w stronę pokoju a ten zboczeniec podążał za mną.
- Już cię na parzy? - oschle powiedziałam zatrzaskując mu przed nosem drzwi.
- Ochłodziłaś mnie - zarzucił żartem.
Podążyłam do szafy, wybrałam podkoszulek na ramiączkach, ćwiekowane, krótkie, czarne spodenki i czerwone tenisówki. Założyłam ubranie na siebie, zabrałam się za czesanie włosów.
Wyciągnęłam wypełniacz do koków i uformowałam go. Na samym początku kompletnie nie wiedziałam jak mam niby zrobić takiego koka jak ukazują krok po kroku w internecie. No ale zabłysnęłam inteligencją i jakoś sobie poradziłam. To nie jest wcale takie skomplikowane, wystarczy tylko ruszyć głową. Wzięłam czarny plecaczek i zapakowałam rzeczy. Gdy sprawdziłam czy wszystko mam, wykonałam połączenie do Danielle.
- Halo - zaspana syknęła. Przecież nie jest wcale wcześnie, wręcz przeciwnie, bo dopiero co wybiła godzina druga po południu.
- Obudziłam cię ? Przepraszam, nie sądziłam, że tak długo śpisz - powiedziałam uśmiechając się przy tym.
- Nie, miałam już wstawać. Troszkę sobie wczoraj pobalowałam.
- No chyba, że tak. Masz może dzisiaj czas?
- Mam i kompletnie nie wiem co robić ze sobą. Dzwoniłam do Patrycji i może przyjechać ale dopiero za cztery dni. Mówiła, że ma ważne sprawy, chociaż wyczuwałam kłamstwa w każdym słowie. Nie wypytywałam jakie, może faktycznie coś ważnego jej wypadło..
- Aha. Dobrze się składa, bo jadę z chłopakami pod namioty i może pojechałabyś z nami?
- Oczywiście, jeżeli nie będę przeszkadzać.
- Ty? Przecież jesteś taka spokojna - zaśmiałam się.
- Nie znasz powiedzenia, że " cicha woda ostre brzegi rwie "? - dodała zadowolona.
- Hahha, w twoim wypadku również tak jest?
- Chyba.. A tak w ogóle na jeden dzień wyruszamy ?
- Wiesz sama nie wiem, jednak coś mi się wydaje, że dwie noce tam spędzimy, bo zanim cokolwiek zajarzą jeden dzień przeminie bardzo szybko - odpowiedziałam.
- Najprawdopodobniej tak będzie. Czekaj to dzisiaj jedziemy ?! - krzyknęła przerażona.
- Tak - krótko odpowiedziałam.
- Muszę się szybko spakować, co ja mam wziąć?! Kosmetyki? Suszarkę? Pastę do zębów?! - wrzeszczała sapiąc. Pewnie latała po pokoju pakując co popadnie.
- Wiesz z suszarki to raczej nie skorzystasz bo tam prądu złociutka nie ma. Poza tym, głowy raczej w rzece nie umyjesz, więc weź suchy szampon do włosów - orzeźwi Ci je - zapewniałam.
- Racja! - krzyknęła przewracając coś.
- Auć !!
- Co jest ?! - przerażona głośno krzyknęłam.
- Wleciałam w drzwi, przewróciłam się, a upadając na podłogę zwaliłam doniczkę z kwiatem i teraz jestem cała brudna.. - dodała rozzłoszczona.
- Coś o tym wiem.. - mówiłam twierdząco kiwając głową.
- Kończę bo muszę się ogarnąć. Do zobaczenia o.. - przerwałam jej.
- Za dwie godzinki wpadniemy po Ciebie.
- Okey - rozłączyła się.
Zabrałam plecak i zeszłam do kuchni, pozostawiając go na kuchennym blacie. Wyciągnęłam mleko, płatki i zaczęłam przyrządzać sobie śniadanie. Zamyśliłam się a słysząc kogoś jęk podskoczyłam gwałtownie wciągając powietrze.
- Cholera, durne progi! - syknął Hazz.
- Ale mnie przestraszyłeś.. Głąbie patrzy się pod nogi - wypuszczając powietrze wskazałam mu palcem podłogę.
- Wypatrywałem twój śliczny ręczniczek. Tak między nami gdzie on jest ? - dodał marszcząc czoło.
- Dureń.. - sapnęłam.
- Każdy kocha durniów maleńka - usiadł obok mnie, kradnąc mój posiłek.
- Weź sobie zrób ok? - wyrwałam mu płatki.
- Ale twoje zawsze jest takie dobre, no weź podziel się! - przyciągnął miskę do siebie, nabierając na łyżkę płatki i gdy już miał je zjeść wyprzedziłam go, zjadając mu je.
- Franca - próbował cokolwiek zjeść lecz porwałam miseczkę i tak o to zaczęła się bitwa tak na prawdę o nic. Biegałam po całym mieszkaniu wylewając cała zawartość płatków a chłopak gonił mnie z łyżką, wrzeszcząc " jeść, dwaj jeść ! " - przerażał mnie.
- Zrób sobie, to moje! -brnęłam w jego gierkę. Przecież Liam mnie obroni, nie pozwoli bym była głodna.- przyszło mi na myśl.
- Liam, ratuj ! - krzyknęłam desperacko stojąc w kącie salonu. W ostatnim momencie źle skręciłam i zielonooki dumnie kroczył w moją stronę. Zza drzwi wyłonił się Liaś ale gdy ujrzał łyżkę, zaczął biegać po całym mieszkaniu piszcząc, chociaż nikt go nie gonił. Kurcze, nie przemyślałam tego.. To po mnie. Zaraz, zaraz jeszcze Niall mi pomoże.
- Niall, jedzenie!! - w mgnieniu oka wleciał do pomieszczenia blondas, który nie zauważył przed sobą loczka, przewrócił go i podbiegł do mnie.
- Gdzie ? - krzyknął zdezorientowany.
- W lodówce jest pełno - z uśmiechem powiedziałam. On tylko spojrzał na mnie jak na głupią i poszedł w wskazane miejsce. Kątem oka widziałam jak wyciąga talerz kanapek, zajadając się nimi. Pojęcia nie mam czy są świeże - nic mu się nie stanie, ma odporny żołądek, bo albo je coś co powinno pójść do wyrzucenia lub miesza różne składniki, nie wymiotując potem. Powinien udać się do jakiegoś reality show, np: "Nieustraszeni" - na pewno by wygrał, przecież on wszystko pożera.
Podeszłam do Stylesa uśmiechając się z satysfakcją, że przegrał.
- Ouu - zawyłam tworząc smutną minkę. Szybko wstał i miał zamiar mnie złapać, jednak prędko uciekłam. Zdążyłam wyrwać mu łyżkę. Pobiegłam do pokoju jedzą przy tym - robiłam mu to na złość, wkurzony podążał nadal za mną. W ostatniej chwili wparowałam do jakiegoś pokoju, zamykając przed nim drzwi. Odetchnęłam z ulgą gdy nagle z ubikacji wyszedł Louis. Na moje szczęście był już ubrany.
- Przepraszam, że bez pukania ale uciekałam przed Harrym - tłumaczyłam się z własnej bez szczelności.
- Nic się nie stało. Gotowa ? - zmienił temat.
- No jasna sprawa. Ale wiesz, że jedziemy za niecałą godzinę? - spytałam.
- Co? Przecież za dziesięć minut będzie szesnasta - zrobiłam wielkie oczy i wyparowałam z pokoju przewracając loczka. Jak ten czas przeminął, zapomniałam normalnie o wycieczce.
- Przepraszam Cię bardzo, ale zaraz jedziemy a ja jeszcze jestem głodna. Przez Ciebie, bo jadłam za szybko! - chłopak słysząc słowa, że mamy jechać zebrał się na równe nogi, wyprzedzając mnie wpakował się do pokoju. Widziałam jak pakuje rzeczy do torby podręcznej. Nie widział, że przypadkiem wpadła mu do niej lampka nocna... Nie będę mu mówić, niech dźwiga.
Liam, Niall i Zayan czekali na nas w salonie. Zszedł do nich Lou, więc i on był gotowy. Tylko jeszcze laluś i głodna Majka.. Wparowałam przez salon do kuchni powodując śmiechu u chłopców i szybko wyciągnęłam dwie kanapki, które pozostawił Niall. Może i były nieświeże ale co tam, nie było czasu.
- Jakbym widział Ciebie - śmiał się Tomlinson pokazując na Horana, który pękał ze śmiechu.
- Dobra, dobra głodna byłam tak? - usiadłam obok nich kończąc jeść. Kurcze na prawdę zamieniłam się w niebieskookiego.
- Teraz wiesz jak się cały czas czuję - ruszając śmiesznie brwiami powiedział głodomorek.
- Tak, tak .. - miałam jeszcze coś powiedzieć, gdy ze schodów znowuż to spadł Harry, nie z mojego powodu, bo dywaniki są tylko tak mu się śpieszyło. Wszyscy wstali i ruszyli w kierunku dużego samochodu - muszę im jeszcze powiedzieć, że Danielle jedzie. Zgodzą się na pewno, bo bardzo lubią towarzystwo dziewczyn. Pomogłam wstać kalece.
- Em, coś Ci się buty pomyliły - skomentowałam widząc, że ma jednego innego. Szybko poleciał na górę, zmienił i wyparował na zewnątrz.
- Szminki nie wzięłam!- chciałam jeszcze pójść po nią, jednak kędzierzawy pociągnął mnie za plecak, tak, że wylądowałam pupą na podwórku.
- Kurde !! Zabiję Cię normalnie! - wstając i trzymając się za obolałe miejsce krzyknęłam. Ten głupio się uśmiechnął, zamknął drzwi i ruszył do samochodu. Jako że wsiadaliśmy ostatni, to miałam miejsce koło niego. Popchnęłam go w kierunku szyby, bo przecież jeszcze Dan musi gdzieś siąść.
- Co ty się tak pchasz ? - zapytał.
- Właśnie, czy mogłaby jechać z nami jeszcze moja przyjaciółka? - robiąc słodką minę pytałam.
- Jasne, nie ma problemu - powiedzieli jednakowo.
- Ooo zazdrosna jesteś o mnie i nie chcesz bym obok niej usiadł? - szczerząc się rzekł laluś.
- Och mój Ty miły, zapomnij - kiwając palcem powiedziałam oschle. Wszyscy wybuchnęli śmiechem, a brunet zamilkł, odwracając twarz. Podałam marchewie adres koleżanki, gdyż to on kierował. Po paru minutach podjechałyśmy, widziałam zdyszaną Peazer, która szybko wpakowała się do samochodu.
- Następnym razem poinformuj mnie wcześniej bo ledwo co się wyrobiłam - powiedziała nabierając powietrza.
- Tak w ogóle jest Danielle Peazer, przyjaciółka Majki - rzekła witając się z chłopcami. Gdy ujrzała Liama aż się zaczerwieniła, jednak uprzejmie podała mu rękę.
- Co jest ?- powiedziałam do niej cicho.
- To on przyszedł mi wtedy pomóc - patrząc się w ziemię odpowiedziała. Chłopak chyba jej nie poznał, bo szybko wrócił do poprzedniej rozmowy z Malikiem.
- Łoo, coś mi się jednak wydaje, że nie pamięta tego zdarzenia - szeptałam nadal.
- No przecież jest sławny, po co miałby przyznawać się do tego, że uratował jakąś tam zwykłą dziewczynę - smutno bąknęła wpatrując się przez okno. Całą drogę milczała, starałam się również mało co mówić ale cały czas zaczepiał mnie lokowaty.
- Cholera przypierdolę Ci zaraz, aż się loki zatrzęsą ! - wyprowadził mnie z równowagi.
- Majka zamień się miejscem bo jeszcze się pozabijacie - rzeknął Liam.
- Niee krzyczał Hazza trzymając mnie za jedną nogę.
- Weź spadaj - powiedziałam wyrywając mu się. Usiadłam obok mulata, który siedział na jednym z dwóch siedzeń. Uśmiechnął się do mnie - odwzajemniłam gest. W przodzie siedział Louis i Niall, za nimi ja wraz z ciemnowłosym a za nami siedział Harry, Liam, Danielle, której było trochę przykro z zaistniałej sytuacji. Chciałam coś do niej mówić ale wkurzający gość cały czas myślał, że mówię to do niego. Specjalnie to robił, siedziałam naburmuszona.
- Mówiliście wujkowi, że jedziemy? - czemuż to nie pomyślałam o tym wcześniej.
- Tak - powiedział mój towarzysz.
- Powiedział, że bez żadnego sexu a szkoda, bo nakupiłem tyle prezerwatyw.. - burknął smutny lokers. Nie chciało mi się mu już dogadywać i nic na to nie odpyskowałam.
- Na jeden dzień tam wyruszamy ? - przerywając ciszę spytała Dan.
- Raczej trzy dni tam spędzimy - odpowiedział zwrócony w jej kierunku Liaś. Zawstydzona wydukała tylko ciche " aha ". Po jakże męczącej prawie czterogodzinnej podróży dotarliśmy na miejsce. Mieszkaliśmy w mieście a chcą ruszyć w jakieś sensowne miejsce do biwaku musieliśmy udać się w dość dalekie terytoria. Normalnie aż brakowało mi tchu - było cudownie, chociaż jest to las jak zwykły inny to i tak miejsce mieliśmy niesamowite. Niedaleko znajdował się wodospad, więc słychać było przecudowny szum wodny, kropelki, które dźwięczały wpadając do rzeczki. Świergot ptaków, które zamieszkiwały las. Pełno wysokich drzew i ten cudowny zapach. Uwielbiałam tak spędzać czas, ale na noc jeszcze nigdy nie zostawałam, prawdę mówiąc bałam się myśli co zrobię, gdy będą wyładowania atmosferyczne. Nie chodzi mi tutaj o grzmoty, bo wówczas umarłabym z przerażenia, gdyż w lesie panuje echo. Błyskawic również się boję, ale gdy są na prawdę przerażające. Zwykłe proste cięcia na niebie mogą być - lubię popatrzeć jak rysują one linie na zachmurzonym niebie, gdzie po chwili pojawiają się cudowne gwiazdy. Kocham się w nie wpatrywać i nadal wierzę, że gdy ujrzę spadającą gwiazdę marzenie się spełni. Może i jest to głupie, przecież jestem duża, no ale jednak coś z małolata u mnie pozostało.
Wysiedliśmy zabierając bagaże. Biedny Harry pokapował się, że zabrał lampę i wkurzony rzucił ją do bagażnika. Znajdowaliśmy się tutaj sami, chłopcy mówili, że często jest tutaj pełno ludzi, no ale teraz nie ma ich w ogóle. I bardzo dobrze, nie będą słyszeć moich wrzasków na lalusia.
Mężczyźni wyciągnęli trzy namioty. Fajnie, obym tylko nie dzieliła jednego z tym pacanem. Zaczęli
je rozkładać, a ja wraz z loczkowatą siedziałyśmy na kłodzie oglądając ich zmagania. Harry i Niall nie mieli bladego pojęcia jak się za to zabrać. Natomiast Liam uporał się z tym w niecałe 4 minuty. Chłopcy patrzyli na niego z zazdrością, próbowali podpatrzeć jak on to robi, jednak dla nich był za szybki. Mulat z jasnookim zbierali drzewo na ognisko. W końcu jakoś rozłożyli go - na nasze szczęście bo ściemniało się. Rozpaliliśmy ognisko, pichcąc nad nim pianki. Horan obłożył nimi chyba cały swój kij.. Pośpiewaliśmy, powygłupialiśmy się w końcu przyszła pora na spanie. Było już dosyć późno. Dan spała mi na kolanach, Hazza wpatrywał się w tablet, Niall nadal jadł pianki a pozostali spierali się nad czymś.
- Kto z kim dzieli namiot ? - powiedziałam ziewając.
- I o to była cała kłótnia - dodał naburmuszony Bad boy.
- Ty masz z Harrym i Niallem , Zayn z Louisem, Daniell ze mną - wytłumaczył nam Liam.
- Co kurwa ? Że niby mam spać z nim ? - wkurzona mówiłam pokazując na "współlokatora", który nic sobie z tego nie robił. No tak on się cieszył, mi do śmiechu nie było.. - I dlaczego my mamy spać w trójkę? .. - Kto tak wymyślił? - zdziwiona kontynuowałam.
- Losowaliśmy, gdy przysnęłaś sobie na chwilę - oj teraz to mnie jeszcze bardziej zdenerwowali. Zaczęli beze mnie ? Chamstwo.. - Mogliście mnie obudzić i chociaż zapytać o zadnie czy mi w ogóle pasuje! - krzyknęłam odchodząc w przeznaczone miejsce spania. Byłam strasznie zła, nie z powodu towarzysza ale, że pominęli mnie. Przykro mi było, że moje zdanie się nie liczy. Wyciągnęłam śpiwór i położyłam się do spania. Po chwili wpadł Harry, który również uczynił to co ja. O dziwo nie dokuczał mi, więc coś mu nagadali.
- Dobranoc - uśmiechnęłam się w jego stronę. Dlaczego miałabym być aż tak niemiła dla niego jak nie jest temu winien? Musimy się jakoś znosić, no cóż..
- Dobranoc kochanie me - posłał mi buziaka. Zignorowałam to co powiedział. Do namiotu wparował przygnębiony Horanek. Przygotował sobie miejsce do spania po mojej prawej, więc spałam w środku, gdyż Hazz był po lewej. Wygodnie się usadowił po czym zerknął w moją stronę.
- Jesteś na mnie zła? - ujrzałam smutek wymalowany na jego twarzy.
- Na Ciebie?! Niby o co? - zdziwiona spojrzałam w stronę chłopaka.
- No bo.. - zamilkł na chwilę, po chwili przemówił na nowo: - Mieliście dzielić te miejsce tylko we dwójkę, a ja pomyślałem, że będzie Ci głupio samej być z loczkiem, więc postanowiłem przekonać chłopaków bym mógł z wami być. Zaynowi się to nie podobało, bo sam chciał to zaproponować ale go wyprzedziłem i nie mam bladego pojęcia o co się spina. Przepraszam, że wepchałem się.. - on na prawdę myślał, że jestem na niego obrażona o to, że umili mi pobyt tutaj? Ma rację, że z Stylesem miałabym nie małe kłótnie, a swoją osobą tylko polepszy sprawę. Wpadł na cudowny pomysł, szkoda tylko mi Malika, chciałabym aby zamienił się miejscem z lalusiem, no ale.. Przybliżyłam się do blondasa i przytuliłam go.
- Co ty za brednie gadasz?! Przecież sprawiasz mi radość swoim towarzystwem. Mogę się z tobą pośmiać i zjeść na prawdę coś pysznego no i czasami nieświeżego - dodałam ze śmiechem. - Dziękuję, że pomyślałeś o mnie.
- To teraz będę Cię wyżywiał, wiesz mam ukryty prowiant - odparł z szerokim uśmiechem.
- No to z głodu przy Tobie nie umrę. Dobranoc - położyłam się.
- Dobranoc - powiedział. Bardzo szybko usnął, gdyż mlaskał jak z dnia, w który to usnęliśmy wszyscy w łóżku Louisa. Gdy już odpływałam coś przygniotło moje nogi. Złapałam szybko za latarkę świecąc w miejsce, w którym to coś na mnie leżało. Ujrzałam nogi Harrego. Próbowałam go obudzić, ale spał jak skała. Zwaliłam jego nogi lecz on nadal pchał się na mnie. No to szykuje się mi zajebista noc.. Nie dosyć, że będę obolała to jeszcze uszy pękają mi od głosu mlaskania Nialla. Zakryłam twarz poduszką próbując zasnąć.
Z perspektywy Nowak:
Ze snu wybudził mnie dzwonek mojej komórki. Miałam nie odbierać, ale ujrzałam nieznajomy numer, więc nacisnęłam zieloną słuchawkę z myślą, że dzwoni ktoś w ważnej sprawie.
- Cześć Pati, z tej strony Danielle Peazer, pamiętasz mnie jeszcze ? - od razu skojarzyłam osobę. Tak łatwo kogoś ważnego się nie zapomina. Przed oczami wyobraziłam sobie wysoką dziewczynę w długich, kręconych włosach. Tak dawno jej nie widziałam, tęskniłam od momentu, gdy urwał nam się nam kontakt. Słyszałam, że jest niesamowitą tancerką, więc może nie chciała przyznawać się do nas. Przecież jesteśmy zwykłymi dziewczynami, które kiedyś bardzo ją kochały. No ale sława często zmienia ludzi, jednak nie w tym wypadku, z czego jestem bardzo zadowolona.
- No oczywiście, że Cię kochana pamiętam! - krzyknęłam ucieszona.
- Myślałam, że będziesz zła, tak długo się nie odzywałam przepraszam Cię bardzo, ale okradli mnie.. - wysłuchałam jej historii o tajemniczym bohaterze, który ocalił ją przed złodziejem, jednak nie zdążył odzyskać torebki. Dziwiło mnie czemu odszedł bez słowa, które ona miała tysięcy by mu podziękować. - Coś Ty.. Wiesz jak długo czekałam na ten moment? I teraz tak po prostu miałabym olać Ciebie, za to, że jakiś łotr Cię okradł? - kontynuowałam.
- Masz może jakieś plany na koniec lipca? - wypytywała. Tak szybko upłynął prawie cały lipiec. Zostały nie całe dwa tygodnie do końca tego miesiąca. Tak długo nie ma Majki.. Tęsknie cholernie za nią, kurwa czemu jestem taka bezradna! Przecież mogę coś zrobić, muszę..
- Nie.. - krótko odpowiedziałam.
- To może wpadłabyś do Londynu pomieszkać trochę ze mną co? Robiłybyśmy dawniejsze rzeczy, wygłupy i w ogóle, plis - prosiła, w prawdzie jest to bardzo kusząca propozycja, mogę wszystko naprawić. Spotkam gdzieś kochaną przyjaciółkę i będę odbudowywać wszystko od nowa.
- Jasne. Może tak za jakieś cztery dni przylecę? - może ciut za szybko, ale tutaj nic mnie nie trzyma.
- Pewnie! - krzyknęła uradowana.
- To do zobaczenia - rzekłam.
- Do miłego! - pełna szczęścia mówiła a po chwili rozłączyła się.
Widząc, że nie jestem u siebie, przypomniałam sobie wczorajszą sytuację. No tak, ktoś weźmie mnie za gówniarę, która chciała się zabić. Zresztą nie obchodzi mnie to i tak wkrótce stąd się wynoszę. Starsza pani, która okazała się na prawdę bardzo ciepłą osobą chyba spała, ponieważ nikt prócz mnie nie krzątał się po mieszkaniu. Nie chciałam grzebać po lodówce, więc pomimo doskwierającego głodu, wolałam poczekać, aż kobieta wybudzi się i da zgodę na to bym cokolwiek zjadła. Mogłabym opuścić jej mieszkanie, ale szczerze mówiąc nie chcę wracać do samotnego mieszkania, strasznie ją polubiłam. Otoczyła mnie miłością ale nie taką jaką darzyła mnie Maja. Przez chwilę poczułam, że łączą nas ogromne więzi. Odczuwałam matczyną miłość, no ale niby jak? Przecież zupełnie jej nie znam, poza tym, że pomogła mi w bardzo trudnej dla mnie sytuacji, która i tak nie odeszła. Wstałam z kanapy i podążyłam przed siebie. Otworzyłam stare drzwi i weszłam do środka jednego z pomieszczenia. Może było to niemiłe, no ale nie chciałam już siedzieć w jednym miejscu, a moja ciekawość dawała za wygrane. Tylko się rozglądnę, nic więcej.. Moim oczom ukazał
się brązowy pokój, który nie był urządzony nowocześnie. Pełno artystycznych obrazów, które cechował chaos, figury geometryczne ale ujrzałam również powieszony na ścianie czarno-biały portret. Za pewnie była to fotografia z jej ślubu, gdyż dziewczyna miała na sobie długą, śnieżnobiałą suknię ślubną, welon oraz czerwone róże, które najbardziej zwracały na siebie uwagę, być może dlatego, że były najciemniejsze z całego zdjęcia. Obok niej stał mężczyzna o brązowych włosach - przeraził mnie tym iż miał identyczne znamię na palcu jak ja. Nie wiem czemu ale wydawało mi się, że rysy twarzy są bardzo zbliżone do moich. Był ubrany w garnitur a na szyi miał przypiętą muchę. Wszyscy byli uśmiechnięci - nie dziwię się, przecież to jest wyjątkowy dzień. Zadziwia mnie jedna myśl - skądś ich kojarzę, ale bladego pojęcia nie mam skąd.. Może tylko mi się wydaje, no nie wiem..
Zauważyłam na szafce szachy - zagrałabym sobie ale zbytnio nie mam z kim. Usiadłam na krześle, które skierowane było centralnie na okno. Rozświetliło całą moją twarz - a ja bezwładnie osunęłam głowę przyglądając się wszystkiemu na zewnątrz. Ponura pogoda wprawiała każdego przechodnia w stan pogardy. Nie mieli humoru, a innymi się nie przejmowali. Nie mieli ochoty na nic - ja również. Czekali na słońce, nie wiedząc kiedy nadejdzie. Rozmyślałam jak zmienić wszystko, przecież zawsze powinno się żyć jakby nie było jutro a teraz? W końcu się poddaję ? Nie walczę ? Nie krzyczę ? Nie płaczę ? Patrzę obojętnym wzrokiem na to co mnie otacza i nie potrafię już zrozumieć o co było to zamieszanie. Nie interesuje mnie już czy ktoś odejdzie, albo czy ktoś może mnie zranić. Zgadzam się na wszystko, na to co złe - jak i na to co dobre.
-----------------------------------------------------------------------------------------
Bardzo przepraszam, że dopiero teraz dodaję rozdział lecz miałam ograniczony czas siedzenia w ogóle na komputerze :C. Ale sądzę, że wybaczycie mi oto tym postem, gdyż "prawie" nie ma w nim smutku. No tylko ciut u Patrycji, ale za to króluje tutaj śmiech. Jest mnóstwo dialogów także oby wam się spodobało - jest dłuższy, starałam się .
Przepraszam za wszelkie błędy gdyż nie przeanalizowałam jeszcze posta.
Dziękuję za 20 obserwatorów za prawie 5000 wyświetleń - DZIĘKUJĘ ;* !
Za te wszystkie komentarze, które nadal przybywają.
Cieszę się z każdego i proszę o następne a zwłaszcza tych, którzy czytają ale nie za bardzo chcą zostawić opinię - nawet nie wiecie ile szczęścia dajecie mi tymi wypowiedziami.
Do następnego !;*
Pozdrawiam.
Zachęcam do komentowana i zaobserwowania ! ;) - Byłoby miło.
Pierwsza? ;P
OdpowiedzUsuńWow *o* - niesamowita zmiana akcji. Oczywiście na lepsze gdyż dział jest świetny. Nawet nie wiesz jak się uśmiałam. Kurcze strasznie ciekawi mnie co będzie dalej z sytuacją Majki i Harrego. Oo Niall był taki słodki myśląc, że jest winien. A Zayan dzielnie walczył, no ale na marne - może tak nas zaskoczysz również z nimi.
Co do snu Majki i cięcia Patrycji. Nasunęła mi się myśl, że któraś z nich sobie coś zrobi - no może się mylę ale tak pomyślałam.
A ta kobieta i mężczyzna na fotografii?
Czyżby to była jej matka a Patrycję oddała?
Ja to mam wybujałą wyobraźnię.. No ale tak właśnie na mnie działasz. Piosenka jest świetna, cały czas jej słucham!. Weny życzę.
Pozdrawiam/Kaja
Dziękuję.
UsuńTak, pierwsza ;).
Chciałam byście się dowiedzieli, że szczęście trafia w najgorszym nieszczęściu. Tak jak tutaj. Gdy Maja jest przygnębiona, Patrycja traci sens życia - zawitało do nich szczęście by na chwilę oderwali się od wszystkich trosk. By na chwilę oderwały się od nicości otaczającą ich świat - smutek, płacz, depresja - w dniu, który do nich zawitał nie było takich uczuć. Zrobił im niespodziankę - widać życie zaskakuje.
Sen był tak jakby proroczy, także wszystko się może zdarzyć. Widzę, że wyobraźnia twa idzie w dobrym kierunku :)
Dziękuję jeszcze raz i pozdrawiam !;*
Czy ja ci już mówiłam, że cię kocham <3333
OdpowiedzUsuńRyczałam ze śmiechu po prostu :P Najlepsze są scenki Liaś vs łyżka i proszę o więcej :P
Bosko :**
Całuski - Lilly :****
Dziękuję, ja Ciebie również, za te wszystkie komentarze.
UsuńLiczyłam na płacz - wywołany śmiechem ;)
Ojj zobaczysz jak łyżki namieszają w jego życiu :D.
Całus ;*
Tak popieram koleżankę u góry Liam vs. łyżka to jest to. Świetny rozdział i po prostu cię za to kocham :)
OdpowiedzUsuńCieszę się bardzo, że nie jest jednak za "słodko".
UsuńChciałam tak na ochłonięcie dodać coś "rozweselającego".
Liaś jeszcze stoczy bitwę z łyżkami.
Kocham - Pozdrawiam ;*
KOCHAM KOCHAM KOCHAM !!!!! Jesteś po prtostu najlepsza ! Kiedy następny ??????????????
OdpowiedzUsuńDziękuję *o*.
UsuńPlanuję wyrobić się na niedzielę - i postaram się oczywiście wrzucić go tak po południu. Właśnie zaczynam pisać, także powinnam zdążyć.
Pozdrawiam kochana ;* !
no to jest super rozdział! Po prostu brak mi słów! Gdy to czytałam po prostu ze śmiechu spadłam z łóżka, a moje siostry się ze mnie nabijały :P Nie wiem co powiedzieć ... umrę ze śmiechu (lub z bólu ;P) jak dalej będę to czytać... I <3 YOU AND YOUR BLOG!...będę czekać na next ;*
OdpowiedzUsuńpozdro @gaba540
Dziękuję ;*
UsuńCieszę się, że spodobał wam się dział.
Pozdrawiam gorąco ;*
Kolejny świetny rozdział. Przepełniony śmiechem. ;)
OdpowiedzUsuńPomysł ze snem- meeega. *.*
Danielle i Liam w jednym namiocie... no,no. :D ^^
Ciekawi mnie przyjazd Patrycji... co może się wydarzyć...
No cóż... teraz trzeba czekać na następny rozdział. :)
Życzę Ci duużo weny i pozdrawiam. :*
http://welcome-in-my-woorld.blogspot.com/
Dziękuję bardzo.
UsuńOjj będzie się działo - zapewniam ;)
Pozdrawiam <3
Hymmm... Może zacznę od tego ze przepraszam. Tak, tym razem to ja nie byłam w stanie dodać wcześniej komentarza chodź rozdział przeczytałam od razu. Tak więc bardzo Cię przepraszam.
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału to bardzo mi się spodobał. Faktycznie jest napisany bardziej optymistycznie niż poprzednie i wygląda na to że wszystko w życiu Majki zaczyna się układać. Naprawdę bardzo się z tego cieszę i życzę dziewczynie dużo szczęścia. Sytuacja z doniczką była bardzo zabawna. Ta dziewczęca niezdarność ;D Chłopcy się z niej śmiali to Bóg ich również pokarał xd Jestem bardzo ciekawa jak im minie cały ten wyjazd. Fajnie że się zgodzili by jechała z nimi Dan bo to zawsze jedna osoba więcej do świetnej zabawy. Trochę zdziwiło mnie to ze Liaś jej nie pamięta. Takich osób raczej szybko się nie zapomina. Miejmy nadzieje ze w porę sobie przypomni ;)
Ja osobiście nie mogę się już doczekać przyjazdu Pati do Londynu. Może wszystko idzie ku lepszemu. Może zdołają się dogadać i wszystko będzie jak dawniej! Kto wie, może Patrycja postanowi pozostać w Londynie na dłużej?
No jednymi słowy nie mogę się doczekać tego co tam dla nas szykujesz ;)
Wiem że mnie zaskoczysz!
Życzę duużo weny i pomysłowości.
Amare, Amare, Amare ;*
Sami<3
Dziękuję Ci.
UsuńCo do Patrycji niektórych zaskoczę, gdyż nie będzie aż tak "radośnie" - no ale z czasem TAK, aczkolwiek nie chcę tak szybko kończyć takiej akcji, gdy inne pomysły buzują w mojej głowie. Może Liaś tylko udaje ? - przekonacie się w XI rozdziale ;).
Całuję ;*
Rozdział naprawdę cudowny! Jeden z moich ulubionych. <3
OdpowiedzUsuńTyle śmiechu... sytuacja z doniczką hahaha. :D
Harry zboczeniec... eh. ^^
Czy mi się wydaje czy Harremu się Majka podoba ?
Zobaczymy czym nas tu zaskoczysz jeszcze.
Danielle i Liam w jednym namiocie, nieźle.
Mam nadzieję, że stworzysz z nich tu fajną parkę. :)
Ciekawi mnie też przyjazd Patrycji...
Czy będzie już wszystko dobrze ?
Czy będą już tymi trzema muszkieterami ?
Czekam na następny.
Pozdrawiam i życzę duuużo weny. :) :* <3
http://stole-my-heartx.blogspot.com/
Ciszę się bardzo, że Ci się spodobał.
UsuńDziękuję za komentarzyk.
Co do uczuć pozostałych członków 1D - hmm.. Czy się w niej podkochuje ? Awwr, dowiecie się :D.
Oj oj joj joj - heh, ale pytań :O
Na wszystko uzyskasz odpowiedź w kolejnym rozdziale - w prawdzie na znaczą część.
Pozdrawiam ;*
Aaaaaa usunął mi się komentarz. No trudno, jeszcze raz.
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że tak długo nie dawałam znaku żucia. Nie mam nawet dobrego wytłumaczenia, moje lenistwo mnie przeraża. Co do rozdziału to uśmiałam się jak nigdy wcześniej. Wydaje mi się, że zrezygnowałaś z opisów na rzecz dialogów. Osobiście uważam, że duża ich ilość bardzo upraszcza i pogarsza jakość opowiadań, lecz czasem przyznam ratują sytuację. W Twoim przypadku nie wiem jeszcze czy podoba mi się taki obrót sprawy czy wręcz przeciwnie. Ostatnio stwierdziłaś, że może Maja boi się samej siebie, decyzji jakie podejmuje i może rzeczywiście tak jest. Lecz czy ten lęk nie jest spowodowany działaniami innych, ich próbami złamania nas? A czy niechęć przed wyborami nie jest spowodowana wymuszaniem ich na nas? Nie ma sytuacji bez wyjścia, lecz niektóre sytuacje wymagają podjęcia decyzji, która i tak będzie bolała. Nowy dzień jest nowym startem, każdy poranek daje nową nadzieję lecz niektórzy potrzebują wiele czasu żeby się przebudzić. Ale czy właśnie podejmowane decyzje nie świadczą o charakterze człowieka? Jedną rzeczą, jednak jest wybór, drugą zaś wytrwanie w postanowieniu.
Nigdy nie sądziłam, że moje słowa mogą być dla kogoś ważne. Dziękuję za te wszystkie miłe słowa.
Pozdrawiam i życzę dużo weny.
Całuję Kinga
Przyznaję, że jest tutaj nadmierna ilość dialogów.
UsuńLecz ostatnio pewna osoba pragnęła ich więcej,
a mniej opisów. Więc postanowiłam trochę zaradzić.
Bynajmniej zrezygnowałam z opisów, ale nie na długo.
Tutaj musiała być ich aż taka ogromna ilość, ponieważ jest dużo sytuacji, która wymaga rozmowy. Zapewniam, że długie opisy powrócą, kocham je najbardziej ;).
Co do Majki to mam stuprocentową rację. Ona często patrzy na innych, chce ujrzeć czyny, które wypływają z poszczególnych osób. Boi się ich reakcji - dlaczego? To pytanie zostawmy dla niej. Być może nie chce zostać w samotności - reagując na coś, co komuś się nie spodoba, tak na prawdę szybko utracić możemy tę istotkę. Być może sama już się we wszystkim gubi i błądzi nadal, by któregoś dnia otrząsnąć się, krzyknąć durne "nie" i iść według adrenaliny..
Owszem, " (...) Nie ma sytuacji bez wyjścia, lecz niektóre sytuacje wymagają podjęcia decyzji, która i tak będzie bolała. Nowy dzień jest nowym startem, każdy poranek daje nową nadzieję lecz niektórzy potrzebują wiele czasu żeby się przebudzić. Ale czy właśnie podejmowane decyzje nie świadczą o charakterze człowieka?.." - Jak widać brunetka długo zastanawia się nad sobą, pastwi się nad własną osobą, nad życiem.. Każdy jej poranek zaczyna się od tego samego - daje coś do zrozumienia, a gdy pojmie sens, zaczyna się kolejny etap - i tak w kółko, i w kółko...Skoro podejmowane decyzje świadczą o ludziach, to o głównej bohaterce możemy dowiedzieć się, że jest to na prawdę krucha dziewczyna. Silna, twarda, obojętna, opryskliwa na zewnątrz, a w wewnątrz? - ewidentnie siebie skrywa, wkrótce przekonacie się jaka jest na prawdę, w końcu wypłynie na brzeg , wyjdzie z lodowatej wody, która topi ją każdego dnia. Zacznie żyć
od nowa, nabierając czystego powietrza.
Nie szkodzi, że dopiero teraz komentujesz, wgl się cieszę, że jesteś, że miałam takie cudowne szczęście, że do mnie zawitałaś. Zawsze czyjeś słowa, dla kogoś, kto nie jest zapatrzony w siebie są ważne. Nawet i te bluzgające, które tak na prawdę ukazują nas samych. Dziękuję.
Pozdrawiam!
W każdym człowieku jest chodź trochę miłości. W sercu trochę skruchy, bólu i cierpienia. Jednak u niej było gorzej - była wrakiem człowieka, była śmiercią, która rozprzestrzeniała się wszędzie, gdzie była.
OdpowiedzUsuńW każdym miejscu, w każdym czasie potrafiła zabić Bogu winnemu człowieka, ale jedno było pewne...
Możliwy jest ten Trzeci Raz.
Zapraszam na third-timee.blogspot.com
+ świetny rozdział :)
Dzięki ! ;)
UsuńO kurcze, fajny blog *o*
OdpowiedzUsuńCudowny styl - taki oryginalny.
10 dział i jeszcze żadnego sexu, czy podobnej akcji z zespołem?
I bardzo dobrze, lepiej jest gdy ktoś poznaje się powolutku by potem połączyć w coś trwałego. Podoba mi się jak piszesz i tak trzymaj. Widać, że skupiasz się na uczuciach i bardzo dobrze, są one ważne. Ja cieszę się czytając czyjeś wypowiedzi na takie tematy. Blog twój jest współczesny, opiera się na problemach ów wieku.
Weny życzę i pozdrawiam!
Ann.
Dziękuję Ci bardzo ;)
UsuńJak widać staram się utrzymać dystans - do czasu :D
Pozdrawiam .
Przepraszam, że tak późno komentuję, ale byłam na wakacjach, gdzie nie miałam możliwości korzystania z internetu. Co do rozdziału to jest genialne oderwanie od chwilowych trosk. Fajnie piszesz, ba zajebiście ...
OdpowiedzUsuńWszystkie te akcje są cudowne.
Doniczka, uciekający Liam - bosko, bosko *o*.
Czyżby Harry coś ten te gest do Majki?
Nie, nie ona jest dla MALIKA ! - oczywiście, że to im kibicuję.
Pozdrawiam.
Nie szkodzi. Dziękuję bardzo za komentarz.
UsuńKażdy ma swojego faworyta ;)
Czasem dobrze jest uciec od rzeczywistości - chociaż na parę sekund.
Pozdrawiam.
Nominowałam twój blog do The Versatile Blogger, więcej tu: http://becauselifeisnoteasy.blogspot.com/2013/07/the-versatile-blogger.html ;D
OdpowiedzUsuńAwwwr dziękuję *o*
UsuńNominację dodam wraz z nowym postem.
Połączę nowy rozdział właśnie z " The Versatile Blogger ".
Pozdrawiam.
W notatce pod rozdziałem przyznajesz się do błędów, bo nie przeanalizowałaś tekstu. Myślę, że nie ma sensu wklejać nowego rozdział bez wcześniejszego przeanalizowania go i wyłapania błędów i nieścisłości. A jest naprawdę sporo błędów w tym rozdziale i ciężko mi się czytało. Duża ilość dialogów dodatkowo komplikuje wszystko, bo nad dialogami musisz jeszcze mocno pracować. Co do ważniejszych błędów to tak: 1. "...pomalowałam oczy tuszem, kredką i lekko szminką" - z tego zdania wynika, że bohaterka pomalowałą oczy szminką :). 2. "...ponieważ bała się co poczuła" - "bała się tego co poczuła", albo "bała się bólu". 3. "Rana nie była duża, ale krew spływa w coraz to większych ilościach" - dwa różne czasy. Powinno być "...krew spływała w coraz to większych ilościach." 4. "Kobieta w podeszłym wieku podeszła w jej kierunku mówiąc:" - powtórzenie. Wystarczyło "Starsza kobieta podeszła...". 5. "Na pewno miałam buraka na gębie" i "zaorał matę" - nieuzasadnione u narratora kolokwializmy. I to rzeźnickie, szczególnie to "zaorał matę" :). Najważniejsza rzecz to abyś nie spieszyła się z wklejaniem nowych notek. Nic się nie stanie jak czytelnicy poczekają. Przeanalizuj sobie, popraw wszystko i dopiero publikuj.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Właśnie tutaj musiałam dodać szybciej, ponieważ czytelnicy sporo czasu czytali, jednak pomału piszę na przód i staram się analizować dokładniej treść. Dziękuję za kolejne poprawki ;)
UsuńPozdrawiam.
Nareszcie coś wesołego! Fajny, wesoły rozdział.
OdpowiedzUsuńCo do Pati... Podobne rysy?? Podobne znamię?? No cóż czytam dalej :)...
Aaaaa miałam cię przeprosić, że wcześniej nie komentowałam... Wakacje, wieś, a co z tym idzie brak internetu i komputera...
*Ewik
Nic nie szkodzi. Cieszę się, że jednak pamiętasz o mnie ! :)
UsuńCieszę się, że dział jest wesoły - wkrótce i pozostałe takie będą :)
Pozdrawiam :*
Jesteś nominowana przeze mnie do Versatile Blogger Award.
OdpowiedzUsuńSzczegóły u mnie na blogu http://przyjaciele-to-wszystko-co-mam.blogspot.com/2013/08/versatile-blogger-award.html
Pozdrowienia :*